.
.
.
(Serdecznie dziękujemy ormiańskiemu księciu Panu Rolandowi von Bagratuni - Rolandowi Antoniewiczowi za wyrażenue zgody na republikację jego artykułów oraz za skorzystanie z nadesłanych do wolnej publikacji zdjęć, którymi ilustrujemy opublikowane artykuły. - Szívélyes köszönetünket fejezzük ki Roland von Bagratuni örmény hercegnek - Antoniewicz Roland úrnak azért, mert hozzájárulását adta eddig megjelent cikkei újraközlésére, továbbá a rendelkezésünkre bocsátott fényképek szabad közlési jogáért, melyekkel e cikkeket illusztráltuk.- Մենք հայտնում ենք մեր շնորհիվ պարոն Հայ Մեծ իշխան Ռոլանդ ֆօն Բագրատունիներեն Անտոնեան Անտոնիեւիչ Բողոզի Անիեցի, որ նպաստել է այս հրապարակումը թերթի հոդվածների, որոնք նպաստել են լուսանկարներում ներկայացված հրապարակման պետք է հրապարակվեն. Այս պատկերազարդ թերթը. Խմբագրական խորհուրդը:)
r-antoniewicz (Gazeta Wyborcza – Forum - 15.02.07, 08:04 )
Doc. Dr. Krisztina Morvai: W nocy 20 września w stolicy odbywała się regularna nagonka na ludzi
Niedawno pod tym tytułem, pióra red. Károlya Bán, popularna węgierska gazeta Helyi Théma opublikowała wstrząsający wywiad z profesorką prawa karnego Uniwersytetu im. Lóránda Eötvösa w Budapeszcie, Dr.Krisztiną Morvai.
Znana węgierska opozycyjna prawniczka jest Współprezesem Cywilnego Komitetu Prawnego, który badał policyjny bandytyzm, który miał miejsce w Budapeszcie w dniu święta narodowego 50-lecia wybuchu antybolszewickiej Rewolucji 1956 roku, kiedy prowokatorzy policyjni (takich bandytów „policjantami“ nazywać nie można, do nich pasuje raczej o wiele trafniejszy przyimek „hitlerowski gestapowiec“, „stalinowski enkawudowiec“, „wymiotek Swobodana Miloszewicza“, czy też „eksbolszewicki terrorysta“) najpierw w cywilnym przebraniu prowokowali, do oporu podjudzali świętujący tłum, a następnie wkraczali do akcji ich nielepsi umundurowani współprzestępcy, nie posiadający na swoich mundurach absolutnie żadnych przepisowych numerów i znaków rozpoznawczych.
Niezidentyfikowani bandyci w niby policyjnych mundurach, prowadzili iście gestapowską nagonkę na bogu ducha winnych bezbronnych przechodniów oraz uczestników uroczystego wiecu opozycyjnej partii FIDESZ, dotkliwie pobijając i raniąc ich, a nawet wielu niwinnym wybijając oko. Bestialsko katowali leżących bezwładnie na ziemii bezbronnych, strzelali do bogu ducha winnych, spokojnych i speszonych przechodniów: do dzieci, starców, księży, turystów — obco¬rajowców, zakochanych będących na randce, kobiet karmiących niemowlę, matki z dzieckiem na ręku czy pchających wózek, beztrosko świętujących staruszków — świadków pamiętnych dni, oraz zupełnie obojętnych przechodniów i gapowiczów, którzy o niewłaściwym czasie znaleźli się w niewłaściwym miejscu.
Również Polaków — bohaterskich uczestników Poznańskiego Czerwca 1956 i beztroskich i wzniosłych dni solidarnościowego tryumfu początku lat osiemdziesiątych, który na Węgry przyjechali świętować do Bratanków.
Wszystko to przypominało raczej sceny z hitlerowskich łapanek i bestialskich pacyfikacji w okupowanej Warszawie. Bezprzykładny skandal, któremu Unia powinna wreszcie w radykalny sposób położyć kres! Jedno jedyne określenie pasuje do tych cynicznych bandytów Premiera Ferenca Gyurcsánya: moralnie zepsuci faszystowscy terroryści, zagrażający całej Europie, praworządności i demokracji!
Tacy sami bandyci, jak ich chlebodawca, bo nie tylko bardzo wielu-wielu naocznych świadków, ale także miliony telewidzów stwierdziło, że genezę tego bezprzykładnego bandytyzmu wywołały te zamieszki, które miały miejsce kilka dni wcześniej, kiedy gmach telewizji MTV „spontanicznie“ zajęto. Były to rozruchy, perfidnie wygenerowane przez prowokatorów, których wraz ze swoimi współbandytami stale skomlącymi o „terrorystycznym zagrożeniu skrajnej prawicy“, którego na Węgrzech nie ma! — osobiście wynajął Premier Gyurcsány. Miliarder, który swojego majątku dorobił się w nieczysty sposób.
Nie twierdzę, że czegoś takiego na Węgrzech jeszcze nie było, bo było dokładnie wtedy, kiedy „pan“ Gyurcsány był jeszcze komunistą z przekonania i Wiceprezesem węgierskiego komsomołu-hitlerjugendu — KISZ-u! Wtedy w podobnie cyniczny i perfidny sposób, bezpieka dokonała przeciwko niżej podpisanemu całą perfidną serię obrzydliwych zniesławiających prowokacji, z ofiary i wroga komuny nr.1 kreując jakiegoś bliżej nieokreślonego moralnego „bandytę“. Bo do dnia dzisiejszego nikt, absolutnie nikt jeszcze nie potrafi dać odpowiedzi na pytanie: skąd wzięli się pod telewizją kibice dwóch wrogich drużyn piłkarskich: Ferencvárosa oraz Újpestu i stanowili twardy rdzeń zamieszek?! Ludzie, którzy nigdy nie podali i nie podadzą sobie ręki, teraz nagle ni stąd ni z owąd w bratniej komitywie atakowali gmach telewizji, podjudzani przez cywilnych prowokatorów policyjnych, spośród których kilku w międzyczasie już zdenuncjowano!
karykatura: Roland Antoniewicz
Raz zaczęty bandytyzm ciągnie za sobą dalsze, coraz bezczelniejsze i podlejsze prowokacje gyurcsányowskie. Otóż ostatnio „nieznani sprawcy“ strzelali z kałasznikowa do gmachu komendy głównej policji, wybijając kilkadziesiąt szyb i potwierdzając wcześniejsze kłamstwo ministra — szefa URM o niby terrorystycznym zagrożeniu! (Sam Premier Gyurcsány bezpośrednio przed zamieszkami niby szczerze, ale z nieukrywaną dumą oznajmił: „kłamaliśmy rano i wieczorem, w dzień i w nocy, kłamaliśmy latami i będąc w rządzie absolutnie nic nie robiliśmy, a wybory wygraliśmy oszustwem...“) W tym wszystkim najdziwniejszą chyba rzeczą jest to, w jaki sposób przywódcami nibylewicowej, pseudosocjalistycznej partii mogą być moralnie wyzzuci multimiliarderzy i dlaczego prawdziwi socjaliści Europy bronią tych łotrów? Bo o ile mnie wiadomo, kapitał i kapitalizm w żaden sposób nie pasuje do lewicy! Marks, Engels i Lenin z rozpaczy przewracają się w swoich grobach! Po tym wszystko pozostało już tylko ostatnie pytanie: kiedy pseudosocjalistyczni kłamcy Gyurcsánya podpalą Reichstag, napadną na Radio w Gliwicach, a Europa wreszcie obudzi się?! Bo Hitler, Stalin, Aliyew, Kim-Ir-Sen i Türkmenbaszi również tak zaczynali... Węgrzy są przerażeni, nie bez powodu panicznie boją się powrotu „panów“ w skórzanych kurtkach i z ciemnymi okularami na nosach, tajnych aresztowań, bestialskich katowań i mordów. Staram się dosłownie tłumaczyć wstrząsające uwagi i spostrzeżenia Doc.Dr. Krisztiny Morvai i pytania autora red.Károlya Bána.
Roland Antoniewicz
Wkrótce zakończy swoją pracę Cywilny Komitet Prawny, który powstał w interesie zbadania krwawych budapeszteńskich wydarzeń z 23 października 2006 roku i według oczekiwań 23 lutego przekaże opinii publicznej swój raport — podkreśliła profesorka prawa karnego i Prezes Komitetu Doc.Dr. Krisztina Morvai. Prawnicy absolutnie niezależni od polityki, wyciągnęli z tych zamieszek zupełnie inne wnioski, niż zamówieni przez Premiera członkowie Komitetu Gönczöla, którego spostrzeżenia można krótko określić tak: wszystcy są winni. A więc faktycznie nikt.
— Dla nas nie było uspokajające to, że zagadnienie odpowiedzialności badała taka komisja która jest mocno przywiązana do rządu — podkreśliła na wstępie Doc.Dr. Krisztina Morvai z Uniwersytetu im.Lóránta Eötvösa w Budapeszcie. — Dlatego nas siedmiu powołało dożycia taką organizację cywilną. Początkowo skupiliśmy się tylko na wydarzeniach z 23 października, ale okazało się, że jest to niemożliwe, bo istnieje organiczny związek między 18 września (dzień szturmu „motłochu“ przeciwko gmachowi MTV), z wydarzeniami których genezą była przemowa w Balatonöszöd (Premier Gyurcsány przyznał się tu przed gronem swoich współprzestępców z eksbolszewickiej partii socjalistycznej, że „kłamaliśmy rano i wieczorem, w dzień i w nocy, kłamaliśmy latami i nic nie robiliśmy, wybory wygraliśmy oszustwem!“...) z 23-im października. Po oblężeniu gmachu MTV policja ukrzepiła się już w grupową siłę, nastąpiła cała seria rozpędzania tłumu wraz z samowolnymi aresztowaniami, policyjną brutalnością, krwawo pobitą młodzieżą.
— Ogółem względem półtysiąca obywateli wszczęto postępowanie karne, podczas kiedy urzędowa propaganda mówiła o zaledwie kilku tuzinach rozrabiaków...— Wysłuchaliśmy takich młodych, których pobito. Pewnej dziewiętnastoletniej studentce z głowy lała się krew, przez osiem dni była w areszcie i nie pozwolono jej umyć się tak długo, aż nie zawleczono jej przed sąd. Wydarzenia z 23 października zbadaliśmy z minuty na minutę, z godziny na godzinę. Ludzi uwięziono tak, że nie istniały podstawy prawne zastosowania tymczasowego aresztu. Dwieście ludzi trafiło w ten sposób do aresztu, a już w osiemdziesięciu procentach przypadków sąd drugiej instancji prawomocnie stwierdził, że postępowanie policji naruszyło prawo. W kręgach sądowych krążą takie informacje, że zwolnieni zostaną ci sędziowie, którzy ogłosili uniewinniające wyroki.
– Na co wskazują dotychczasowe wyroki?
— Sądy orzekły, że czystą obecność tych osób na miejscu wydarzeń nie można rozumować jako naruszenie prawa. Ale to i dotychczas stanowiło niewzruszoną zasadę sędziowską. Niewzruszoną zasadą jest również i to, że nie można orzec tymczasowego aresztowania, jeżeli nie istnieją ku temu podstawy prawne. Ale niewzruszoną zasadą sędziowską jest także i to, że prawo do zebrania można ograniczać tylko podczas naprawdę nadzwyczajnych wąskich ram. Na nasze zapytanie, że wogóle kto i na jakiej to zasadzie podjęto rozporządzenia policyjne o zamknięciu kordonem policyjnym i płotem placu przed Parlamentem, które doprowadziły do zamieszek, Minister Sprawiedliwości i Organów Porządkowych odpowiedział, że to decyzja komendanta stołecznej policji gen. Pétera Gergényiego. Niesłychana rzecz, że minister używając żargonu policyjnego, depcze konstytucyjne prawa na największym naszym święcie narodowym.
— Podczas święta narodowego prawo o zebraniach-wiecach jest nieważne. Innymi słowami zaproszono cały naród, a potem postawiono kordon...
— My również w ten sposób interpretujemy Konstytucję. W naszym posiadaniu jest mnóstwo zdjęć video, fotografii, pisemnych relacji. Wysłuchaliśmy prawie sto ofiar i naocznych świadków, co więcej: spotkaliśmy się również z sobą już osądzoną.
— Najcięższy wyrok to kara więzienia dwóch i pół roku. Co o tym jest wiadome?
— Tego młodzieńca skazano wyłącznie na podstawie zeznania policjantów. Gość wziął udział we wiecu największej partii opozycyjnej, za kraty trafił na podstawie zeznań wbudowanych w tłum, wyglądających na demonstrantów, zamaskowanych kapturami policjantów-prowokatorów. Na marginesie tego należy wyjaśnić: jakie jest zadanie policji w praworządnym państwie podczas imprezy masowej? Podczas zebrań-wieców zadaniem policji jest obrona i zabezpieczenie prawa o zebraniach-wiecach, czyli obrona demonstrantów. Zwykło się wbudowywać cywilnych policjantów w tłum, ale tylko po to, ażeby szybko i fachowo można było zdenuncjować i odizolować prowokatorów, ażeby nie zakłócali imprezy. Jest to olbrzymia różnica w stosunku do tego, że w tłumie byli zakapturzeni, wyglądający na demonstrantów policjanci w cywilu, którzy na tłum wpływali podniecająco, wzywając go do gwałtu.
— Czy badanie wykazało, że w aresztach policyjnych obchodzono się nieludzko z aresztantami?
— Podczas wysłuchiwania relacji już lały się nam łzy, kiedy jednogłośnie i wielokrotnie relacjonowano takie zdarzenia, że dla przykładu studenci czy studentki z zawiązanymi oczyma musieli klękać w otoczeniu strażników z podniesionymi pałkami gumowymi, którzy trzaskali nimi i powtarzali w kółko: „no to teraz błagaj o życie!“ Byli tacy rodzice, którzy mdleli na rozprawie swoich dzieci, kiedy swoje dzieci zobaczyli pokrwawione, a na dodatek wszystkiego cuchnące, bo całymi dniami nie pozwalano im umyć się! Jest rzeczą frapującą, że w urzędowych raportach dotychczas o tym nie padła mowa, że przemilczają to! (Wśród członków komisji Gönczöla oraz doradców Premiera Gyurcsánya aż mnoży się od wysokiej rangi byłych esbeków! — przyp. tłum.) Według litery prawa postępowanie policyjne może jedynie tak długo trwać, aż nie osiągnie celu. Wbrew temu, ludzi goniono i prześladowano, pędzono za nimi do klatek schodowych, młodych wywlekano z pomieszczeń na kubły śmieciowe. Noc 20-go września w stolicy był prawdziwym polowaniem na ludzi, podczas którego pobijano bogu ducha winnych przechodniów.
— Czy wasze badania zajmowały się tak¬że zagadnieniem odpowiedzialności?
— Drugim naszym zadaniem było badanie zagadnienia praworządności. Konkretnie pytaliśmy się, kto wydawał rozkaz używania grupowej siły, kto wydawał rozkaz na poganianie tłumu w kierunku wiecu partii opozycyjnej? Pytaliśmy się także tego, czy rząd dawał jakiekolwiek instrukcje? Chwilowo nie ma odpowiedzi. Chcielibyśmy osiągnąć, ażeby grupy tych, których prawa naruszono, otrzymali moralne i materialne zadośćuczynienie. No i oczywiście najważniejszą rzeczą jest: takie przypadki nigdy więcej nie mogły powtórzyć się. Bo jeżeli chirurdzy wyciągają komuś z pleców dwadzieścia gumowych pocisków, wówczas jest rzeczą jednoznaczną, że uciekał, czyli postępowanie względem niego było nieproporcjonalne do wymogów sytuacji, czyli było bezprawne. Jeżeli komuś wybiją lub wystrzelą oko, jest wówczas jednoznaczne, że broń tą używano wbrew wszelkim normom zawodowym i międzynarodowym. Wyjaśnieniem prawdy chcielibyśmy osiągnąć zrehabilitowanie niewinnych i sanację będących w toku postępowań. Oczywiście trzeba dokonać ostrą różnicę między ofiarami i elementami awanturniczymi, a względem kogo jest umotywowane wszczęcie postępowania karnego lub administracyjnego, trzeba je przeprowadzić. Ale jest rzeczą interesującą, że akurat tego nie spotkaliśmy.
— Czy wyjaśnienie rzeczywistości może wspomóc prewencję?
— Zagadnienie prewencji jest bardzo ważne, szczególnie ze względu na zbliżający się termin święta narodowego 15 marca. Prawda, że bardzo niepokojące są wiązane z tym wiadomości. Prosto z mostu zapytaliśmy się przywódców policyjnych, czy chcą zastosować takie środki przymusu, jakie miały miejsce 23 października? Czy można znów liczyć na atak konnicy, wywijanie szablami, a jak przedstawia się sprawa z pociskami gumowymi? Również i te pytania służą prewencję. Ale naszą najważniejszą dewizą jest przejrzystość i sukcesywne informowanie społeczeństwa cywilów. Bo bez cywilnej kontroli demokratyczna policja nie może działać. Niespostrzeżenie trafiliśmy w taką sytuację, w której byliśmy w latach sześćdziesiątych - siedemdziesiątych. Kraj nasz znów poszeptuje. Po szesnastu latach, w wolnym kraju mówimy poszeptując, strzelamy oczami, boimy się. O tym mów ta historia. O zastraszaniu ludzi. Społeczeństwo musi powrócić do korzeni. Bo w końcu upadek komuny to nie tylko wymiana Trabantów na Ople i Fordy, ale przede wszystkim wolne życie w wolnym kraju. Celem Komisji jest pomoc w przywróceniu demokracji, praworządności i uszanowania praw człowieka. Jeżeli problemy zostaną zmiecione pod stół, może to nie udać się. Ale straszne jest takie informowanie tłumów, którego celem jest cyniczne wodzenie za nos społeczeństwa i przepłukiwanie mózgów.
— Czy Komisja pracę swoją zakończy raportem?
— Zadecydowaliśmy, że powołamy do życia fundację i będziemy kontynuować pracę w interesie obrony praw człowieka. Bo z wielu względów jest to bezprecedensowe, co dzieje się na Węgrzech. Bezprecedensowe, bo w mieszczańskiej demokracji jest rzeczą niezwykłą to, że dochodzi do takiej, wołającej o pomstę do nieba denuncjacji, jaka nastąpiła z podaniem do publicznej wiadomości kłamstw Premiera podczas spotkania w zam¬knięym gronie arbaiterów partyjnych w Balatonöszöd. W Europie jeszcze nie było przykładu na to, że ktoś pozując w barwach partii socjaldemokratycznej, wyskakuje z programem dobrobytu, a po wyborach oznajmia, że wszystko to było wierutnym kłamstwem. Po takich przypadkach w prawdziwych demokracjach prawdziwi panowie podają się do dymisji. To, że ktoś rękoma-nogami kurczowo ciągnie do władzy, już samo w sobie jest sytuacją abnormalną. Nie jest zaskakujące, że ludzie są głęboko oburzeni, czują się pokrzywdzeni i zniesławieni i dlatego wychodzą na ulicę.
Wstęp i przekład z węgierskiego: Roland Antoniewicz
Budapeszt, 15 lutego 2007.
Wiosną na Węgrzech odbyły się wybory do Parlamentu i naród węgierski jednogłośnie obalił neofaszystowską dyktaturę pseudosocjalistów Gyurcsánya i jego bandy, wynikiem czego dzisiaj druzgicącą większość posłów stanowią przedstawiciele prawicy. "Warszawski ekspress" i tym razem (chociaż z kilkuletnim opóźnieniem!) dotarł do Budapesztu. Prawica uczyni wszystko, ażeby na Węg¬rzech znów była demokracja i naród, materialnie i moralnie zrujnowany przez pseu-dosocjalistów, znów żył w dobrobycie. Drugi rząd Premiera Viktora Orbána uczyni wszystko, ażeby zbadać rządowe przestępstwa pseudosocjalistów i wyłonić winnych, którzy pociągnięci zostaną do odpowiedzialności karnej. Ponieważ bardzo wielu czołowych polityków — posłów do Parlamentu z ramienia MSZP już wcześniej trafiło do więzienia za pospolite przestępstwa oraz partia MSZP ("Węgierska Partia Socjalistyczna") zadeklarowała siebie spadkobiercą prawnym Węgierskiej Szocjalistycznej Partii Robotniczej (MSZMP), która była spadkobierczynią prawną Komunistycznej Partii Węgier - Magyar Kommunista Párt, członka Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, na podstawie decyzji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) z 2009 r, która stwierdziła, że II Wojnę światową wywołało dwóch nazistowskich przestępców wojennych - ludobójców: Hitler i Stalin oraz dwie partie nazistowskie: NSDAP i Komunistyczna Partia Związku Sowieckiego, można liczyć na to, że MSZP uznana zostanie jako partia nazistowska! W tym przypadku z dwóch przyczyn (partia nazistowska i przestępcza mafia) na podstawie Konstytucji zostanie rozwiązana. Woli druzgocącej większości wyborców stanie się wówczas zadość!
red.Roland Antoniewicz - Roland von Bagratuni
Budapeszt - Bruksela, lato 2010 r
2010. július 25., vasárnap
Dr.Doc.Morvai Krisztina: AZ ALKOTMÁNYOS JOGOK VÉDELMÉBEN
A szerkesztőség a beküldött és publikált kéziratokért semmilyen felelősséget nem vállal.
Dr.Doc.Morvai Krisztina:
- Dr. Morvai Krisztina docens: Szeptember 20 éjjel a fővárosban szabályos embervadászat folyt (megjelent: Wirtualna Polska napilap hasábjain 2007.02.19)
LENGYEL EREDETIBEN ÉS MAGYAR FORDÍTÁSBAN IS KÖZREADJUK ANTONIEWICZ ROLAND - ROLAND VON BAGRATUNI NAGYHERCEG MEGDÖBBENTŐ LENGYEL NYELVŰ TUDÓSÍTÁSÁT DR.MORVAI KRISZTINA DOCENS ÉS A CIVIL JOGÁSZ BIZOTTSÁG JELENTÉSÉT A 2006-OS GYURCSÁNYI BANDITIZMUSRÓL
W obronie konstytucyjnych praw - Doc.Dr.Krisztina Morvai: W nocy 20 września w stolicy odbywała się regularna nagonka na ludzi (Budapeszt - 2007-02-19 18:18)
Niedawno pióra red. Károlya Bán, pod tym tytułem popularna węgierska gazeta „Helyi Théma“ opublikowała wstrząsający wywiad z profesorką prawa karnego Uniwersytetu im. Lóránda Eötvösa w Budapeszcie, Doc.Dr.Krisztiną Morvai.
Znana węgierska opozycyjna prawniczka jest Współprezesem Cywilnego Komitetu Prawnego, który badał policyjny bandytyzm, który miał miejsce w Budapeszcie w dniu święta narodowego 50-lecia wybuchu antybolszewickiej Rewolucji 1956 roku, kiedy prowokatorzy policyjni (takich bandytów „policjantami“ nazywać nie można, do nich pasuje raczej o wiele trafniejszy przyimek „hitlerowski gestapowiec“, „stalinowski enkawudowiec“, „wymiotek Swobodana Miloszewicza“;, czy też „eksbolszewicki terrorysta“) najpierw w cywilnym przebraniu prowokowali, do oporu podjudzali świętujący tłum, a następnie wkraczali do akcji ich nielepsi umundurowani współprzestępcy, nie posiadający na swoich mundurach absolutnie żadnych przepisowych numerów i znaków rozpoznawczych. Niezidentyfikowani bandyci w niby policyjnych mundurach, prowadzili iście gestapowską nagonkę na bogu ducha winnych bezbronnych przechodniów oraz uczestników uroczystego wiecu opozycyjnej partii FIDESZ, dotkliwie pobijając i raniąc ich, a nawet wielu niewinnym wybijając oko. Bestialsko katowali leżących bezwładnie na ziemii bezbronnych, strzelali do bogu ducha winnych, spokojnych i speszonych przechodniów: do dzieci, starców, księży, turystów — obcokrajowców, zakochanych będących na randce, kobiet karmiących niemowlę, matki z dzieckiem na ręku czy pchających wózek, beztrosko świętujących staruszków — świadków pamiętnych dni, oraz zupełnie obojętnych przechodniów i gapowiczów, którzy o niewłaściwym czasie znaleźli się w niewłaściwym miejscu. Również Polaków — bohaterskich uczestników Poznańskiego Czerwca 1956 i beztroskich i wzniosłych dni solidarnościowego tryumfu początku lat osiemdziesiątych, który na Węgry przyjechali świętować do Bratanków.
Wszystko to przypominało raczej sceny z hitlerowskich łapanek i bestialskich pacyfikacji w okupowanej Warszawie. Bezprzykładny skandal, któremu Unia powinna wreszcie w radykalny sposób położyć kres! Jedno jedyne określenie pasuje do tych cynicznych bandytów Premiera Ferenca Gyurcsánya: moralnie zepsuci faszystowscy terroryści, zagrażający całej Europie, praworządności i demokracji! Tacy sami bandyci, jak ich chlebodawca, bo nie tylko bardzo wielu-wielu naocznych świadków, ale także miliony telewidzów stwierdziło, że genezę tego bezprzykładnego bandytyzmu wywołały te zamieszki, które miały miejsce kilka dni wcześniej, kiedy “spontanicznie“ zajęto gmach telewizji MTV. Były to rozruchy, perfidnie wygenerowane przez prowokatorów, których wraz ze swoimi współbandytami stale skomlącymi o „terrorystycznym zagrożeniu ze strony skrajnej prawicy“, którego na Węgrzech nie ma! — osobiście wynajął Premier Gyurcsány. Miliarder, który swojego majątku dorobił się w nieczysty sposób.
Nie twierdzę, że czegoś takiego na Węgrzech jeszcze nie było, bo było dokładnie wtedy, kiedy „pan“ Gyurcsány był jeszcze komunistą z przekonania i Wiceprezesem węgierskiego Komsomołu-Hitlerjugendu — KISZ-u! Wtedy w podobnie cyniczny i perfidny sposób, bezpieka dokonała całą perfidną serię obrzydliwych zniesławiających prowokacji przeciwko niżej podpisanemu, z ofiary i wroga komuny nr.1 kreując jakiegoś bliżej nieokreślonego moralnego „bandytę“.
Bo do dnia dzisiejszego nikt, absolutnie nikt jeszcze nie potrafi dać odpowiedzi na pytanie: skąd wzięli się pod telewizją kibice dwóch wrogich drużyn piłkarskich: Ferencvárosa oraz Újpestu i stanowili twardy rdzeń zamieszek?! Ludzie, którzy nigdy nie podali i nie podadzą sobie ręki, teraz nagle ni stąd ni z owąd w bratniej komitywie atakowali gmach telewizji, podjudzani przez cywilnych prowokatorów policyjnych, spośród których kilku w międzyczasie już zdenuncjowano! Raz zaczęty bandytyzm ciągnie za sobą dalsze, coraz bezczelniejsze i podlejsze prowokacje gyurcsányowskie. Otóż ostatnio „nieznani sprawcy“ strzelali z kałasznikowa do gmachu Komendy Głównej Policji, wybijając kilkadziesiąt szyb i potwierdzając wcześniejsze kłamstwo ministra — szefa URM o niby terrorystycznym zagrożeniu! (Sam Premier Gyurcsány bezpośrednio przed zamieszkami niby szczerze, ale z nieukrywaną dumą oznajmił: „kłamaliśmy rano i wieczorem, w dzień i w nocy, kłamaliśmy latami i będąc w rządzie absolutnie nic nie robiliśmy, a wybory wygraliśmy oszustwem...“) W tym wszystkim najdziwniejszą chyba rzeczą jest to, w jaki sposób przywódcami nibylewicowej, pseudosocjalistycznej partii mogą być moralnie wyzzuci multimiliarderzy i dlaczego prawdziwi socjaliści Europy bronią tych łotrów? Bo o ile mnie wiadomo, kapitał i kapitalizm w żaden sposób nie pasuje do lewicy! Marks, Engels i Lenin z rozpaczy przewracają się w swoich grobach! Po tym wszystko pozostało już tylko ostatnie pytanie: kiedy pseudosocjalistyczni kłamcy Gyurcsánya podpalą Reichstag, napadną na Radio w Gliwicach, a Europa wreszcie obudzi się?! Bo Hitler, Stalin, Aliyew, Kim-Ir-Sen i Türkmenbaszi również tak zaczynali... Węgrzy są przerażeni, nie bez powodu panicznie boją się powrotu „panów“ w skórzanych kurtkach i z ciemnymi okularami na nosach, tajnych aresztowań, bestialskich katowań i mordów. Staram się dosłownie tłumaczyć wstrząsające uwagi i spostrzeżenia Doc.Dr.Krisztiny Morvai i pytania autora red. Károlya Bána.
mgr.Roland Antoniewicz (Roland von Bagratuni)
Budapeszt - 2007-02-19 18:18
Wiosną na Węgrzech odbyły się wybory do Parlamentu i naród węgierski jednogłośnie obalił neofaszystowską dyktaturę pseudosocjalistów Gyurcsánya i jego bandy, wynikiem czego dzisiaj druzgicącą większość posłów stanowią przedstawiciele prawicy. "Warszawski ekspress" i tym razem (chociaż z kilkuletnim opóźnieniem!) dotarł do Budapesztu. Prawica uczyni wszystko, ażeby na Węgrzech znów była demokracja i naród, materialnie i moralnie zrujnowany przez pseudosocjalistów, znów żył w dobrobycie. Drugi rząd Premiera Viktora Orbána uczyni wszystko, ażeby zbadać rządowe przestępstwa pseudosocjalistów i wyłonić winnych, którzy pociągnięci zostaną do odpowiedzialności karnej. Ponieważ bardzo wielu czołowych polityków - posłów do Parlamentu z ramienia MSZP już wcześniej trafiło do więzienia za pospolite przestępstwa oraz partia MSZP ("Węgierska Partia Socjalistyczna") zadeklarowała siebie spadkobiercą prawnym Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (MSZMP), która była spadkobierczynią prawną Komunistycznej Partii Węgier - Magyar Kommunista Párt, członka Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, na podstawie decyzji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) z 2009 r, która stwierdziła, że II Wojnę światową wywołało dwóch nazistowskich przestępców wojennych - ludobójców: Hitler i Stalin oraz dwie partie nazistowskie: NSDAP i Komunistyczna Partia Związku Sowieckiego, można liczyć na to, że MSZP uznana zostanie jako partia nazistowska! W tym przypadku z dwóch przyczyn (partia nazistowska i przestępcza mafia) na podstawie Konstytucji zostanie rozwiązana. Woli druzgocącej większości wyborców stanie się wówczas zadość!
red.Roland Antoniewicz - Roland von Bagratuni
Budapeszt - Bruksela, lato 2010 r
- Dr. Morvai Krisztina docens: Szeptember 20 éjjel a fővárosban szabályos embervadászat folyt
(megjelent/opublikowano: Wirtualna Polska napilap hasábjain 2007.02.19)
Nemrég Bán Károly szerkesztő tollából, e cím alatt a népszerű magyar „Helyi Théma“ című újság tette közzé a budapesti Eötvös Lóránd Tudományegyetem büntetőjogi tanárával, Dr. Morvai Krisztina docensel készült megrázó interjút. Az ismert magyar ellenzéki jogásznő társelnöke a Civil Jogász Bizottsággnak, amely vizsgálta azt a rendőri banditizmust, amelyre sor került Budapesten az 1956-os bolsevista-ellenes Forradalom kirobbanásának 50. évfordulója nemzeti ünnepén,amikor rendőrségi provokátorok (az ilyen banditákat „rendőröknek“ nem lehet nevezni, őket talán inkább a „hitlerista gestápós“, „sztálinista enkávédés“, „Svobodán Milosevics ürüléke“, vagy „eksbolsi terrorista“ jóval találóbb név illetné meg) először civil ruhában provokálták, felheccelték a lelkesen ünneplő tömeget, majd akcióba léptek a nem különb egyenruhás bűntársaik, kiknek egyenruháján nem volt látható semmiféle szabályos azonosító jel és előírt szolgálati szám. A mintha rendőri egyenrúhákba bújt felis¬merhetetlenné vált banditák, igazi gestápós embervadászatot folytattak a vétlen és fegyvertelen járókelőkre és az ellenzéki FIDESZ párt naggyűlésének résztvevőire, akiket súlyosan megvertek és megsebesítettek, többüknek még a szemüket is kiverték. Bestiálisan bántalmazták a földön mozdulatlanul fekvő védteleneket, lőt¬tek a vétlen, békésen és nyugodtan sétáló megszeppent járókelőkre: gyerekekre, aggastyánokra, papokra, túristákra — külföldiekre, randin lévő szerelmes párokhoz, csecsemőjüket szoptató anyákhoz, gyermeküket karjukon cipelő vagy babakocsiban toló asszonyokhoz, lelkesen ünneplő öregemberekhez — az emlékezetes események szemtanúihoz, és a teljesen közömbös járókelőkhöz és bámulókhoz, akik a nem megfelelő időben a nem megfelelő helyre kerültek. Lengyelekre is — a Poznańi 1956 júniusi felkelés hős résztvevőire és a Solidarność nyolcvanas évek eleji győzelmének és felemelő napjainak résztvevőire, akik Magyarországra a Testvéreket jöttek ünnepelni.
Mindez inkább a hitleristák által (a második világháború idején) a megszállt Varsóban végrehajtott bestiális embervadászatokra és pacifikációkra emlékeztetett. Példátlan botrány, melynek az Európai Uniónak végre radikális módon véget kellene vetnie! Gyurcsány Ferenc miniszterelnök eme cinikus banditáira csak egyetlen jelző illik: morálisan romlott fasiszta terroristák, akik egész Európát, a törvényes rendet és a demokráciát veszélybe sodorják! Ugyan olyan banditák, mint a kenyéradójuk, mert nemcsak nagyon sok-sok szemtanú, de a tévénézők milliói is megállapították, hogy ennek a példátlan banditizmusnak a kiváltója azok a zavargások voltak, melyekre néhány nappal korábban került sor, amikor “spontán módon“ elfoglalták az MTV televízió székházát. Ezek olyan zavargások voltak, melyeket alattomos módon olyan provokátorok generálták, akik a banditatársaikkal egyetemben állandóan a „a szélsőjobboldali terrorveszélyről“ vonítottak, amely Magyarországon nem létezik! — őket személyesen Gyurcsány miniszterelnök bérelte fel. Egy olyan milliárdos, aki a vagyonát nem tiszta módon szerezte meg.
Nem állítom, hogy Magyarországon ilyesmi még nem volt, mert pontosan akkor, amikor Gyurcsány „úr“ még hithű kommunista volt és alelnöke a magyar komszomolnak-hitlerjugendnek — KISZ-nek! Akkor hasonlóan cinikus és sunyi módon, az állambiztonságiak alulirott ellen egy sor aljas és mocskos lejáratót provokációt hajtottak végre, amikor a kommunizmus 1. számú ellenségéből valamiféle közelebbről meg nem határozott erkölcsi „banditát“ kreáltak.
Mert a mai napig senki, absolút senki még nem volt képes választ adni arra a kérdésre: hogyan kerültek a televízió székház elé két, egymással szemben ellenséges focidrukkerek: a Ferencváros és az Újpest rajongói és ők képezték a zavargások kemény magját?! Olyan emberek, akik soha nem nyújtottak egymásnak jobbot és nem is fognak nyújtani, most egyszerre csak baráti-haveri egyetértésben megtámadták a tévé székházat, miközben civil rendőrségi provokátorok uszították őket a támadásra, akik közül néhányat már sikerült azonosítani és leleplezni! Az egyszer elindított banditizmus újakat vonszol maga után, amelyek mind szemtelenebb és aljasabb gyurcsányi provokációk. Tudni kell, hogy legutóbb „ismeretlen tetesek“ egy kalasnikovból rálőttek a rendőrség főhadiszállására, ahol néhány ablakot összetörtek és alátámasztották a kancelláriaminiszter korábbi hazudozásait az állitólagos terrorista veszélyről! (Maga Gyurcsány miniszterelnök közvetlenül a zavargások előtt mintha őszintén, de nem titkolt büszkeséggel kijelentette: „hazudtunk reggel és este, éjjel és nappal, hazudtunk évekig és a kormányon abszolút semmit nem csináltunk, a választásokat is csalással nyertük meg...“) Ebben az egészben a legfurcsább dolog talán az, hogy egy mintha baloldali, mintha szocialista pártnak, hogyan lehetnek a vezetői erkölcsileg lezüllött multimilliardosok és Európa igazi szocialistái miért védik ezeket a gazembereket? Mert amennyire tudom, a tőke és a kapitalizmus sehogyan sem férnek össze a baloldalal! Marx, Engels és Lenin kétségbeesetten forgolódnak a sírjaikban! Mindezek után már csak egyetlen kérdés marad: Gyurcsány álszocialista hazudozói mikor fogják felgyújtani a Reichstagot, mikor támadják meg a Gleiwitzi Rádiót, és Europa végre mikor fog felébredni?! Mert Hitler, Sztálin, Aliyew, Kim-Ir-Szen és Türkmenbasi szintén így kezdték... A megrökönyödött magyarok nem véletlenül félnek a sötét szemüveges, bőrkabátos „urak“ visszatérésétől, a titkos letartóztatásoktól, bestiális vallatásoktól és gyilkosságoktól. Igyekeztem szó szerint tolmácsolni Dr.Morvai Krisztina docens asszony megsöbbentő észrevételeit és megjegyzéseit valamint Bán Károly szerkesztő úr kérdéseit.
Antoniewicz Roland (Roland von Bagratuni) Budapest - 2007-02-19 18:18
Észrevételeket, javaslatokat erre a címre kérjük: inacio.angelos@yahoo.com
Magyarországon idén tavasszal sor került az országgyűlési képviselői választásokra és a magyar nemzet egyhangúlag megdöntötte Gyurcsány álszocialistáinak és bandájának neofasiszta diktatúráját, minek eredményeként ma az országgyűlési képviselők elsöprő többségét a jobboldal képviselői képezik. A "Varsói gyors" most is (bár néhány éves késéssel!) befutott Budapestre. A jobboldal mindent megtesz annak érdekében, hogy Magyarországon ismét demokrácia legyen és az álszocialisták által anyagilag és erkölcsileg megnyomorított nemzet ismét jólétben éljen. Orbán Viktor miniszterelnök második kormánya mindent megtesz annak érdekében, hogy kivizsgálja az álszocialista kormány által elkövetett bűncselekményeket és a felelősöket büntetőjogi felelősségre vonja. Mivel nagyon sok MSZP-s vezető politikus közönséges bűncselekmények elkövetése miatt már korábban börtönbe került, valamint az MSZP nevű párt kinyilvánította azt, hogy a Magyar Szocialista Munkáspárt jogutódja, amely a Magyar Kommunista Pártnak, az SZKP tagszervezetének a jogutódja volt, az EBESZ 2009-es határozata alapján, amely megállapította, hogy a II. Világháborút két náci háborús bűnös tömeggyilkos: Hitler és Sztálin és két náci párt: az NSDAP és az SZKP robbantotta ki, számítani lehet arra, hogy az MSZP náci pártnak lesz nyilvánítva! Ebben az estben két okból (nácipárt és bűnszövetkezet) az Alkotmány értelmében felszámolásra kerül. A választók elsöprő többsége akarata végrehajtásra kerül!
Antoniewicz Roland - Roland von Bagratuni
Budapest - Brüsszel, 2010. nyara
A MAGYARRÓL LEFORDÍTOTT EREDETI LENGYEL NYELVŰ INTERJÚ - PRZETŁUMACZONY Z WĘGIERSKIEGO ORYGINALNY POLSKO-JĘZYCZNY WYWIAD:
Wkrótce zakończy swoją pracę Cywilny Komitet Prawny, który powstał w interesie zbadania krwawych budapeszteńskich wydarzeń z dnia 23 października 2006 roku i według oczekiwań 23 lutego przekaże opinii publicznej swój raport — podkreśliła profesorka prawa karnego i Prezes Komitetu Doc.Dr.Krisztina Morvai. Prawnicy absolutnie niezależni od polityki, wyciągnęli z tych zamieszek zupełnie inne wnioski, niż zamówieni przez Premiera członkowie Komitetu Gönczöla, którego spostrzeżenia można krótko określić tak: wszystcy są winni. A więc faktycznie nikt.
— Dla nas nie było uspokajające to, że zagadnienie odpowiedzialności badała taka komisja która jest mocno przywiązana do rządu — podkreśliła na wstępie Doc.Dr.Krisztina Morvai z Uniwersytetu im.Lóránda Eötvösa w Budapeszcie. — Dlatego nas siedmiu powołało dożycia taką organizację cywilną. Początkowo skupiliśmy się tylko na wydarzeniach z 23 października, ale okazało się, że jest to niemożliwe, bo istnieje organiczny związek między 18 września (dzień szturmu „motłochu“ przeciwko gmachowi MTV), z wydarzeniami których genezą była przemowa w Balatonöszöd (Premier Gyurcsány przyznał się tu przed gronem swoich współprzestępców z eksbolszewickiej partii socjalistycznej, że „kłamaliśmy rano i wieczorem, w dzień i w nocy, kłamaliśmy latami i nic nie robiliśmy, wybory wygraliśmy oszustwem!“...) z 23-ego października. Po oblężeniu gmachu MTV policja ukrzepiła się już w grupową siłę, nastąpiła cała seria rozpędzania tłumu wraz z samowolnymi aresztowaniami, policyjną brutalnością, krwawo pobitą młodzieżą.
Postawiono kordon
— Ogółem względem pół tysiąca obywateli wszczęto postępowanie karne, podczas kiedy urzędowa propaganda mówiła o zaledwie kilku tuzinach rozrabiaków...
— Wysłuchaliśmy takich młodych, których pobito. Pewnej dziewiętnastoletniej studentce z głowy lała się krew, przez osiem dni była w areszcie i nie pozwolono jej umyć się tak długo, aż nie zawleczono jej przed sąd. Wydarzenia z 23 października zbadaliśmy z minuty na minutę, z godziny na godzinę. Ludzi uwięziono tak, że nie istniały podstawy prawne zastosowania tymczasowego aresztu. Dwieście ludzi trafiło w ten sposób do aresztu, a już w osiemdziesięciu procentach przypadków sąd drugiej instancji prawomocnie stwierdził, że postępowanie policji naruszyło prawo. W kręgach sądowych krążą takie informacje, że zwolnieni zostaną ci sędziowie, którzy ogłosili uniewinniające wyroki.
— Na co wskazują dotychczasowe wyroki?
— Sądy orzekły, że czystą obecność tych osób na miejscu wydarzeń nie można rozumować jako naruszenie prawa. Ale to i dotychczas stanowiło niewzruszoną zasadę sędziowską. Niewzruszoną zasadą jest również i to, że nie można orzec tymczasowego aresztowania, jeżeli nie istnieją ku temu podstawy prawne. Ale niewzruszoną zasadą sędziowską jest także i to, że prawo do zebrania można ograniczać tylko podczas naprawdę nadzwyczajnych wąskich ram. Na nasze zapytanie, że wogóle kto i na jakiej to zasadzie podjęto rozporządzenia policyjne o zamknięciu kordonem policyjnym i płotem placu przed Parlamentem, które doprowadziły do zamieszek, Minister Sprawiedliwości i Organów Porządkowych odpowiedział, że to decyzja komendanta stołecznej policji gen. Pétera Gergényiego. Niesłychana rzecz, że minister używając żargonu policyjnego, depcze konstytucyjne prawa na największym naszym święcie narodowym.
— Podczas święta narodowego prawo o zebraniach-wiecach jest nieważne. Innymi słowami zaproszono cały naród, a potem postawiono kordon...
— My również w ten sposób interpretujemy Konstytucję. W naszym posiadaniu jest mnóstwo zdjęć video, fotografii, pisemnych relacji. Wysłuchaliśmy prawie sto ofiar i naocznych świadków, co więcej: spotkaliśmy się również z sobą już osądzoną.
— Najcięższy wyrok to kara więzienia dwóch i pół roku. Co o tym jest wiadome?
— Tego młodzieńca skazano wyłącznie na podstawie zeznania policjantów. Gość wziął udział we wiecu największej partii opozycyjnej, za kraty trafił na podstawie zeznań wbudowanych w tłum, wyglądających na demonstrantów, zamaskowanych kapturami policjantów-prowokatorów. Na marginesie tego należy wyjaśnić: jakie jest zadanie policji w praworządnym państwie podczas imprezy masowej? Podczas zebrań-wieców zadaniem policji jest obrona i zabezpieczenie prawa o zebraniach-wiecach, czyli obrona demonstrantów. Zwykło się wbudowywać cywilnych policjantów w tłum, ale tylko po to, ażeby szybko i fachowo można było zdenuncjować i odizolować prowokatorów, ażeby nie zakłócali imprezy. Jest to olbrzymia różnica w stosunku do tego, że w tłumie byli zakapturzeni, wyglądający na demonstrantów policjanci w cywilu, którzy na tłum wpływali podniecająco, wzywając go do gwałtu.
— Czy badanie wykazało, że w aresztach policyjnych obchodzono się nieludzko z aresztantami?
— Podczas wysłuchiwania relacji już lały się nam łzy, kiedy jednogłośnie i wielokrotnie relacjonowano takie zdarzenia, że dla przykładu studenci czy studentki z zawiązanymi oczyma musieli klękać w otoczeniu strażników z podniesionymi pałkami gumowymi, którzy trzaskali nimi i powtarzali w kółko: „no to teraz błagaj o życie!“ Byli tacy rodzice, którzy mdleli na rozprawie swoich dzieci, kiedy swoje dzieci zobaczyli pokrwawione, a na dodatek wszystkiego cuchnące, bo całymi dniami nie pozwalano im umyć się! Jest rzeczą frapującą, że w urzędowych raportach dotychczas o tym nie padła mowa, że przemilczają to! (Wśród członków komisji Gönczöla oraz doradców Premiera Gyurcsánya aż mnoży się od wysokiej rangi byłych esbeków! — przyp. tłum.) Według litery prawa postępowanie policyjne może jedynie tak długo trwać, aż nie osiągnie celu. Wbrew temu, ludzi goniono i prześladowano, pędzono za nimi do klatek schodowych, młodych wywlekano z pomieszczeń na kubły śmieciowe. Noc 20-go września w stolicy był prawdziwym polowaniem na ludzi, podczas którego pobijano bogu ducha winnych przechodniów.
— Czy wasze badania zajmowały się także zagadnieniem odpowiedzialności?
— Drugim naszym zadaniem było badanie zagadnienia praworządności. Konkretnie pytaliśmy się, kto wydawał rozkaz używania grupowej siły, kto wydawał rozkaz na poganianie tłumu w kierunku wiecu partii opozycyjnej? Pytaliśmy się także tego, czy rząd dawał jakiekolwiek instrukcje? Chwilowo nie ma odpowiedzi. Chcielibyśmy osiągnąć, ażeby grupy tych, których prawa naruszono, otrzymali moralne i materialne zadośćuczynienie. No i oczywiście najważniejszą rzeczą jest: takie przypadki nigdy więcej nie mogły powtórzyć się. Bo jeżeli chirurdzy wyciągają komuś z pleców dwadzieścia gumowych pocisków, wówczas jest rzeczą jednoznaczną, że uciekał, czyli postępowanie względem niego było nieproporcjonalne do wymogów sytuacji, czyli było bezprawne. Jeżeli komuś wybiją lub wystrzelą oko, jest wówczas jednoznaczne, że broń tą używano wbrew wszelkim normom zawodowym i międzynarodowym. Wyjaśnieniem prawdy chcielibyśmy osiągnąć zrehabilitowanie niewinnych i sanację będących w toku postępowań. Oczywiście trzeba dokonać ostrą różnicę między ofiarami i elementami awanturniczymi, a względem kogo jest umotywowane wszczęcie postępowania karnego lub administrcyjnego, trzeba je przeprowadzić. Ale jest rzeczą interesującą, że akurat tego nie spotkaliśmy.
— Czy wyjaśnienie rzeczywistości może wspomóc prewencję?
— Zagadnienie prewencji jest bardzo ważne, szczególnie ze względu na zbliżający się termin święta narodowego 15 marca. Prawda, że bardzo niepokojące są wiązane z tym wiadomości. Prosto z mostu zapytaliśmy się przywódców policyjnych, czy chcą zastosować takie środki przymusu, jakie miały miejsce 23 października? Czy można znów liczyć na atak konnicy, wywijanie szablami, a jak przedstawia się sprawa z pociskami gumowymi? Również i te pytania służą prewencję. Ale naszą najważniejszą dewizą jest przejrzystość i sukcesywne informowanie społeczeństwa cywilów. Bo bez cywilnej kontroli demokratyczna policja nie może działać. Niespostrzeżenie trafiliśmy w taką sytuację, w której byliśmy w latach sześćdziesiątych-siedemdziesiątych. Kraj nasz znów poszeptuje. Po szesnastu latach, w wolnym kraju mówimy poszeptując, strzelamy oczami, boimy się. O tym mów ta historia. O zastraszaniu ludzi. Społeczeństwo musi powrócić do korzeni. Bo w końcu upadek komuny to nie tylko wymiana Trabantów na Ople i Fordy, ale przede wszystkim wolne życie w wolnym kraju. Celem Komisji jest pomoc w przywróceniu demokracji, praworządności i uszanowania praw człowieka. Jeżeli problemy zostaną zmiecione pod stół, może to nie udać się. Ale straszne jest takie informowanie tłumów, którego celem jest cyniczne wodzenie za nos społeczeństwa i przepłukiwanie mózgów.
— Czy Komisja pracę swoją zakończy raportem?
— Zadecydowaliśmy, że powołamy do życia fundację i będziemy kontynuować pracę w interesie obrony praw człowieka. Bo z wielu względów jest to bezprecedensowe, co dzieje się na Węgrzech. Bezprecedensowe, bo w mieszczańskiej demokracji jest rzeczą niezwykłą to, że dochodzi do takiej, wołającej o pomstę do nieba denuncjacji, jaka nastąpiła z podaniem do publicznej wiadomości kłamstw Premiera podczas spotkania w zamknięym gronie arbaiterów partyjnych w Balatonöszöd. W Europie jeszcze nie było przykładu na to, że ktoś pozując w barwach partii socjaldemokratycznej, wyskakuje z programem dobrobytu, a po wyborach oznajmia, że wszystko to było wierutnym kłamstwem. Po takich przypadkach w prawdziwych demokracjach prawdziwi panowie podają się do dymisji. To, że ktoś rękoma-nogami kurczowo ciągnie do władzy, już samo w sobie jest sytuacją abnormalną. Nie jest zaskakujące, że ludzie są głęboko oburzeni, czują się pokrzywdzeni i zniesławieni i dlatego wychodzą na ulicę.
Wstęp i przekład z węgierskiego: Roland Antoniewicz (Roland von Bagratuni)Budapeszt, 15 lutego 2007. A bevezetőt írta és magyarról fordította: Antoniewicz Roland (Roland von Bagratuni)Budapeszt, 2007. február 15. Közreadta: Wirtualna Polska című napilap Varsó
Észrevételeket, javaslatokat erre a címre kérjük: inacio.angelos@yahoo.com
niedziela, 25 lutego 2007 17:34
Dzisiaj ponad osiem tysięcy ludzi zebrało się przy budynku Terror Háza - Budynku Terroru w Budapeszcie, demonstrować przeciwko bolszewickiemu faszyzmowi. Budynek ten był kiedyś siedzibą węgierskiej bezpieki - ÁVH, gdzie bezprawnie więziono i katowano Patriotów! Pięć lat temu dzięki pieniądzom bogatej historyczki dr.Márii Schmidt, w budynku tym otwarto Terror Háza - Dom Terroru. Jest to muzeum, upamiętniające cierpienia uczciwych Węgrów i bandyctwo komunistów i spokrewnionych z nimi faszystów. Z wiadomych przyczyn, budynek ten jest ością w oku takich, jak Premier Ferenc Gyurcsány i jemu podobni. Gyurcsány niestety postąpił nowy krok w kierunku dyktatury: 89%-ami głosów wybrano jego prezesem eksbolszewickiej partii socjalistycznej! Otoczony byłymi generałami bezpieki, Lew szykuje się do skoku! Urząd Ochrony Państwa już wydał komunikat o swoich bezprawnych poczynaniach: będą obserwować tysiące Węgrów z prawicy, kontrolować ich listy,podsłuchiwać ich rozmowy. Jak za Hitlera i Stalina! Wszystko to zamiast zająć się wreszcie prawdziwymi przestępcami: kliką Premiera Gyurcsánya! Następnym krokiem będzie chyba uroczyste otwarcie (orkiestra, przemówienia itd.) obozu koncentracyjnego dla Prawicy razem z krematorium i wysypiskiem kości...
Europo, śpisz?! Bolszewicki faszyzm odradza się!
Podziel się:
Trackback: http://bloog.pl/id,1424318,trackback
piątek, 23 lutego 2007 18:00
Módlcie się za nas Bracia Polacy...
Czasami zastanawiam się, czy warto cokolwiek napisać, bo o tych samych rzeczach bez przerwy pisze cała węgierska opozycja, która obecnie już w 80% cieszy się sympatią wyborców, czyli gdyby dzisiaj był wybory — z oszałamiającą przewagą zwyciężyłaby partia Viktora Orbána --- FIDESZ MPP. Ale pisze o tym cała prawica europejska, o machlojkach bandy Premiera Ferenca Gyurcsánya — i nic! Groch o ścianę! W kulturalnym, naprawdę demokartycznym kraju cały rząd podałby się już do dymisji. Ale na Węgrzech demokracja niestety znikła. Zjadł ją Ferenc Gyurcsany, kiedy cynicznie oznajmił: „kłamaliśmy rano i wieczorem, dzień i w nocy, kłamaliśmy latami...“ A ludzie coraz bardziej boją się. Boją się, bo Ferenc Gyurcsány za Jánosza Kádára był szefem węgierskiego Komsomołu - KISZ-u i doskonale wie, jak należy korzystać z „usług“ bezpieki. I wie, jak bezpiekę należy od nowa postawić ją na nogi, aby potem skutecznie pleniła opozycję. Bo w węgierskiej dyktaturze nibysocjalistow i pseudoliberałow absolutnie wszystko jest możliwe. Absolutnie wszystko po 23 października 2006 roku, kiedy przebrani za policjantow anonimowi bandyci strzelali do spokojnych przechodniów, godzinami gonili po Budapeszcie matki z dzieckiem, starców o laskach, inwalidów o kulach itd. Wszystko wskazuje na to, że szajka Gyurcsanya na stałe chce zadomowić się w budapeszteńskim Parlamencie — wbrew zasadom demokracji, wbrew Unii Europejskiej, wbrew zdrowemu rozsądkowi. 23 października „tylko strzelali do tłumu“, „tylko“ maltretowali bogu ducha winnych przypadkowych przechodniów, w tym obcokrajowców, w tym Polakow, którzy razem z Braćmi Węgrami chcieli cieszyć się i radować ze święta 50-tej Rocznicy Rewolucji 1956 roku --- i ich rownież pobito, znieważono, obrażono...
Jest takie węgierskie przysłowie „kutyából nem lesz szalonna“ — czyli: „z psa nie będzie słoniny“. Tak samo ze złodzieja-kłamcy-oszusta nie będzie uczciwego Premiera! Ale ponieważ Premier w rękach ma władzę, jest stokrotnie niebezpieczniejszy od „zwykłego śmiertelnika“! Nasze pokolenie przeżyło już prześladowania gestapowsko-esbeckie, kiedy do spacerującego przechodnia nagle podjechała szara „Pobieda“ z oknami zasłoniętymi firankami, wyskoczyło z niej dwóch dryblasów o tępych gębach i przechodnia bezceremonialnie wciągnęli do samochodu! A rodzina i znajomi po raz ostatni widzieli jego żywego i całego... Hitler i Stalin. Byli kumplami tak długo, aż poróżnili się o łup — o Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię. Bo i jeden i drugi opryszek chciał więcej! Głód bandyty rośnie w trakcie pożerania ofiar. „Towarzysze“ agitatorzy z PZPR, WSPR, KPZR, KPCZ itd. o jednym, bardzo ważnym fakcie zapominali informować naród karmiony kłamliwymi bzdurami: przecież to Stalin podarował swastykę Hitlerowi! Razem z czerwonym sztandarem! Bo swastyka początkowo miała być symbolem ruskich komunistów! Nawet wydrukowali go jako tło dwugłowego rosyjskiego orła na banknocie 250-rublowym, wydanym w 1917 roku, po bandyckim puczu 7 listopada, kiedy pomordowano o wiele więcej uczciwych ludzi, niż to w podobnym bandyckim przedsięwzięciu uczynił Hitler! Między komunizmen a nazizmem nie ma absolutnie żadnej różnicy, tylko opakowanie jest inne! Ale rosyjscy komuniści byli większymi nazistami, bo niczym medykament powodujący rozwolnienie, pędził ich sen o Wielikorusach! Jeżeli dokonamy smutnego bilansu: gdzie zginęło więcej niewinnych ofiar: w stalinowsko-bierutowsko-pickowsko-rákosiowsko-dejowsko-dimitrowskich gułagach, czy w hitlerowskich Konzentrazions Lagerach — okaże się, że komunistyczni bandyci byli o wiele większymi mordercami! Właśnie dlatego również w unijnym prawodawstwie faszyszm i komunizm trzeba sprowadzić do wspólnego mianownika! I to od zaraz, póki nie będzie az późno! Bo komunizm ma to do siebie, że odradza się jak pleśń, jak gruźlica, jak menda, jak zapalenie płuc! A najgroźniejsze choroby trzeba profilaktycznie wytępić!
Módlmy się za dusze Tych, których katowali i mordowali bezbożni faszyści i komuniści i módlmy się, żeby JUŻ NIGDY WIĘCEJ NIE BYŁO ANI KOMUNIZMU, ANI FASZYZMU, ANI SOCJALIZMU i nie było komunistów-socjalistów-faszystów i podobnych sukinsynów!
Zdrowaś Mario Łaskiś Pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławion owoc żywota Twojego: Jezus!...
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królewstwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na Ziemii, chleba naszegopowszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw od złego!... Amen.
Bądźcie z nami solidarni i módlcie się za nas, Bracia Polacy... Tak, jak to robiliście na początku lat osiemdziesiątych — w latach tryumfu Solidarności, która w końcu wbrew podłym, aroganckim i cynicznym zamierzeniom Szatana — zwyciężyła!
środa, 21 lutego 2007 21:40
Szczerze ucieszyłem się z tej wiadomości i z zainteresowaniem oglądałem dziennik telewizyjny w Magyar Televízió. Nadęte i zarozumiałe gęby cynicznie oszukujących naród i świat najróżniejszego kalibru tępogębych, głupiojasiatych maffiozo z szajki Gyurcsánya, którzy swoimi spojrzeniami jak gdyby szeptali: „a niech sobie przyjeżda, my swoje, a on swoje!“ „Co z tego, że przyjechał — i tak demokarcja już niedługo potrwa, w końcu jesteśmy jednak lepsi od bandy Kim-Ir-Sena, Stalina, Swobodana i podobnych…“
Z drugiej strony pewne w swoją prawdę nieco speszone spojrzenia głęboko wierzących w demokarcję, ale jeszcze bardziej bojących się nagiej rzeczywistości gotowych na wszystko opozycjonistów, którzy wreszcie jasno i zwięźle powiedzieli: NIE!
I cóż z tego? Przecież oszust do śmierci pozostanie oszustem, kłamca kłamcą, złodziej złodziejem! A Premier Gyurcsány , który podstępnie dorwał się do władzy, cynicznie i otwarcie szydzi teraz z demokracji , z bezczelnym kpiąco-aroganckim uśmieszkiem mówiąc do milionów: „kłamaliśmy w dzień i w nocy, rano i wieczorem, kłamaliśmy latami i nic nie robiliśmy, a wybory wygraliśmy oszustwem“.
Czyżby w Spandau, tam gdzie latami siedział podobny do niego Rudolf Hess, albo w Sing-Sing nie byłoby dla niego miejsca?
Na Węgrzech prawie wszystcy boją się. Boją się, że jutro nie będzie już co jeść, bo Gyurcsány swoimi coraz to nowszymi głupimi, bezsensownymi podatkami i pseudoreformami wszystkie pieniądze wykardnie im z kieszeni, bo w końcu demagogia i puste słowa kosztują najwięcej!
Boją się, że wróci banda esbeków oraz bandytów z Gwardii Robotniczej i znów rozpoczną się nocne aresztowania i znikanie ludzi. „Wyszedł z domu i nie wrócił…“ – sam ile razy w nocy zrywałem się z przestrachem, kiedy budził mnie zgrzyt hamulców samochodowych pod oknem. Bo mnie również kilkanaście razy w ten sposób zabierano.
Raz, to nawet esbeccy bandyci byli na tyle bezczelni, że zaczekali, aż odprowadzę żonę do szpitala rodzić. I w środku nocy wdarli się do szpitala, jak pijani esesmani i wywlekli mnie sprzed łóżka żony, która kilkanaście minut temu urodziła moją najstarszą córkę! W nocy, do szpitala! Było to w 1968 roku, kiedy głośno i bez ogródek stwierdziłem, że napaść sowieckich faszystów na dubczekowską Czechosłowację to otwarta agresja! Kiedy wiwatowałem: At' žije Dubček, at' žije Svoboda, at' žije Československo!
Esbecy z Ambasady PRL oczywiście od razu ogłosili mnie „wrogiem narodu polskiego, sowietów i klasy robotniczej“. Bujda na resorach! To oni byli wrogami narodu, zdrajcami-kolaborantami! I to obu narodów! Bo nikt tyle niezaszkodził tysiącletniej przyjaźni polsko-węgierskiej, co ci zbirowie z Ambasady PRL z pyszną zarozumiałością udawający dyplomatów! Taki Zenon Tarnowski, Bogumił Dąbrowski, Jerzy Barnert, Stanisław Ogórek… — na wymioty zanosi się chce człowiekowi, kiedy przypomni sobie tych zbirów komuny!
Ale komuna wcale nie padła! Są bandyci, którzy wszystkimi siłami starają się ją wskrzesić , podczas kiedy latami plują w eter steki kłamstw na filary opozycji , tak jak to czynili ze mną , kiedy dzięki swoim wbudowanym wszędzie esbeckim szczekaczkom, latami mnożyli do sześcianu stalinowsko-kagebowskie bujdy na resorach.
- byli członkami i funkcjonariuszami partii hitlerowskiej, mussolinistycznej i kommunistycznej;
- studia wyższe ukończyli dzięki temu, że „zasługą“ ich rodziców lub dziadków był udział w bandyckich walkach „rodzimego i międzynarodowego ruchu robotniczego“ – czyli w pospolitych masowych morderstwach i ucisku ludności;
- jako sędziowie różnych sądów brali udział w koncepcyjnych rozprawach i na podstawie fałszywych zeznań i „dowodów“ skazywali opozycjonistów;
- jako generałowie, oficerowie, podoficerowie i wtyczki bolszewickiego Gestapo – najróżniejszych bezpiek (Securitate, KGB, STASI, Służba Bezpieczeństwa MO, Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, Departament III Bezpieczeństwa Państwowego MSW Węgier, Státní Bezpečnost’ itd.) — prześladowali członków opozycji, pisali na nich donosy, mordowali ich
- jako funkcjonariusze państwowi i partyjni, po 1988 roku udział wzięli w rozgarbieniu majątku narodowego (te majątki należałoby skonfiskować, bo są to mafijne majątki!)
- za komuny stali się funkcjonariuszami administracji państwowej lub dyrektorami przedsiębiorstw państwowych, Prezesami spółdzielni produkcyjnych i rolnych itp. na wyraźny wniosek organów partyjnych lub bolszewickiego Gestapo
Bez takiego przepisu prawnego, ważnego na Całą Europę, zachodzi potężne niebezpieczeństwo powalenia demokarcji europejskiej i Unii przez tych bandytów, którzy korzystając z nadarzającej się okazji, wbudują się do wszystkich urzędów i organów unijnych, a potem Unię jednym kopnięciem rozwalą od wewnątrz!
Jest to wizja bardzo realna! Znam doskonale mentalność tych bandytów, bo nie tylko przez dziesięciolecia prześladowali mnie, więc miałem okazję rozparcować ich, ale korzystając z nadarzającej się okazji — sam wbudowałem się w ich szeregi i szczegółowo ich śledziłem, szkodziłem im, gdzie i jak tylko to było możliwe! Po prostu spłacałem im rachunek „długu“... I w latach 1984—1988 właśnie za to chcieli wdeptać mnie w beton, dokonując przeciwko mnie szereg nieudanych zamachów i cynicznych, podłych prowokacji. To ja wygenerowałem i katalizowałem detronizację Jánosa Csermaneka (bandycki pseudonim János Kádár ) i w końcu upadek światowej komuny!
Obawiam się, że potężne tajne fundusze KGB, które teraz leżą w różnych tajnych sejfach zachodnich lub w kieszenaich najróżniejsych Borysów Abramowiczów, będą również źródłem finansowym obalenia demokracji Europy! Bo to, co Ruskom nie uadało się zrobić w dobie zimnej wojny przez domonstrowanie siły i finasowanie bandyckich partii komunistycznych Europy Zachodniej, takich bandytów również jak agent KGB Romano Prodi! — teraz zdobędą wygodnie i bez trudu rozwalając Europę od środka! Bo zybt demokartyczna Europa jest bezsilna i bezbronna! Nie powinno dochodzić do takich wypadków, że agenci KGB tarfiają na najwyższe stopnie władzy!
Jest takie węgierskie przysłowie: lepiej jest bać się, niż za późno przestarszyć się...
Podziel się:
Trackback: http://bloog.pl/id,1403440,trackback
Kiedy beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia
(2011-07-26)
(fot. Roland von Bagratuni)
red.Roland von Bagratuni-Antonyan-Antoniewicz:
Հայր մեր որ յերկինս ես,
սուրբ եղիցի անուն Քո։
Եկեսցէ արքայութիւն Քո։
Եղիցին կամք Քո
որպէս յերկինս եւ յերկրի։
Զհաց մեր հանապազորդ
տուր մեզ այսօր։
եւ թող մեզ զպարտիս մեր,
որպէս և մեք թողումք
մերոց պարտապանաց։
եւ մի տանիր զմեզ ի փորձութիւն։
այլ փրկեա զմեզ ի չարէ։
Զի քո է արքայութիւն
եւ զօրութիւն եւ փառք
յաւիտեանս
Ամեն
Mi Atyánk, aki a mennyekben vagy,
Szenteltessék meg a Te neved,
Jöjjön el a Te országod,
Legyen meg a Te akaratod,
Amint a mennyben, úgy a földön is.
Mindennapi kenyerünket
add meg nekünk ma,
És bocsásd meg vétkeinket,
Miképpen mi is megbocsátunk
az ellenünk vétkezőknek,
És ne vígy minket kísértésbe,
De szabadíts meg a gonosztól.
Mert Tiéd az Ország, a Hatalom és a Dicsőség Mindörökkön Örökké. Ámen
Pater noster, qui es in cælis,
Sanctificetur nomen tuum,
Adveniat regnum tuum,
Fiat voluntas tua,
Sicut in cælo et in terra.
Panem nostrum quotidianum
da nobis hodie,
Et dimitte nobis debita nostra,
Sicut et nos dimittimus
debitoribus nostris.
Et ne nos inducas in tentationem,
Sed libera nos a malo.
Πάτερ ἡμῶν ὁ ἐν τοῖς οὐρανοῖς
ἁγιασθήτω τὸ ὄνομά σου•
ἐλθέτω ἡ βασιλεία σου•
γενηθήτω τὸ θέλημά σου,
ὡς ἐν οὐρανῷ καὶ ἐπὶ τῆς γῆς•
τὸν ἄρτον ἡμῶν τὸν ἐπιούσιον
δὸς ἡμῖν σήμερον•
καὶ ἄφες ἡμῖν τὰ ὀφελήματα ἡμῶν,
ὡς καὶ ἡμεῖς ἀφίεμεν
τοῖς ὀφειλέταις ἡμῶν•
καὶ μὴ εἰσενέγκῃς ἡμᾶς εἰς πειρασμόν,
ἀλλὰ ῥῦσαι ἡμᾶς ἀπὸ τοῦ πονηροῦ.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie
święć się imię Twoje;
przyjdź królestwo Twoje;
bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi;
chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj;
i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom;
i nie wódź nas na pokuszenie;
ale nas zbaw od złego.
Albowiem Twoje jest Królestwo, i moc, i chwała na wieki wieków. Amen.
(Gazeta Polska - 2011-12-01)
Gdybym nie widział tego samego na Węgrzech, powiedziałbym dziwne! Straszne! Tu nie tylko o to chodzi, że znikną Pomniki Narodzin Solidarności! Znikną symbole polskiego przemysłu! Bez względu na poglądy polityczne, w Polsce w tym okresie, kiedy tu żyłem (1947-1967), a potem gęsto przyjeżdałem (do 1989), wszystcy byli dumni i ze Stoczni Gdańskiej, z poznańskiej Wiepofamy, Stomilu, Cegielskiego, z wrocławskiego PAFAWAG i tak dalej. Nie znam szczegółów prywatyzacji polskiego przemysłu, bo byłem bardzo zajęty innymi sprawami.
Na Węgrzech sprawa powrotu demokracji wyglądała inaczej, jak w Polsce, chociaż tutaj ruszyły pierwsze przemiany. Już Károly Grósz (jeszcze komunista z przekonania i ciężko chory alkoholik) rozpoczął serię reform, wcale nie naśladując pseudo reformy Gorbaczowa! Po prostu wreszcie przypomniał sobie (albo raczej przypomniano jemu butelką Wódki Wyborowej made in PRL), że do tych zmian, które wprowadził w PRL Gomułka, na Węgrzech niestety jak dotychczas jeszcze nie doszło!
Było wręcz odwrotnie: gorzej jak w Związku Sowieckim! János Czermanek (bandycki pseudonim "Kádár") po dojściu do władzy w tym samym czasie, nie ogłosił amnestii dla więźniów politycznych i bohaterskich rewolucjonistów Jesieni 1956 r, a zamordował ich. Przed "sąd" (z "sędziami", którzy ukończyli kilka klas szkoły podstawowej i "sędziowski kurs partyjny"!) trafiło również wiele dzieci i podrostków, z zamordowaniem których zaczekano do osiągnięcia pełnoletności! (Jednym ze współprzestępców "Kádára" był członek Biura Politycznego WSPR i wicepremier odpowiadający również za MSW Antal Apró. Lumpen z wykształceniem kilku klas szkoły podstawowej! Jego wnuczka jest żoną byłej głowy węgierskiego Komsomołu-Hilerjugend: KISZ-u Ferenca Gyurcsánya, przeciwko któremu trwa już kilka zaawansowanych śledztw o popełnienie najróżniejszych pospolitych przestępstw kryminalnych.)
„Kádár“ nie oddał ziemii chłopom, nie zrehabilitował zakonników i zamordowanych oraz uwięzionych księży (co więcej: w dalszym ciągu ich prześladował, wlepiając im po 5-10-15 lat więzienia "za nic"!) Nie skasował wcześniejszej ustawy o rozwiązaniu zakonów, w dalszym ciągu prześladował prywatną inicjatywę i opozycję.Nie wróciły krzyże do klas szkolnych i pozostał w mocy stalinowski herb Węgier, nieco tylko uproszczony...
"Kádár" najbardziej bał się Polaków i Węgrów-polonofilów, bo jego zdaniem "mogli zaimportować na Węgry „dziwne zwyczaje, poglądy sprzeczne z socjalizmem”. Wspomnianych bezpieka intensywnie obserwowała, nasłuchiwała ich telefony, dokonywano przeciwko nim różne prowokacje, wielu zamordowano fingując "wypadek". Albo - tak jak w PRL, "wypili za dużo alkoholu". Również tacy, którzy nigdy alkoholu nie pili! (Wielu moich serdecznych i wspaniałych, powszechnie znanych i szanowanych przyjaciół straciło wówczas życie!). No i za "Kádára" nie można było oddolnie zakładać żadnych organizacji społecznych, bo ˇbyło to przestępstwo"! Nawet Towarzystwa Przyjaźni Węgiersko-Polskiej, bo "było to sprzeczne z zasadami internacjonalizmu" - czytaj: "internazizmu"!!)
Károly Grósz wprowadził zliberalizowaną ustawę o organizacjach społecznych, co umożliwiło powstanie partii politycznych. Grósz wprowadził pojęcie komunistów-reformerów, ruchu zresztą sterowanego i kontrolowanego. Powstał wtedy nowy tygodnik "Reform" i dziennik "Mai Nap" z redakcjami, w których w 100% "dziennikarzami" byli albo propagandziści partyjni albo agenci bezpiecy, albo i to i to! Grósz rozpoczął wreszcie rozmowy o losie 2 mln Węgrów w Siedmiogrodzie z rumuńskim Führerem Ceaușescu oraz o normalizacji stosunków z Prezydentem Stanów Zjednoczonych Ronaldem Reaganem.
Potem przyszedł mój kuzyn dr.József Antall junior, syn mojego ojca chrzestnego i dobroczyńcy rzeszy 140.000 Polaków, którzy po Wrześniu 1939 znaleźli się na Węgrzech - ministra, komisarza rządowego Jego Królewskiej Mości d/s Uchodźców dr.Józsefa Antalla Seniora. Joszka (po węgiersku: Joszka = Jóska) - jak nazywałem jego zdrobniale od Józsefa, nie potrafił wprowadzić nowej Konstytucji, zadowalając się jedynie łataniem stalinowskiej, nie potrafił wielu rzeczy zmienić, bo de facto rząd jego był mniejszościowym, a przy tym jako dżentelmen musiał dotrzymać bardzo ostre warunki postawione przez przedstawicieli komuny przy Okrągłym Stole. Byłem na jej posiedzeniach jako "strona trzecia". Był to cyrk dobrze wyreżyserowany przez czerwonych nazistów!
Dopiero spontaniczne wypowiedzenie Układu Warszawskiego i RWPG gruntownie zmieniło sytuację! Ale zapłacił za to życiem! Mnie nikt nie przekona o tym, że "był chory"! Ziarnica złośliwa, zwana inaczej chorobą Hodgkina w tym czasie nie przypadkowo zaatakowała wielu moich przyjaciół - opozycjonistów. Na chorobę tą zmarł także mój najserdeczniejszy przyjaciel i spowiednik, przy którym przez 15 lat byłem "prawą ręką": zakrystianinem i ministrantem (jestem już złotym ministrantem...) — ks.hrabia István Keglevich, którego największą "winą" było to, że domagał się odbudowy kościoła Regnum Marianum, zburzonego przez komunistów w 1951 r, bo był zbyt blisko stawianego wtedy i zburzonego przez rewolucjonistów w 1956 r pomnika Stalina! Za tą "winę" ks.hrabia Keglevich przesiedział 10 lat we więzieniu Kádára!
Może i we mnie zagnieździła się ta lub inna choroba made in ZSSR dzięki "uprzejmości" węgierskiej bezpieki, a może raczej sowieckiego KGB, ale (odpukam!) na szczęście jeszcze nie zachorowałem! Mam bardzo silny i odporny organizm! A przypadek byłego oficera KGB Litwinienki, który miał zamordować rosyjskiego potentata Borysa Abramowicza Bieriezowskiego, ele zdezertował i kilka lat temu zmarł w Londynie w dziwny sposób zakażony radioaktywnością, jest zupełnie podobnym przypadkiem! Bo rozwalenie RWPG i UW było katalizatorem do rozpadu "światowego systemu komunistycznego". I tego Joszce w Moskwie nie przebaczono!
Ale nie doszło do rozpadu rosyjskiej mafii, która za panowania Breżniewa (jego zięcia, męża córki-alkoholiczki Breżniewa, Galiny - I.Zastępcy Ministra Spraw Wewnętrznych ZSSR gen.Czurbanowa skazano na kilka lat więzienia "za działalność mafijną") prosperowała najlepiej, eksportując setki tysięcy ton narkotyków z Kirgizji, Kazachstanu, Uzbekistanu i Turkmenii przez Turcję (Atatürk był przyjacielem i uczniem Stalina, a turecki MIT i Szare Wilki - dziećmi KGB!!!) do Zachodniej Europy i USA! Pieniądze z wpływów (miliardy dolarów!) trzeba było wyprać! Do tego potrzebna była "prywatyzacja" wielkich firm, często sprzedawanych za drobne grosze!
Po Antallu powrócili czerwoni naziści z Gyulą Hornem - ostatnim ministrem spraw zagranicznych "Kádára"! Przez oszustwo trafili do władzy! Wspomniany już Ferenc Gyurcsány jako premier i prezes partii rządowej czerwonych nazistów, grasujących przez osiem lat po skasowaniu pierwszego rządu Viktora Orbána, latem 2006 r w Balatonöszöd cynicznie i dumnie powiedział „kłamaliśmy rano, w południe i wieczorem, w dzień i w nocy, miesiącami, latami, nic nie robiliśmy i przez oszustwo dorwaliśmy się do władzy“!
To właśnie ten przypływ "szczerości" Gyurcsánya doprowadził do rozruchów podczas przygotowań i obchodów 50-ej rocznicy Rewolucji 1956 roku! Ale cofnijmy się do Gyuli Horna. Sprywatyzował co tylko mógł! Zniknął legendarny Ikarus, Ganz-Mávag i szereg innych kombinatów i kluczowych zakładów przemysłowych, których miejsca we większości w międzyczasie zdążono zaorać! Drugi rząd Orbána zrewiduje wyszystkie te prywatyzacje, ale także i to, w jaki sposób stali się multimiliarderami ci byli "bożyszcza" komuny, którzy w swoich życiorysach w encyklopediach podkreślali: "pochodzą z rodziny bez grosza"!
Nie muszę podkreślać, że autobusy i trolejbusy Ikarusa, tramwaje, elektrowozy i pasażerskie wagony kolejowe Ganz-Mávag przedstawiały światową jakość!!! Esportowano je wszędzie! Podobnie było z telewizorami i radioodbiornikami Orion, dźwigami portowymi Magyar Hajó- és Darugyár, turbinami Turbinagyár, czy pokaźnym asortymentem produkcji Kombinatu Metalurgicznego Csepel! Za grosze sprzedano wszystkie cementownie, cukrownie, zakłady chemiczne i farmaceutyczne, które również miały bardzo duży obrót eksportowy! I dzięki temu Węgry muszą importować nie tylko cukier, cement, proszki do prania, ale tramwaje, autobusy, elektrowozy i tak dalej! Za rządów Horna setki tysięcy robotników straciło pracę, dach nad głową, egzystencję. Coś tu za bardzo nie gra!
Ale Węgrzy szybko obudzili się! I chyba nie za późno! W wyborach 2010 r prawica zdobyła 80% głosów! Jest już nowa Konstytucja, program im.Széchényiego, który powinien wyprowadzić Węgry ze skraju przepaści. Jest reforma emerytalna i oświatowa. Ale "ktoś" tego bardzo nie chce! Atakują więc forinta, po całym świecie kolportują bujdy na resorach o "skrajnej prawicy" i "skrajnej lewicy", starają się ośmieszyć, zdegardować rząd Orbána i prawicę, która "dziękuje i nie prosi więcej" z czerwonych nazistów, z których wielu przebrało się w szaty "demokratów" czy "liberałów". Coraz więcej trafia z nich przed sąd i kasuje wieloletnie wyroki więzienia! Wreszcie odbiorą podwyższone emerytury katów uczciwych Węgrów, a może nawet partia komunistów (która w historii stale zmieniała swoją nazwę, czasami udając niewinną owieczkę) znajdzie się na śmietniku! Niemcy Adenauera zrobiły to już z hitlerowcami kilka dziesięcileci wcześniej!
Ale szczerze mówiąc: żałuję, że któryś z kilkunastu wykonanych przeciwko mnie zamachów nie udał się! Bo wprawdzie zawsze byłem optymistą i nigdy nie bałem się, ale teraz zaczynam bać się, że wszystko to jest tylko jakimś snem! I po przebudzeniu się...
Szczęść Boże!
Węgier-wróg komuny , czw., 2011-12-01 22:16
Roland von Bagratuni - Roland Antoniewicz
(Gazeta Polska - 2011-12-02)
Jestem przerażony zarówno jako Ormianin polski i węgierski, jak i osoba przez całe życie związana z kościołem i wieloma znanymi postaciami duchowieństwa polskiego i węgierskiego, ministrant z blisko 60-letnim stażem, przez 15 lat kościelny. Ormianina ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego znam ze słyszenia i poważam Jego, jego wspaniałych przodków ze źródeł historycznych. Jest to skandal nie tylko w skale Polski, ale i UE oraz świata! Widocznie coś nie gra z Konstytucją RP i prawodawstwem, bo coś nie zmieniono, nie sprecyzowano, przegapiono. Ale na korekcję tej strasznej luki prawnej nie jest zapóźno! Trzeba ją zrobić natychmiast, ze wstecznym skutkiem!
Na Węgrzech były identyczne problemy. Ale nowa Konstytucja RW, która wejdzie w życie 1 stycznia 2012 oraz dyskutowane obecnie przez Parlament ustawy specjalne (do których potrzebne jest 75% +1 głosów), które nazywa się także ustawami konstytucyjnymi, według aktualnych projektów uniemożliwią byłym funkcjonariuszom esbeckim i partyjnym komuny jakiekolwiek procesowanie w sprawach o zniesławienie i podobnych! I identyczną ustawę konstytucyjną powinien przyjąć Sejm RP!
Po dojściu do władzy chadecko-prawicowej koalicji FIDESZ-KDNP, z urzędów państwowych zaczęto usuwanie byłych esbekowców i funkcjionariuszy WSPR i jej prawnego następcy WPS! Tym bardziej, że ówczesny Premier RW i prezes WPS - były dygnitarz komuny Ferenc Gyurcsány w 2006 r w Balatonöszöd cynicznie i z dumą oświadczył: "kłamaliśmy rano, w południe i wieczorem, w dzień i w nocy, miesiącami, latami, nic nie robiliśmy i przez oszustwo dorwaliśmy się do władzy"! Wywołało to wówczas serię zamieszek, sterowanych i generowanych przez Gyurcsánya i stojących na jego służbie byłych esbeków. Celem było potwierdzenie kłamliwej propagandy czerwonych nazistów o zagrożeniu "terroryzmem skrajnej prawicy" i wprowadzenia stanu wyjątkowego.
Na Węgrzech nie ma ani skrajnej prawicy ani skrajnej lewicy za wyjątkiem pseudosocjalistyczno-liberalnej Węgierskiej Partii Socjalistycznej - prawnego i ideologicznego spadkobiercy Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej, która była prawnym i ideologicznym spadkobiercą Węgierskiej Partii Pracujących, a ta Komunistycznej Partii Węgier - filii Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Czerwoni naziści jako kolaboranci obcego państwa zostaną pozbawieni nie tylko wysokich emerytur i dostępu do urzędów państwowych oraz możliwości działalności publicznej, ale także prawo do zbiórki i demonstracji. Bo tak jest to logiczne, tak postąpiono w Europie z niemniej groźnymi hitlerowcami!
Przeciwko wielu czerwonym nazistom, włącznie z Gyurcsányem rozpoczęły się procesy sądowe i trwają zaawansowane działania prokuratorskie z powodu ich działalności kryminalnej i antypaństwowej. Wielu już osądzono na wieloletnie kary więzienia, jak na przykład niejakiego Zuschlaga, prezesa wojewódzkiej organizacji partyjnej w Kecskemét i zarazem głowy organizacji młodzieżowej WSP. Trwa postępowanie przed sądem wojskowym przeciwko wielu szefom Urzędu Ochrony Państwa o działalność szpiegowską na rzecz Rosji i łamanie Konstytucji. (Na Węgrzech nie ma Trybunału Stanu.)
Jeżeli polskie władze będą tolerowały taki stan rzeczy, właśnie na kanwie procesu ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego może dojść do poważnych zamieszek i ogólnego niezadowolenia społecznego! A Pan Premier Tusk i PO chyba nie to życzy sobie? W Polsce prawica powinna być bardziej zwarta, niż kiedokolwiek w historii! Bo lewicowe i lewackie zagrożenie może uczynić potężne szkody! Takie, które uczyniła w latach 2002-2010 dyktatura czerwonych nazistów - agentów bezpieki i funkcjonariuszy komuny: Medgyesyego, Gyurcsánya i Bajnaiego! Na Węgrzech obecnie ponad 1 mln osób żyje w skrajnej nędzy, poniżej minimum wyżycia! Jest to wielokrotność wskaźników polskich, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że ludność Węgier jest czterokrotnie mniejsza od ludności RP! Ale to są tylko fragmenty sytuacji ekonomicznej Węgier!
Węgrzy są optymistyczni, bo Premier Viktor Orbán i prawicowe partie FIDESZ-KDNP oraz pozakoalicyjny Jobbik uczynią wszystko, ażeby nie budowano i rozwijano demokracji na fundamencie stalinizmu, a na zupełnie nowych podstawach! Podstawach, które sięgają tych tradycji historycznych, w których nie ma miejsca dla nazistowskiej demagogii czerwonych i czarnych, w której naród spojony jest jednością, w której nikt nie prześladuje kościołów i duchowieństwa! Przecież Jan Paweł II i Stefan Kardynał Wyszyński obracają się w grobie! Za życia nigdy nie dopuściliby do tego! Bo jest to bardzo wielki skandal, kwestionujący prawa narodu do religii, konstytucyjne prawa kościoła i duchowieństwa! A może po takim precedensie ludzie z przeszłością hitlerowską będą mogli również w podobny sposób bronić swoich "praw"?!
Szczęść Boże!
Węgier-wróg komuny , pt., 2011-12-02 11:55
Roland von Bagratuni - Roland Antoniewicz
(Gazeta Polska - 2011-12-02)
Moim zdaniem Pan Jacek Balcerowski powinien zwrócić się do Trybunału Ochrony Praw Człowieka w Strasburgu (ale może to zrobić dopiero po przejściu WSZYSTKICH instancji!), albo powinna to zrobić w jego imieniu organizacja społeczna zajmująca się takimi sprawami! Bo "niszczenie mienia..." to fakt, ale we wielu krajach UE jest to "tylko" przewinienie. Ale art. 226 k.k. „Kto publicznie znieważa lub poniża konstytucyjny organ RP, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch” jest ustawą antykonstytucyjną, sprzeczną z Art.I., Art.II., Art.VII., Art.XVIII.,Art.XIX oraz art.XXX. Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (Instytut Literacki, Paryż 1974) oraz Artykułu 1.,Atórtykułu 6., Artykułu 7., Artykułu 9., Artykułu 10., Artykułu 14., i Artykułu 17. Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych wolności UE itd (Kancelaria Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Straburg 1998)!!! Artykuł. 226 k.k. to nadużycie prawa i deptanie obu międzynarodowych kodeksów prawnych, które również RP ratyfikowała! To tylko w Rosji Pana Putina, Turkmenistanie Jego Wysokości Turkmenbaszi, Azerbajdżanie Jego Wysokości Aliyeva, Białorusi Pana Łukaszenki i na Ukrainie Pana Janukowicza coś takiego jest "przestępstwem"! Umysłowo zdrowy sędzia czy prokurator musi o nim zapomnieć, bo staje się współprzestępcą przestępstwa zwanego "nadużycie prawa"!!! (I wielu innych przestępstw!!!)
Wiem, że trzeba dbać o honor konstytucyjnych organów RP! Ale honor ten prowinni bronić ci, którzy czasami niehonorowo postępują! Którzy wymyślają złe ustawy, źle postępują przy rozwiązywaniu różnych problemów! To oni powinni odpowiadać przed Trybunałem Stanu, jeżeli coś "sknocili"! Bo po to Trybunał powołano, ażeby bronił tej tradycyjnej demokracji, która w Polsce posiada już bardzo dawne tradycje! Oczywiście w tej tradycji były i zawsze będą niewypały, jak na przykład prowadzący do utraty niepodległości "Liberum veto"! Ale ci, którzy z Liberum veto korzystali, przeważnie byli nieodpowiedzialni i korzystali z niego raczej z pobudek osobistych, albo zachcianki występowania publicznego! Po polsku: chcieli być aktorami!
Równouprawnienie prawne znaczy tylko jedno: pełnoletni, czy prawie pełnoletni uczeń szkolny jako obywatel RP posiada te same prawa osobiste, co urzędnik państwowy, czy nawet sam Prezydent RP! Ale poseł, minister, premier itd. są postaciami publicznymi (na Węgrzech jest takie trafne, nie przetłumaczalne pojęcie prawne "közszereplő" - aktor publiczny, występujący publicznie, znany publicznie). A postać publiczna musi wszystko ścierpieć. W demokracji na pewno!
Obywatel może nie mieć racji. Ale trzeba jemu to wytłumaczyć, wdać się z nim w dyskusję! Albo prowadzić działalność polityczną tak, żeby nie stała się podstawą do publicznych kpin i ostrych krytyk! Podejmowanie się działalności publicznej to nie tylko możliwość uzyskania większych zarobków i negatywnej lub pozytywnej popularności, ale także kwestia odpowiedzialność! Odpowiedzialności przed narodem, światem i historią! Tu nie ma miejsca dla produktów kategorii szmelc! I jeżeli ktoś krytykuje, nieodpowienio wypowiada się o tej działalności - musi to ścierpieć! Nawet wówczas, jeżeli ktoś wlepi jemu (jej) wulgarne, czy wyolbrzymione przezwisko, epitet!
Węgierskie sądy odrzucają pozwy osób publicznych o zniesławienie czy obrazę! Osoby publicznej obrazić nie można! Co innego, jak ktoś robi kpiny z hymnu państwowego, godła narodowego, flagi państwowej, czy umyślnie zniszczy, zabrudzi itd! To tak, wtedy trzeba to prawnie sankcjonować! Ale opinię? NIE!!!! Sam wielokrotnie procesowałem się z różnymi ekskomunistami o zniesławienie, sfałszowanie dokumentów na moją szkodę itp, ale sprawy o obronę godności osobistej nie wygrałem, bo jako literat, dziennikarz, telewizor, reżyser, działacz społeczny jestem "közszereplő". Osoba publiczna. Obelgi musiałem ścierpieć. Tak samo, jak aktor teatralny czy filmowy, nazwany przez kogoś - powiedzmy - h...m nie może protestować w sądzie, nie może tego zrobić ani polityk, ani rząd, którego jest członkiem!
Jak świat światem, zawsze są tacy, którzy coś nie zrozumieją, albo nie podoba im się i będą to krytykować! Mają do tego prawo! W demokracji na pewno! Ale aby temu zapobiec, potrzebny jest lepszy rzecznik prasowy, lepsza propaganda planowanych lub wykonywanych czynności, lepsze wytłumaczenie tego, dlaczego to robię, albo nie robię, nie zrobiłem!
Sąd Okręgowy czy Najwyższy po odwołaniu się oskarżonego zmieni taki wyrok, ale trzeba odwołać się! A jeżeli to nie pomoże - Trybunał w Strasburgu na pewno zasankcjonuje to! Bo UE to nie Białoruś Pana Łukaszenki!
Szczęść Boże!
Węgier-wróg komuny , pt., 2011-12-02 07:02
Roland von Bagratuni - Roland Antoniewicz
(Gazeta Polska - 2011-12-03)
Pan Prof. Dr. Andrzej Zybertowicz napisał wspaniały artykuł, trafił w sedno zagadnienia głęboku nurtującego wszystkich uczciwych ludzi w byłym "obozie socjalistycznym"!!! Na Węgrzech jest zupełnie tak samo! Byli komuniści, esbecy itd, to jedna maffia! Sędzia ekskomunista uniewinnia esbeka, a skazuje bogu ducha winnego prawicowca-opozycjonistę! Dyrektor firmy - ekskomunista zatrudnia u siebie swoich, robi interesy i "interesy" ze swoimi! Tak było z hitlerowcami, którzy pozostali w Republice Federalnej Niemiec i którzy uciekli do Ameryki Południowej! Ale tych szybko zdenuncjowano i rozpędzono! A u nas?!
Czerwony nazista, jeden z szefów byłego Stowarzyszenia Partyzantów (Partizánszövetség - ale czytaj esbeków i kagebowców) - filii partii komunistycznej, niejaki Vilmos Hant, wypina na klapie przekreśloną swastykę i obraża prawicę. Prasa prawicowa reaguje, nazista zwraca się do sądu ze sprawą o zniesławienie. Sprawę rozpatruje kumpel! A przecież Stalin i Hitler nie tylko byli kumplami, ale swoje ideologie czerpali z tego samego źródła! Nawet nazwy ich partii były prawie takie same! No, Stalin był chytrzejszy i opuścił słowo "Narodowa", ale od tego sowieccy Rosjanie nie przestali być nazistami dumnymi z "Wielkoruskich tradycji"! Inaczej nie rosyjski obranoby jako język urzędowy ZSSR, a któregoś z najmniejszych okupowanych i zniewolonych narodów! Flaga Stalina (która powróciła na różnych komunistycznch wiecach w Moskwie i w Rosji) to ta sama, co hitlerowska, tylko zamiast czarnej swastyki w białym kole na czerwonym tle (odwrotność flagi Japonii) jest czarny sierp i młot tej samej wielkości! Swastyka ta widoczna jest na rublach wydanych po 7 listopada, jako tło dwugłowego orła!
Sprawa rodziny na Węgrzech była tabu za drugiej komuny (dyktatury eksagentów KGB i szych komuny Horna, Medgyessyego, Gyurcsánya i Bajnaiego). Tłumnie propagowano i przywilejowano wówczas pożycie par bez małżeństwa, do grona których dołączono później pedałów! Od kościołów odebrano większość dotacji państwowych, skazując przez to na powolną śmierć przede wszystkim szkoły i szpitale prowadzone przez kościoły! Na szczęście absolutne zwycięstwo prawicy i powrót Premiera Orbána zniweczył te bezecne praktyki! Nie będzie nie tylko bluźnierczych defilad pedałów, ale ograniczone zostaną także aborcje. I wiele innych rzeczy zmieni się na lepsze, co irytuje komunistów i zmusza ich do zniesławiania Węgier wszelkimi dostępnymi środkami na wszelkich dostępnych forum. Przed II Wojną światową działalność taką nazywano zdradą stanu i odpowiednio sankcjonowano. I Premier Orbán wreszcie dobierze się "do gardła" tych zdrajców! Jest nowa Konstytucja, która wejdzie w życie 1 stycznia, po koleji rodzą się ustawy konstytucyjne (które trzeba uchwalić minimum 75% + 1 głosów!), które zbiją śmiech i szydercze uśmieszki z ust bolszewickich zbirów!
Węgrzy tylko jednego boją się: ażeby tak jak stało się w Polsce, nowa Konstytucja nie stała się nieprzestrzegana! Wykręcona przez tych, których nie powinno być w urzędach państwowych, w Parlamencie, w policji, wojsku, sądach itd! Bo na Węgrzech bardzo popularne jest przysłowie "nie pada daleko jabłko od jabłoni"! Czyli syn-córka esbeka, szychy partyjnego itd nigdy nie stanie się Patriotą, prawicowcem, a będzie kontynuować to dzieło, które "budowali" rodzice, bo w takim klimacie wychowywał się i korzystał z bardzo szerokich ulg, nie przewidzianych dla innych! Bezdyskusyjnie przyjęto go/ją na studia wyższe nawet wówczas, kiedy w szpitalu psychiatrycznym wystawiono jemu/jej świadectwo kretynizmu czy debilizmu! I studia "ukończył"! Nie musiał iść do wojska, poza kolejnością zdobył fajną pracę, a tam zbyt częste podwyżki i awanse! Zrobił drakę, przestępstwo? - nie ma sprawy! Dosłownie!
Sprawa prywatności rodziny. Na Węgrzech była dwojaka: o członkach rodziny bolszewika (szychy, esbeka w okresie I i II komuny) prasa we większości opanowana przez byłych esbeków i propagatorów partyjnych, zawsze głęboko milczała, a jeżeli opozycjonista, czy organ prawicowy naruszył tą ciszę: atakowano KO! A w przypadku prawicowców-opozycjonistów, stale bluźniono na całą rodzinę, wyliczając bujdy na resorach i bajki o nieistniejących przestępcach i wariatach wśród prodków! Koniec tego! II rząd Orbána stworzył nowy kodeks prasowy, ma się rozumieć KO atakowany przez rodzimych bolszewików i ich sojuszników w UE! Ale UE stwierdziła, że kodeks ten wcale nie przekracza norm przyjętych w UE! I to jest najważniejsze! A kłamiący bolszewik wreszcie będzie odpowiadał za swoje kłamstwa! I moralnie i finansowo i fizycznie!
Nowa Konstytucja i rodzące się ustawy konstytucyjne wreszcie zdenuncjują prawdziwe oblicze, przeszłość i zamiary bolszewików! Koniec tolerancji, robienia głupiegojasia z obywatela, Patrioty, prawicowca! Nie będzie już żadnych tabu, wreszcie będzie można wskazać na wszystkie przestępstwa dokonane przez bezprawne rządy bolszewickie lat 1947-1988! Będzie można palcem wskazać na poszczególnych przestępców i wynieść na światło dzienne wszystkie ich sprawy i sprawki, które określić można tylko dwoma epitetam: szpiegostwo na rzecz obcego mocarstwa i zdrada stanu! Nie będzie w życiu publicznym pedałów i alkoholików! Prawo wyborcze umożliwi otrzymanie głosu tylko osobom, które ukończyły najmniej szkołę podstawową, bo głos analfabety kupowali bolszewicy obiecankami-cacankami, a on pojęcia nia miał, jaka jest różnica między Marysią i Marynią! No i nastąpi surowa rejestracja i weryfikacja coraz większej ilości kościołów, z których większość z powodu ulg stała się "kościołem" a nie sp. z o.o.!
Szczęść Boże!
Węgier-wróg komuny , sob., 2011-12-03 14:49
Roland von Bagratuni - Roland Antoniewicz
(Gazeta Polska - 2011-12-03)
Pani kol.red.Anicie Gargas gorąco gratuluję! Trafny wybór tytułu! Urząd do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych mnie również upokorzył! Co więcej, jakiś tam urzędniczyna czynił istne kpiny z mojego podania! Nie dziwiłem się z tego powodu, bo wiadomo: Urząd ten powstał na bazie resortu PRL - "Urzędu do Spraw Kombatantów", którego kierownikami były takie figury czerwonego nazizmu, jak: generał dywizji LWP Mieczysław Grudzień! I wielu jego wychowanków, których do dzisiaj na pewno zapomniano "odesłać do diabła"! Ten urzędniczyna, który robił wygłupy z mojej sprawy, to też tego typu "towarzysz", który po upadku komuny stał się "owieczką"! I ilu jeszcze takich grasuje w urzędach RP! I nie tylko, bo na Węgrzech jest to samo!
Prawdziwi kombatanci walki przeciwko zdrajcom narodu - czerwonym nazistom, umierają z głodu, bo otrzymują minimalną emeryturę nieco powyżej 100 euro jak ja. A taki bandyta, zbrodniarz, morderca tłumów - bohaterów Rewolucji Narodowej 1956 roku, wicepremier i członek Biura Politycznego WSPR Béla Biszku 30 razy tyle!!! Nie długo, bo przed głosowaniem jest w Parlamencie Węgier ustawa o mocy konstytucyjnej o umniejszeniu emerytur tych osób właśnie do minimum i przekazanie uzyskanych zaoszczędzeń prawdziwym kombatantom! Ustawa ta uzna także za wrogą, prowadzącą działalność antynarodową i szpiegowską Komunistyczną Partię Węgier - filii Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, oraz wszystkich jej następców prawnych, a więc także Węgierskiej Partii Socjalistycznej, której członkowie w ten sposób automatycznie stracą także mandaty poselskie w Parlamencie Węgier i Parlamencie UE w Strasburgu!
Powstały w 2007 r Urząd do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych przygotował projekt nowelizacji dotychczasowych zapisów dotyczących kombatantów: "Projekt ustawy o kombatantach, uczestnikach walki cywilnej z lat 1914-1945, działaczach opozycji wobec dyktatury komunistycznej oraz niektórych ofiarach represji systemów totalitarnych". Zakładał on odebranie uprawnień kombatanckich osobom, służącym w Armii Czerwonej lub polskiej organizacji podziemnej (wykaz organizacji wymienionych w projekcie powinien sporządzić Instytut Pamięci Narodowej i Urząd do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych), której działania były wymierzone w suwerenność, niepodległość i integralność Rzeczypospolitej Polskiej – Instytut Pamięci Narodowej do takich organizacji zaliczył m.in. PPR i jej formacje zbrojne, Gwardię Ludową i Armię Ludową. Według autorów projektu taka działalność, jako niezwiązana z walką o niepodległość Polski, nie powinna być honorowana specjalnymi przywilejami kombatanckimi.
Oczywiście nic z tego nie wyszło! Nie przypadkowo! Byli (na pewno tylko "byli"?!?) komuniści i agenci, oficerowie i tajni oficerowie bezpieki trzymają się kupy! Wzajemnie pomagają sobie, mają wspaniałych adwokatów - również zdrajców narodu - których zapomniano pozbyć urzędu adwokata! A wogóle to wszystkich zdrajców zapomniano zdegradować! I usunąć z urzędów państwowych! Oczywiście dotyczy to także ich bachorów! Bo wiadomo: "nie pada jabłko daleko od jabłoni"!!! Człowiek wychowany w duchu komunistycznym przez swojego przodka, pozostanie wiernym bandyckiej ideologii i jej reprezentantom! Trzeba tylko dogłębnie przestudiować tak zwaną "historię ruchu robotniczego" - czyli ponurą historię bandytyzmu czerwonych nazistów i sposoby ich walki z "wrogami klasowymi"!
Osoby, które tak jak ja walczyły różnymi sposobami przeciwko tym przestępcom, albo pomordowano (jak wielu wspaniałych moich przyjaciół, powszechnie znane osobistości życia kulturalno-naukowego i prawicy!), albo ośmieszono, zniesławiono, jak zrobiono to ze mną! Na Węgrzech mogli to z łatwością zrobić, bo "prawo" węgierskiej komuny bardziej broniło tych bandytów, niż "prawo" Związku Sowieckiego! Na Węgrzech za komuny było stokrotnie gorzej, jak w Imperium Sowieckim Stalina i Breżniewa!!! Podstawową zasadą węgierskiej komuny była tak zwana kontraselekcja. Rozpoczynała się ona w szkolnictwie wyższym, gdzie de iure i de facto studentem mogła zostać osoba albo czynnie zaangażowana w utrwaleniu "socjalizmu", będąca członkiem, a jeszcze lepiej funkcjonariuszem WSPR i jej satelitów: komsomołu zwanego KISZ, związków zawodowych, bezpieki i MSW i tak dalej. Albo bachory tych bandytów! Wyjątki stanowiły tylko osoby, które na studia trafiły przez korupcję albo byli członkami powszechnie znanych dynastii adwokackich, lekarskich, dziennikarskich, literackich, artystycznych itd. Ale i tu przerzedzano!
Ja kilkakrotnie składałem egzaminy wstępne na różne węgierskie uczelnie i uzyskiwałem wynik kwalifikujący mnie na pierwsze miejsce na liście przyjętych. Ale nigdy nie przyjęto właśnie z powyższych powodów! Byłem "wrogiem klasy robotniczej", "wrogiem ZSSR", "zdeklasowanym społecznie" itd. I z tego jestem dumny!
Nabór urzędników państwowych odbywał się w identyczny sposób! Było rzeczą nieistotną, że minister, dyrektor departamentu, kierownik wydziału itd posiada jedynie wykształcenie kilku klas szkoły podstawowej i jest idiotą do sześcianu! Ważne było to, ażeby był "dobrym i zdyscyplinowanym towarzyszem"! W prokuraturach, sądach węgierskich mnóstwo było takich, którzy byli tak głupi, że nic nie rozumieli! Bo ich IQ i wykształcenie było zero! Ale ich synalkowie poza kolejnością trafiali na studia! I przeważnie nie odwiedzali wykładów, nie zjawiali się na egzaminach, a mimo tego studia "ukończyli", bo tatuś czy mamusia - szycha reżymu, posyłali oficera bezpieki, który tak nastraszył profesora, że od razu zaliczył synalkowi czy córuni bandyty kilka semestrów!
A jeszcze groźniejszymi byli dzieci agentów KGB! Osób, które ukończyły studia w Związku Sowieckim, albo zdobyli tytuł kandydata czy doktora nauk! Bo mało kto wie, że Stalin pod koniec lat dwudziestych wydał dla czeki (poprzednik KGB) ściśle tajną dyrektywę: wszystkich obcokrajowców, którzy odbywają studia w ZSSR lub są na praktyce, studiach podyplomowych, kandydackich itd - należy wciągnąć do bezpieki jako agenta! A jeżeli nie uda się - sprezentować jemu "wypadek", "zapicie się alkoholem" itd! Osoby, które w tych czasam ginęły pod kołami pociągów metra, to większości byli właśnie tacy, którzy słyszeć nie chcieli o jakiejkolwiek współpracy z sowiecką bezpieką!
Wracając do Urzędu d/s Kombatantów i Osób Represjonowanych. Otrzymał ode mnie mnóstwo dokumentów - nadaremnie. A przecież były one uwierzytelnione przez węgierską narodową organizację kombatancką! Organizację, która na Węgrzech miała i ma wyłączne do tego prawo, bo tutaj niestety do dzisiejszego dnia nie ma Urzędu d/s Kombatantów i Osób Represjonowanych! Ponad 10 naocznych świadków potwierdzło, że jako 11-letni szczeniak brałem udział w Wydarzeniach Poznańskich i zostałem dwukrotnie ranny podczas oblężenia Komendy Wojewódzkiej UB na ul.Kochanowskiego. Leczono mnie w szpitalu im.Pawłowa na ul.Długiej, gdzie przezornie podałem siostrze szpitalnej fałszywe nazwisko. Dzięki temu bezpieka nie wpadła na mój ślad, a moi rodzice (znane osoby ruchu antysowieckiego i antyhitlerowskiego) w asyście znanych i powszechnie szanowanych w Poznaniu lekarzy, uprowadzili mnie ze szpitala.
Urząd Pamięci Narodowej właśnie z tego powodu nie dogrzebał się moich danych! Ale to żaden powód do ignorowania mnie - prawnuka oficera Powstania Styczniowego i Powstania Wielkopolskiego, wnuka oficera Powstania Wielkopolskiego i legendarnej Pierwszej Brygady marszałka Piłsudskiego, który w wojnie polsko-bolszewickiej Zginął na Polu Chwały pod Lwowem i pochowano na stokach Cytadeli Poznańskiej, na Cmentarzu Bohaterów, wśród swoich żołnierzy - Powstańców Wielkopolskich! Mój ojciec z koleji po bohaterskich walkach Września 1939 r, uciekł na Węgry, gdzie spełniał bardzo ważne misje z upoważnienia Polskiego Rządu Emigracyjnego w Londynie! W 1947 r. kiedy wrócił do Polski, właśnie dlatego UB aresztowało jego na granicy i bez wyroku więziło do 1950 r dosłownie "w cieniu szubienicy" w ubeckim więzieniu przy ul.27 grudnia, który zamiast zachować jako memento, szybko rozebrano! Monówstwo Patriotów polskich straciło tam życie, męczono, katowano ich, ażeby wydobyć z nich jakieś "zezanie" - podstawę do "praworządnego" skazania!
Krótko podsumowywując: Urząd do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych jest albo instytucją przebiurokratyzowaną, albo tajnie kierowaną przez byłych esbeków i pezetpeerowców! Bo inaczej nie potrafię sobie wyobrazić tej bezczelności, z którą odrzucają podania prawdziwych Bohaterów Narodowych! W sumie małej już garstki osób - bo wszystcy jesteśmy już po sześćdziesiątce, siedemdziesiątce, osiemdziesiątce. I ponieważ dosłownie umieramy z nędzy, wiele lat życia już nie pozostało nam! Nie mamy pieniędzy na coraz droższe lekarstwa, na chleb, odzież, komunalne! W tym kontekście to co czyni Urząd, to genocyd! Ludobójstwo najlepszych Patriotów RP! Zresztą wcale nie lepszy jest również strasznie zbiurokratyzowany ZUS, który również depcze prawo! Mam na to mnóstwo dowodów! Właśnie w sprawach tych kombatantów, którzy nie sprzedali swojej duszy czerwonemu Szatanowi!
Szczęść Boże!
Węgier-wróg komuny , sob., 2011-12-03 10:59
Roland von Bagratuni - Roland Antoniewicz
(Gazeta Polska - 2011-12-03)
Pani kol.red. Krystyna Grzybowska napisała to wspaniale! Ale muszę z żalem rozczarować ją! Węgrzy również są bardzo uczuleni na czystość osobistą. Widzę to na każdym kroku. Myją się w wannie albo pod natryskiem 2-3 razy w dzień, podczas kiedy u "Szwagrów" - sąsiednich Austriaków brak tej gorliwości! Niektóre gospodynie cały dzień sprzątają mieszkanie, dom jednorodzinny, czasami już za bardzo. W ogrodzie i przed domem sadzają i pielęgnują cudowne kwiaty. Mimo tego wielu obcokrajowców utożsamia Węgrów z Cyganami! To tak, jakby między Polakiem i Rosjaninem postawiono znak równości! Skandal! Cyganie przywędrowali z Indii, z Węgrami - Sumeryjczykami nic wspólnego nie mają!
To dzięki Cyganom, albo brakiem kontroli miejscowych władz, na Węgrzech bardzo wielu wywozi śmiecie do pobliskiego lasku, pod most, na obce "bezdomnne" nieruchomości (właściciel zmarł, spadkobiercy latami procesują się o spadek...) czy w inne miejsce, gdzie szybko i niespostrzeżenie można pozbyć się nieprzyjemnego balastu. Ale II. rząd Orbána i o tym pomyślał! Ci niekulturalni Niewęgrzy otrzymają takie mandaty, że odechce im się śmiecenia na całe życie!
Inny problem: bezdomni. Zabrudzali ulice, place i parki miast, nie tylko koczując tam, ale robiąc tam potrzebę i wyrzucając śmieci, bardzo częste zdobyte w opróżnianiu kubłów! Jeden z burmistrzów zabronił im opróżniania kubłów, polowania na graty. Od razu wielu eksbolszewickich "liberałów" wzięło ich w obronę!
Premier Orbán i jego Minister Spraw Wewnętrznych gen.József Pintér są nieugięci. Podwoili ilość policjantów, przyjmując nawet Cyganów, którzy "lepiej i bezkonfliktowo dogadają się ze swoimi". I pozbierano wszystkich bezdomnych, kierując ich do tymczasowych schronisk. W planie jest stworzenie dla nich sieci mieszkań lokatorskich oraz miejsc pracy. Bo bezrobotnego bezdomnego bez adresu i dowodu osobistego nigdzie nie przyjmują do pracy. Nie bez powodu. Wielu przestępców zakłada "firmy" z "udziałem" bezdomnych, którzy za grosze podpiszą wszystko. Potem taka "firma" pobiera kredyty i znika, a bezdomnego nikt nie znalazł! A żebrający na skrzyżowaniach ulic bezdomni są ofiarami wypadków, bo plątają się między samochodami, które na zielone śwatło, nagle wystrzelone jak z procy, pędzą do przodu...
Za drugiej komuny (rządy eksbolszewików Horna, Medgyessyego, Gyurcsánya i Bajnaiego) na ulicach miast rzadko kiedy można było spotkać policjanta! Zjawiali się tylko wtedy, kiedy trzeba było rozegnać wiec opozycji. Albo dokonywali przestępcze prowokacje. Tak, jak to stało się w 2006 r, kiedy gyurcsányowska "policja" zorganizowała "napad" na gmach Telewizji Węgierskiej, a w okresie uroczystości z okazji 50-tej rocznicy Rewolucji Narodowej 1956 r w bestialski sposób pobito, postrzelano i aresztowano setki niewinnych Patriotów oraz zupełnie obojętnych przechodniów, zakochanych na randce, matki spacerujące z dziećmi, księży wracających z mszy świętej! Odpowiedzialni za te przestępstwa już odpowiadają przed sądami i prokuraturami wojskowymi i wkrótce los ich podzieli sam Gyurcsány, bo parlament odebrał jemu immunitet poselski! Pisałem o tym również po polsku.
Głośny był skandal ze zgwałceniem pewnej młodej Węgierki przez ...policjantów patrolujących miasto! Oczywiście szefowie tych przestępców od razu "umyli ich na biało", a nawet spróbowano ofiarę oskarżyć o fałszywe oskarżenie! To samo zrobiono z pewną dziennikarką, którą pobito, związano i zakneblowano, a potem wyrzucono w krzakach na zupełnie niedostępnym brzegu Dunaju - a nuż umrze z głodu, zimna itd. Cud, że znaleziono ją zupełnie przez przypadek! Potem "policja" stwierdziła, że dziennikarka "sama związała siebie", "zakneblowała sobie usta" i "poszła" tam, gdzie ją znaleziono! Chyba "fruwając", bo... Napisała reportaż o przestępcach naftowych, we większości ekskomunistach! A ślady prowadziły do ...Gyurcsánya!
Bezrobotni i bezdomni, to produkt drugiej komuny! To Horn, Medgyessy, Gyurcsány i Bajnai prywatyzowali wszystko za grosze, rozwalając kwitnący węgierski przemysł. I za to wkrótce odpowiadać będą przed sądem! Bardzo głośna jest sprawa sprzedaży za grosze bardzo cennych nieruchomości nad jeziorem Velence dla pewnego żyda, Ioawa Bluma, który również ma szanse znaleźć się za kratkami! Chciał tam zrobić drugie Las Wegas, wymieniając za grodze kupione i zupełnie bezcenne nieruchomości "na drugim końcu świata" na Węgrzech za nadvelencyjskie warte miliardy! Bo jez.Velence leży w połowie drogi między Budapesztem i Balatonem! Nic z tego nie będzie, bo sąd transakcję unieważnił.
W byłych państwach - koloniach Imperium Sowieckiego jest jeszcze wiele śmieci i "śmieci"! Trzeba je jak najszybciej sprzątnąć, bo inaczej zginiemy! Jak to stwierdziła w swoim felietonie Pani kol.red. Krystyna Grzybowska: Dbałość o kraj, jego czystość i estetykę jest patriotycznym obowiązkiem! I dla przykładu u Szwedów jest to rzeczywićcie patriotyczny obowiązek! Będąc w Sztokcholmie i Uppsali, nie widziałem na ulicy żadnych śmieci! Nie było zmiętych chusteczek papierowych, niedopałków papierosów, butelek i puszek po piwie, wódce i Coca Cola itd. A jak ktoś wyrzucił, Szwed podniósł, uprzejmie podszedł do faceta i oddał jemu "zgubę", tłumacząc przy tym, że kilka kroków dalej jest kosz, tam może to wyrzucić... Dbałość o kraj, jego czystość i estetykę jest jak najbardziej patriotycznym czynem! Ale dodam jeszcze inne hasło, które stało się popularne na Węgrzech dzięki nowemu Parlamentowi, w 80% opanowanemu przez prawicę: nie można układać podwalin demokracji na przestępczych fundamentach stalinizmu!
Węgier-wróg komuny , sob., 2011-12-03 13:32
Roland von Bagratuni - Roland Antoniewicz
(Niezależna - 04/12/2011)
Ja niestety wcale nie dziwię się z tego, że Fiederalnaja Slużba Bjezopastnosti - potomek KGB tak twierdzi! Na Węgrzech po upadku komuny również "zapomniano" zrehabilitować bardzo wielu pokrzywdzonych przez czerwonych nazistów! Zamordowanych, więzionych, katowanych, wysiedlonych, wydziedziczonych z dorobku pokoleń, ludzi, których jedynym "grzechem" było to, że byli Patriotami. A dla tych opryszków Patriota był "wrogiem klasowym", "skrajnym prawicowcem", "faszystą", "nazistą" itd. Mnie również "zapomniano" zrehabilitować, bo byłem najostrzejszą osią w ich gardle, której nie można było zamordować (kilkanaście razy spróbowano!), deportować (w 1970 r zakładałem Towarzystwo Przyjaźni Węgiersko-Polskiej i zebrałem ponad 1500 podpisów kandydatów na członków-założycieli, śmietankę kultury i nauki węgierskiej, bo podobne w raz z rodzicami jako pierwsi założyliśmy w Poznaniu na bazie zbierania żywności, lekarstw, odzieży i pieniędzy dla Bohaterów węgierskiej Rewolucji 1956 r! - przez pół roku korespondował wówczas w mojej sprawie Minister Spraw Wewnętrznych i kompetentne szychy KC partii, podjęto decyzję o deportacji, ale nawet PRL i ZSSR "nie prosili" mnie, więc inicjatywa ta spełzła na panewce! Podjęto więc decyzję o wytoczeniu mnie procesu karnego, ale nie potrafili "znaleźć" przeciwko mnie żadnych dowodów, bo postarałem się o to! nNo i jak nadmieniłem: nie potrafili sprzątnąć, więc zabrali się do powolnego rozwalenia mojej sławy, zepsucia mojej czci, latami publikując w będącej w ich rękach prasie bujdy na resorach, które służalczo przejmowała również prasa polska!).
Bezpośrednio przed upadkiem komuny na Węgrzech, przeczuwająca swój koniec bezpieka, zabrała się do zmielenia swoich ściśle tajnych akt. Ile tego poszło z dymem (bo póżniej miał dla pewności palono) niewiadomo. Ale nawet głupi wie, że niszczono dowody ich przestępczości! Morderstw, zamachów, zniesławienia, wrabiania ofiar! I tak wszystkiego nie zniszczono, bo wiele dokumentów pisano przez kalkę w kilku egzemplarzach, a w latach siedemdziesiątych zaczęto już robić ze wszystkiego ksero. Mój kuzyn - Premier Dr.József Antall junior nakazał wszystkie akta bezpieki przenieść do nowopowstałego Urzędu Historycznego, którego nazwę później zamieniono na Urząd Historyczny - Archiwum Tajnych Służb Państwowych. Już wtedy zainteresowanym umożliwiono przestudiowanie dokumentów związanych z jego osobą i zabranie kserokopii, a także studiowanie ich przez naukowców. Ja sam otrzymałem stertę wysokości około pół metra! Oczywiście nazwiska i podpisy bandytów wtedy jeszcze zakrywano białym pędzelkiem z farbą korekcyjną Koreks. Dziś coraz to nowsze dokumenty otrzymuję bez utajenia nazwisk!
Czerwoni naziści tylko jednej rzeczy boją się: podważenia ich autrorytetu przez podanie do publicznej wiadomości ich przestępstw! A lista ich jest bez końca! Na Węgrzech, podobnie do ZSSR i Północnej Korei, na służbę do bezpieki i dla bezpieki wciągano kogo tylko można było. Mąż szpiclował żonę i babcię, dziadka namówiono do podpatrywania wnuków! Podsłuchiwano telefony wszystkich, którzy byli potentatnymi wrogami komuny (przede wszystkim Polaków węgierskich i Węgrów - polonofilów! Bo strasznie bano się inności Polski i polskich poglądów oraz zwyczajów politycznych! To właśnie dlatego bez zapoznania się z jej ideologią i programem, natychmiast po jej powstaniu, Solidarność, z którą sam miałem wiele wspólnego, ogłoszono "organizacją wywrotową"! Wielu moich powszechnie znanych i szanowanych przyjaciół zamordowano, lub spróbowano zamordować, jak to się stało z "wypadkiem" samochodowym Ani Dymnej pod Vác, którą zaprotegowałem do głównej roli w filmie mojego przyjaciela Miklósa Jancsó! Przecież jej męża, Wieśka Dymnego również bezpieka zamordowała i to sprawdzonym przede wszystkim na wielu duchownych polskich metodą "wypicia nadmiernej ilości alkoholu..." - oczywiście delikwenta dwóch esbeków chwytało pod pachę, a trzeci do oporu wlewał mu do ust stężony spirytus!) Kościół zdemoralizowano poprzez upaństwowienie świątyń, wypłacanie pensji państwowej duchowieństwu i wprowadzenia organizacji "księży pokoju"! Nazwa masło maślane, bo każdy człowiek, a tym bardziej ksiądz reprezentujący nauki Pana Jezusa, jest bojownikiem pokoju! Bo to jest głoszenie i szanowanie Jezusowej jedności Miłości do bliźniego, sprawiedliwości i wiedzy!
Komuniści w swojej bezecnej historii zamordowali setki milionów niewinnych ludzi, drugich tyle czyniąc kalekami na całe życie! Przy nich karłowacieją podobne "zasługi" ich mniejszych braciszków: hitlerowców i tym podobnych! Przecież gułagi, niczym nie różniące się od hitlerowskich obozów koncentracyjnych, jako pierwszy zbudował Stalin! Kiedy jeszcze przyjaźnił się z Hitlerem, Himmler i jego banda skrzętnie studiowali ich strukturę organizacyjną i metody uśmiercania swoich wrogów! To samo było z tureckim Führerem Kemalem Atatürkiem, który za sowieckie pieniądze, przy pomocy sowieckiej broni i "doradców wojskowych" oraz sowieckiej armii interwencyjnej, rozwalił Armenię Wielką, która mocą Traktatu w Sévres 1920 r, otrzymała niepodległość z terenami całego Zakaukazia oraz częścią terenów Armenii Zachodniej (wschodnia połowa dzisiejszej Turcji, Aleppo i okolice w Syrii, północna część Iraku i Iranu!). Ten Atatürk, który w 1915 roku z premedytacją i bezprzykładnym bestialstwem zamordował 1,5 miliona Ormian! We większości dzieci, kobiety, starców! Turcy do dzisiaj bezkarnie mordują Ormian i ich braci - Kurdów!
O czym tu mówimy? Czy jest w Polsce albo na Węgrzech taka szkoła, która dzisiaj, po 20 latach "upadku" komuny, dzieci uczy wreszcie prawdy o tamtych dniach?!? O tym, że hitlerowski nazizm, atatürkizm i komunizm, to jedno i to samo, tylko w różnych odcieniach?!? Albo w byłych KDL-ach i eks ZSSR którykolwiek z nauczycieli ma śmiałość powiedzieć na lekcjach dzieciom i młodzieży, że bandyci przez dziesięciolecia naród wrabiali bujdami na resorach?!? To, że Katyń i Oświęcim niczym nie różnili się od siebie?!? To, że pierwotna flaga stalinowska była łudząco podobna do hitlerowskiej (zamiast czarnej swastyki w białym kole znalazł się czarny sierp i młot!)?!? Nie łudźmy się! Bo mordercy są jeszcze w dalszym ciągu między nami! A ich zdemaskowanie nie leży w ich interesie! Uczynią więc wszystko, ażeby do tego nie doszło! Nawet przez blokowanie mojej strony na Facebooku, gdzie postawiłem wiele dowodów ich bandytyzmu!
Jako specjalista historii bolszewickich mętów, nauczyłem się jednej rzeczy: ich mafia jest stokrotnie silniejsza nie tylko od tej, która po wojnie skupiała byłych esesmanów i gestapowców, ale od mafii sycylijskiej czy napolitańskiej, albo chicagowskiej! Oni mają ogromne pieniądze, które kradli i do dzisiaj kradną gdzie się da! Po upadku II komuny (dyktatura Gyuli Horna, Pétera Medgyesyego, Ferenc Gyurcsánya i Gordona Bajnaiego - wysoko postawionych funkcjonariuszy pierwszej komuny i bezpieki!) wreszcie zabrano się do rozliczania ich szefów i funkcjonariuszy! Prokuratura, urząd komisarza rządowego do spraw najnowszych nadużyć czerwonych nazistów, min.Gyuli Budayego i inne organy ścigania, nie nadążają z przesłuchiwaniami i redagowaniem aktów oskarżenia! Prezes budapeszteńskiego komitetu partii tych bandytów, niejaki Miklós Hagyó, latami szantażował szefów stołecznych firm komunalnych, miesięcznie wynosząc od nich setki milionów w pudełkach firmowych NOKIA! To dlatego stołeczne zakłady komunikacjnye BKV mają horrendalne zadłużenie kilkuset miliardów! Ale to samo robiono np. w MON, skąd w pudełkach po wódce wynoszono te miliardy! I to samo było w MSZ, MSW i innych urzędach państwowych i samorządowych!
Na Węgrzech ludzie zakładają się po ile lat otrzymają Gyurcsány i jego wspólnicy. Większość jest pesymistycznie nastawiona do tego pytania! Bo cóż, że posiedzą kilka miesięcy na ławie oskarżonych, kiedy ich człowiek - adwokat, ich człowiek sędzia itd w końcu "wybieli" ich. A do więzienia trafią tylko "płotki". To dlatego Premier Viktor Orbán po druzgocącym zwycięstwie prawicy (w 2010 r otrzymała ponad 80% głosów!) szybko zredagował nową Konstytucję, która wreszcie wyrzuci na śmietnik tą łataną stale stalinowską i tak jak zrobiono po wojnie z hitlerowcami, czerwoni naziści wreszcie staną się pariami! Oczywiście jeżeli znajdą się świadkowie i "gotowi sypać" wspólnicy! Bo tych zastraszono przez sterowane zamordowanie cudzymi rękoma najgroźniejszego esbeka i kagebowca Eduárda Györgya Rózsy (bandycki pseudonim "Kaktusz", "Eduardo Flores") w Boliwii! I to w takim mieście, gdzie znał każdy krzak, każdą latarnię, a przy tym był cichociemnym! No i uczniem oraz przyjacielem "Szakala" - Iljicha Ramireza Sancheza, siedzącego od długich lat we francuskim więzieniu! Był od niego lepszym! Z zamkniętymi oczami bez pudła strzelał do wróbli, niczym myśliwi do kaczek! Może to on zamordował Olofa Palme i opracował szczegóły zamordowania Aldo Moro?!? Wiele jest przesłanek, ale prawdy chyba już nigdy nie dowiemy się!
Rózsa-Flores był istnym kameleonem! Jako internacjonalista brał udział w wojnie bałkańskiej, dorabiając się u Chorwatów stopnia pułkownika, ale paralelnie pracował także dla Miloszewicza! No i oczywiście dla FSB! Bo był jednym z najlepszych agentów KGB! A oprócz tego agentem MOSAD-u, węgierskiej bezpieki, majorem Gwardii Robotniczej - adiutantem byłego sekretarza KC, generała Sándora Borbély oraz I sekretarzem komitetu wojewódzkiego węgierskego Komsomołu-Hitlerjugend (KISZ) na Uniwersytecie Budapeszteńskim. Po upadku komuny starał się wbudować się do najróżniejszych partii prawicowych, żeby umieścić tam swoich ludzi! Niejeden raz zdenuncjowałem jego! Z polecenia MOSADu, on - ateista, powołał do życia "niezależny" kościół muzułmański (sic!), którego stał się wiceszefem! Oczywiście chodziło o inwigilację "arabskich terrorystów", tak groźnych dla Izraela! On powołał do życia Towarzystwo im.Kádára i Towarzystwo im.Münnicha oraz organizację młodzieżową obecnej Węgierskiej Partii Socjalistycznej (której głową był ostatnio niejaki János Zuschlag - prezes KW partii w Kecskemét, prawomocnie już skazany za "defraudację" na wiele lat więzienia. A przy tym był przyjacielem Gyurcsánya, Pétera Kiss, Bajnaiego, Szekeresa i innych ministrów - byłych szefów komitetów wojewódzkich KISZ. Jako "specjalista" - osobą do brudnych robót! I dlatego musiał w Boliwii umrzeć. Bezbronnie, bo ludzie Chaweza dopiero później, dla zdjęć podrzucili broń i inne "dowody". Sekcja zwłok Rózsy i jego kompanów jednogłośnie wykazała, że wykończono ich, zamordowano we śnie! A tylko Gyurcsány na bieżąco wiedział, gdzie akurat przebywa! Nie komentuję sprawy, bo chwiloqwo bandyci mają większe "prawa", niż ich ofiary!
Nie wiem, czy warto o tym rozpisywać się, bo groch o ścianę! Dwadzieścia lat temu napisałem po węgiersku trzy grube tomy (każda po 1200 stron druku) bogato ilustrowanych dokumentami i zdjęciami wspomnień, ale po wstępnej owacji i obietnic publikacji, żaden z węgierskich wydawców nie podją się wydania! Czasami wydawca "znikał" razem z biurem, drukarnią itd. Albo tłumaczył się zupełnie banalnymi pseudo powodami... A jest to akt oskarżenia przeciwko komunizmowi, który w przypadku ukazania się po polsku, angielsku, ormiańsku, rosyjsku, francusku, arabsku, hiszpańsku, niemiecku, włosku i portugalsku - może stać się światowym bestsellerem! Nie ja twierdzę tak, a lektorzy, którzy przeczytali tą trylogię! Wiele w nim rzeczy zaskakujących! Na przykład z historii Ormian Polskich i Węgierskich, pierwszych Piastów, losów Sándora Petőfiego po tragicznej bitwie pod Segesvár (Shigisoara), gdzia miał ponoć "umrzeć", pochodzenia świętej korony Węgrów, historii chrześcijaństwa i Chrztu Rzymian po Dekrecie Mediolańskim! No i do dzisiaj istniejących bardzo silnych powiązań między niektórymi, "wrogimi" sobie wywiadami! Ja ne boję się, bo - jak już pisałem - dokonano przeciwko mnie wiele zamachów, ale Pan Bóg zawsze mnie obronił! Mnie, zapalonego katolika i sługi Kościoła! Ale inni nie są takimi optymistami! A ja, jako Ormianin znający wiele języków i kultur, szybko znajdę odpowiedź na różne pytania. Tak, jak znalazło wielu moich sławnych ziomków-Ormian w Polsce i na Węgrzech! Dlatego wielu czerwonych nazistów do dzisiaj boi się nas i stale podkłada nam nogę!
Szczęść Boże!
Węgier-wróg komuny , ndz., 04/12/2011 - 12:11
Roland von Bagratuni - Roland Antoniewicz
Zdewastowano wejście do Klubu Gazety Polskiej
(Niezależna - 12/12/2011)
Tego typu akcje władze powinny kategorycznie potępić i wszcząć szeroko zakrojone śledztwo! Ale obawiam się, że stanie się to samo, co na Węgrzech! Za drugiej komuny (rządy takich bandziorów - czerwonych nazistów, eksoficerów bezpieki i eksfunkcjonariuszy pierwszej komuny, jak Gyula Horn, Péter Medgyessy, Ferenc Gyurcsány i Gordonka Bajnai) miało miejsce wiele zamachów bombowych przeciwko obiektom prawicy, m.inn. ówczesnej siedzibie partii FIDESZ przy ulicy Lendvai - róg aleji Dózsa György (kilka kroków od placu Bohaterów - Hősök tere), przeciwko willi prezesa Niezależnej Partii Drobnych Rolników (Független Kisgazdapárt - FKgP) min.Józsefa Torgyána i inn, no i oczywiście sprawców nie znaleziono. Podobnie, jak nie znaleziono sprawców ostrzału gmachu Komendy Głównej Policji przy ulicy Teve w dzielnicy Angyalföld jak i autorów "napadu" na gmach Telewizji Węgierskiej MTV przy placu Wolności (Szabadság tér) w 2006 r.
Oczywiście o tym ostatnim wiemy już coraz więcej! Była to prowokacja typu "napad polskich żołnierzy na radiostację niemiecką w Gliwicach" pod koniec sierpnia 1939 r! Tam prowokatorami byli hitlerowcy, szukający pretekstu do wojny z RP! Tu czerwoni naziści chcieli wprowadzić stan wyjątkowy, który doprowadziłby do uwięzienia całej prawicy! Na szczęście już podczas "napadu" prawicowa telewizja HírTV na żywo transmitowała wydarzenia pod i w gmachu MTV i zdemaskowała czerwonych nazistów!
Co widzieli wówczas telewidzowie? Dużo ciekawych momentów! W "napadzie" udział wzięły ...połączone siły kibiców piłkarskich Újpest i Ferencváros! Osób, które nie przepuściły ani jednego meczu dwóch drużyn w celu "odstawienia grandy"! Po takich meczach stadion i okolice wyglądały jak pole bitwy, kibice dewastowali nawet wagony metra, którymi odwożono ich do swojej dzielnicy! Nie pamiętam takiego meczu Ferencváros-Újpest, kiedy policja nie była zmuszona do wysłania na miejsce "bitw" kilku rot konnicy oraz opancerzonych od stóp do głów policjantów! Po takim meczu kilka autobusów policyjnych odwoziło kibiców do aresztu! Bezsens! Bo kibice dwóch wrogich drużyn nigdy nie podali sobie rąk! A teraz?... Wiadomo: policja wygrzebała ze swoich kartotek adresy tych "najbardziej niepoprawnych" i "namówiła" ich do współpracy! Tak, jak to za pierwszej komuny robiła bezpieka!!!
Ale to jeszcze początek całej afery, który doprowadził do sromotnego upadku rządów drugiej komuny i 80-procentowego zwycięstwa prawicy w wyborach 2010 r! Po wparciu policjantów broniących gmach MTV do środka, awanturnicy najpierw podpalili kilka pomieszczeń, a potem ...razem z policjantami ograbili bufet, wspólnie konsumując wszystko, co tylko tam znaleźli! Przeprowadzone przez prokuraturę śledztwo znalazło wśród "rebeliantów" kilku oficerów policji i eksesbeków w cywilu! To oni podjudzali tłum! Kilka ulic dalej policja "zapomniała" o dwie pozostawione tam ciężarówki policyjne z podniesionymi plandekami i opuszczonymi klapami! Obie były po brzegi załadowane ...bronią! Gdyby osoby postronne (a wiemy: wystarczy kilku awanturników-złodzieji i już "draka jest na całego!) odkryły te ciężarówki, przyczynek do ogłoszenia stanu wyjątkowego gotów mur-beton!
Dygnitarze drugiej komuny cały czas szczekały przy tym o "skrajnie prawicowym i terrorystycznym zagrożeniu"! Oczywiście na Węgrzech nie ma i nie było skrajnej prawicy! Jest skrajna lewica w postaci pseudosocjalistycznej partii czerwonych nazistów Horna-Gyurcsánya-Bajnaiego!!! Nie ma, a więc trzeba było stworzyć. Po raz pierwszy zrobiono to już w dniach upadku pierwszej komuny, kiedy serią prowokacji i fałszywych "dowodów" zniesławiono mnie - prawicowca, sprawami, z którymi nic wspólnego nie miałem! A będąca w ich rękach prasa złożona w 95% z agentów bezpieki i propagandzistów partyjnych, miesiącami była zajęta tylko tą jedną "sprawą". A co smutniejsze: ich polscy współprzestępcy bez krytyki puszczali te bzdury na resorach w prasie polskiej! I jeszcze dzisiaj od czasu do czasu pojawiają się w niezmienionej treści!
Kolejną prowokację stworzenia wizji "zagrożenia skrajnie prawicowym terroryzmem" były morderstwa różnych Cyganów. I już wiadomo, że i tu wątki tej sprawy prowadzą do "towarzyszy"!!! Do tych, którzy (jak określił ich ojciec chrzestny: Premier-Prezes partii Ferenc Gyurcsány) "Kłamali rano, wieczorem, we dnie i w nocy, miesiącami, latami, wszystkich oszukali, nic nie robili i przez oszustwo dorwali się do władzy!" W latach 2002-2010 kradli oni co tylko potrafili! Tysiące miliardów! W toku jest już kilkanaście procesów sądowych z udziałem wysokich szych tej "partii", o sprzeniewierzenie majątku narodowego, defraudację, kradzież itd. Prezesa wojewódzkiej organizacji partyjnej czerwonych nazistów w Kecskemét i zarazem szefach ich organizacji młodzieżowej, posła do Parlamentu, niejakiego Zuschlaga prawomocnie skazano na 9 lat więzienia, a działalność sąd określił jako "mafijną"!
Największym problemem w tym wszystkim jest to, że bezpośrednio po upadku komuny, w żadnym z grajdołków "socjalizmu" za wyjątkiem byłego NRD, nie przeprowadzono "czystek"! Wielu esbekowców i funkcjonariuszy kompartii różnych szczebli, niekiedy siedzi przy tym samym biurku, do którego trafił za czasów Stalina czy Breżniewa! Albo siedzi ich synalek-córunia! Przecież wszystcy oni są zdrajcami narodu, szpiegami obcego mocarstwa! Dalczego są jeszcze na wolności?! Dlaczego w dalszym ciągu (na przykład w procesach sądowych) mają oni o wiele większe "prawa ludzkie", niż ich ofiary i sprowadzony przez nich na skraj przepaści naród?! Jest to taki nonsens, nad którym należałoby porządnie zastanowić się!
Na Węgrzech koalicja FIDESZ-chadecja (KDNP) wreszcie stworzyła nową Konstytucję, która wejdzie w życie 1 stycznia 2012 r i kolejno tworzy ustawy konstytucjne, do skodyfikowania których konieczna jest najmniej 75%+1 głosów poselskich! Partia pseudosocjalistyczna MSZP uznana zostanie jako następca prawny, moralny i materialny Komunistcznej Partii Węgier - "firmy-córki" Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego! I jako taka ma szanse znaleźć się na indeksie, przez co utraci nie tylko cały swój majątek, ale także mandaty poselskie w Parlamencie Węgier i UE w Strasburgu! Tak, jak to uczyniono w RFN i w Europie bezpośrednio po wojnie z NSDAP, SS, Gestapo i jej szychami!!! Beprzykładnie wysokie emerytury tych "towarzyszy" automatycznie znikną, będą oni uprawnieni tylko do minimalnych emerytur! Inna ustawa konstytucyjna słowo w słowo przejmie z ustawodawstwa europejskiego paragrafy o przestępstwie wojennym i mordach tłumów, dzięki czemu przestępstwa "towarzyszy" nie ulegną przedawnieniu! Zarówno tłumne mordowanie bohaterów Rewolucji 1956 r, jak i wszelkich innych przestępstw dokonanych przez bezpiekę i podjudzającą ją partię komunistyczną!
Unia Europejska powinna wreszcie przyjąć ustawę, która postawi znak równości między czarnymi i czerwonymi nazistami - hitlerowcami i stalinowcami i obok wszelkich organizacji "faszystowskich" (pojęcie etymologicznie błędne!) również wszelkich organizacji lewicowych i skrajnie lewicowych! Bo wszelka zaraza bardzo szybkoodradza się! A komunizm jest gorszy od trądu, AIDS, zarazy morowej itd!!!! Przecież obie pokrewne prądy polityczne to produkty Szatana! Trzeba tylko przeczytać, co więcej: regularnie czytać Pismo Święte!!! Aby nie było za późno! Najlepszym przykładem istniejącego niebezpieczeństwa jest to, że wysoko postawieni ekskomuniści - "uczeni", "twórcy", "politycy", na całym świecie zabrali się do zdegradowania Węgier, głosząc bujdy na resorach o rządzie Orbána i o prawicy, niekiedy nawet w bardzo poważnych albo "poważnych" światowych organach prasowych! Na przykład o "braku wolności słowa", o "dyktaturze" prawicy, czy o ..."braku wolności człowieka". Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli! Złodziej wzywa policjanta!
Szczęść Boże!
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj. 1956 r , pon., 12/12/2011 - 12:35
PiS: usunąć symbole komunistyczne
(Niezależna - 12/12/2011)
Należy z oklaskami popierać inicjatywę szefa klubu PiS - Pana Mariusza Błaszczaka: złożenia dwóch projektów ustaw w związku z 30. rocznicą wprowadzenia stanu wojennego, z którego jeden dotyczy usunięcia symboli komunistycznych, a drugi - emerytur skazanych funkcjonariuszy PRL! Na Węgrzech nowa Konstytucja ramowo zajmuje się tym problemem, ale o wiele obszerniej i już na forum Parlamentu znajdują się związane z tym projekty ustaw konstytucyjnych, do uchwalenia których potrzeba 75% +1 głosów poselskich.
Symbole komunistyczne "pełną parą" zaczęto usuwać na Węgrzech już po upadku I.komuny (1988 r.). Część pomników Lenina, Marksa i innych łotrów czerwonego nazizmu wylądowały w peryferyjnej dzielnicy Budapesztu Kelenvölgye, w specjalnym parku, który jest atrakcją raczej turystów zagranicznych. Inne pomniki trafiły do hut względnie te z kamienia na śmietnik. Za I.komuny całe Węgry były zapchane ogromnymi (lub na elektrowozach - mniejszymi) czerwonymi gwiazdami, które również bardzo szybko znikły. W Budapeszcie zaczęto systematycznie powracać do tradycyjnych nazw ulic, pozbywając się tym samym nazw czerwono-nazistowskich opryszków. Ale na prowincji wiele takich nazw ulic do dzisiaj pozostało. Mocą jednej z ustaw konstytucyjnych i te trzeba będzie zmienić! Oczywiście straty poniesione przez to przez obywatela (zmiana dokumentów, tabliczek itd) rekompensuje państwo. Mimo tego wiele jest jeszcze do zrobienia. Na przykład wyrzucić na którykolwiek ze stołecznych cmentarzy sowiecki pomnik "bohaterów", stojący przed ...ambasadą USA. Celowo go tam postawiono, celowo więc trzeba go usunąć! A kosztami trzeba obciążyć Rosję!
Należałoby zabronić używania nazw kojarzących się z I.komuną, na przykład tytuły dwóch gazet: Népszabadság i Népszava. Niech redakcja czy wydawca poszuka sobie bardziej kulturalny tytuł! Używania swastyki, sierpa i młota oraz czerwonej gwiazdy już dawno ustawowo zabroniono, ale przeszkodą w dotrzymaniu jest Sąd w Strasburgu! Bo (sędzia, z pewnością komunista, albo bojownik czerwonych brygad, czy eksesbekowiec) pomieszał groch z kapustą, kiedy orzekł, że obywatel ma prawo nosić odznakę z czerwoną gwiazdą! Nie prosimy takich orzeczeń, ani czerwonych gwiazd, sierpów i młotów oraz swastyk, hitlerowskich, pruskich i rosyjskich dwugłowych orłów! Unia Europejska powinna umieścić na czarnej liście wszelkie symbole wszelkich nieludzkich dyktatur! A sąd w Strasburgu nie powinien tych dyktatur bronić! Ideologia i praktyki stalinizmu-hitleryzmu były najpodlejszymi w historii ludzkości! A kto kwestionuje to - moralnie utożsamia się ze zbrodniami popełnionymi przez hitlerowców i komunistów!
Co się tyczy emerytur resortowych, to wszystkich funkcjonariuszy czerwono-nazistowskiej bezpieki oraz decydentów wszystkich szczebli tych partii (oraz ich organizacji satelitarnych!), które były "firmami-córkami" Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego oraz ich następców prawnych, moralnych i materialnych należy zdegradować do szeregowca i pozbyć wszelkich specjalnych emerytur! Zupełnie wystarczy im minimalna emerytura!
Na Węgrzech olbrzymi skandal i powszechne oburzenie obywateli wywołał niedawno fakt podania do opinii publicznej (horrendalnej) wysokości emerytury niejakiego Béli Biszku, absolwenta kilku klas szkoły podstawowej, który był członkiem Biura Politycznego bandyckiej partii i pierwszym ministrem spraw wewnętrznym Jánosa Czermaneka (bandycki pseudonim "János Kádár"), a który dokonał przestępstwa wojennego ludobójstwa, tłumnie wydając nakazy zamordowania bohaterów węgierskiej rewolucji Narodowej 1956 r. Tylko nielicznym udało się ujść żywo z tej rzezi! Zamordowano nawet kilkuletnie dzieci i podrostków, z premedytacją i cynizmem czekając z wykonaniem "wyroku" do osiągnięcia przez nich pełnoletności!
Ale strasznie irytują wszystkich ludzi wysokie emerytury innych wysoko postawionych rzezimieszków komuny! Szczególnie wtedy, kiedy wielu bojowników opozycji antykomunistycznej (jakim jestem także ja) otrzymują emerytury, które trudno nazwać nawet napitkiem! Moja emerytura to 35.000 forintów, czyli nieco więcej jak 100 euro! ZUS od wielu lat gwiżdże na przyznanie mnie polskiej części emerytury za kilkanaście lat pracy minn.dziennikarskiej i na rzecz krzewienia przyjaźni polsko-węgierskiej! Gwiżdże na będącą w mocy międzypaństwową umowę polsko-węgierską o wzajemnym honorowaniu dokumentów wystawionych przez Drugą Umawiającą si Stronę! A Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych RP do dzisiaj gwiżdże na moje podanie przyznania mnie należnego za Poznański Czerwiec 1956 r inwalidzkiego dodatku kombatanckiego! Mnie, który od dziecka walczył przeciwko tym łotrom wszelkimi sposobami! Mnie, prawnukowi powstańca styczniowego i wielkopolskiego, wnukowi powstańca wielkopolskiego i Padłego Na Polu Chwały w wojnie polsko-bolszewickiej oficera marszałka Piłsudskiego, synowi bohatera kampanii wrześniowej i prolondyńskiego Polskiego Ruchu Oporu na Węgrzech, attaché prasowego Poselstwa RP w Budapeszcie do 1947 r, wieloletniego więźnia UB, uczestnika Czerwca 1956... Człowiekowi od razu nasuwa się pytanie: ilu byłych esbeków i PZPR-owców pracuje na kierowniczych stanowiskach w ZUS i Urzędzie do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych RP???!!!
II Rząd Viktora Orbána już przesłał do Parlamentu projekt ustawy o przejęciu słowo w słowo europejskich ustaw o ludobójstwie i przestępstwach wojennych i wówczas "pan" Béla Biszku i jego wspólnicy przed sądem będą odpowiadać za swoje zbrodnie! Również i ci bandyci z bezpieki, którzy wcześniej czy później, tj. przed i po 1956 r mordowali Węrów (i nie tylko!). W Polsce w podobny sposób trzeba postąpić! Bo podczas kiedy mordercy mojego przyjaciela Jurka Popiełuszki za swoje przestępstwo odpowiadali przed sądem, o sprawcach wielu innych podobnych zbrodni "zapomniano"!!! A zbrodnią było nie tylko morderstwo, ale także bezprawne więzienie Patriotów, czy sfingowanie "dowodów winy" w wielu procesach sądowych! I to nie tylko politycznych.
Niestety bardzo wiele było (na Węgrzech na pewno!) takich procesów o przestępstwo "kryminalne", w którym skazano opozycjonistę za wymyślone przestępstwo! Dla przykładu pierwszego prezesa i założyciela Polskiego Stowarzyszenia Kulturalnego im.Józefa Bema na Węgrzech - pana Kaczorowskiego skazano za "popełnienie" przestępstw dewizowo-celnych! Bo miał czelność zapytać się Gomułkę, przebywającego na Węgrzech z wizytą u Kádára: „dlaczego polonia polska nie może mieć swoje własne stowarzyszenie?" Bo na Węgrzech oddolnie nie można było zakładać żadnej organizacji społecznej, a tym bardziej propolskiej! Bo komuna panicznie bała się wszystkiego, co polskie, Polaków węgierskich i Węgrów-polonofilów! Wszystkich nas obserwowano, zastraszano, podsłuchiwano i wielu moich powszechnie znanych i szanowanych przyjaciół zamordowano! Esbecy zamordowali pod Zakopanem w Tenczynie pewną polonofilkę, węgierską kolejarkę - kuriera Solidarności, Tiborné Gombos. A dopiero po upływie roku czasu, morderstwo to zwalili na bogu ducha winnego wdowca - ojca dwójki dzieci, którego w pierwszej instancji "sędzia" (facet z czterema klasami szkoły podstawowej i partyjnym kursem "prawnym") skazał pana Gombosa na śmierć. Dopiero druga instancja skorygowała wyrok na dożywocie...
Jednej rzeczy żaden trzeźwo myślący człowiek - Patriota nie powinien zapomnieć! Z punktu widzenia prawa międzynarodowego, w ostatnich latach II wojny światowej sowieci dokonali podłą agresję przeciwko Królewstwu Węgier, Rzeczpospolitej Polskiej (tu po raz drugi!!!), Republice Czechosłowackiej, Królewstwu Rumunii, Królewstwu Albanii, Królewstwu Bułgarii, Republice Austrii i Królewstwu Jugosławii! Wynikiem tego PRL, WRL itd były państwami okupowanymi przez sowietów z pseudoniepodległością! Były sowieckimi koloniami! No i żadne ze wspomnianych państw dobrowolnie nie wybrało za swoich przywódców Bieruta, Piecka, Gottwalda, Dymitrowa itd!!! Do władzy trafili przez sfałszowanie wyborów i krwawy terror! Innymi słowami: okres sowieckiej okupacji (czyli komuny) był okresem wojennym, a przestępstwa popełnione przez bezpiekę oraz decydentów PPR-PZPR, Komunistycznej Partii Węgier- Węgierskiej Partii Pracujących-Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej itd BYŁY PRZESTĘPSTWAMI WOJENNYMI!!!! A te do dzisiaj są karalne, bo nie ulegają przedawnieniu! To samo dotyczy Stanu Wojennego, ogłoszonego przez "pana" szeregowca LWP Wojciecha Jaruzelskiego! Bo genwerałem on nie był, nie jest! Stopień generała u wspomnianego bandyty, to samozwańczy stopień samozwańczej dyktatury!
Po upadku komuny na Węgrzech wielu esbeków niestety nie wyrzucono z pracy, bo byli "dobrymi specjalistami"! Błąd, przestępstwo! Politycy II.rządu Orbána powiedzieli jasno: "nie można budować demokracji na zgliszczach dyktatury terroru"! Trzeba najpierw usunąć te zgliszcza! I mają pełną rację! Z węgierskiego MSZ już wyrzucono kilku esbekowców. I Węgrzy mają nadzieję, że to samo uczynią szefowie innych resortów, a przede wszystkim MSW i wymiaru sprawiedliwości! Bo inaczej prokurator, sędzia - kumpel oskarżonego, z ofiary uczyni oskarżonego, a z bandyty ofiarę, jak to się stało po wydarzeniach w 2006 r. kiedy "premier" Gyurcsány sfingował i wyprowokował rozruchy! Bezpośrednio po tym, że na spotkaniu egzekutywy partyjnej w Balatonöszöd, cynicznie i z dumą stwierdził: „kłamaliśmy rano, w południe i wieczorem, w dzień i w nocy, miesącami, latami i nic nie robiliśmy, oszukaliśmy wszystkich i przez fałsz dorwaliśmy się do władzy!"
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj 1956 r. , pon., 12/12/2011 - 22:32
Kolejna "białoruska" kompromitacja Polski
(Niezależna - 12/12/2011)
Jest to już prawdziwy absurd! Przecież Aleś Michalewicz jest obywatelem RP! Bo Białoruś okupuje wschodnie tereny RP, a mieszkańcy tych terenów są obywatelami polskimi! W 1939 r i w 1944 r Związek Sowiecki dokonał nazistowską agresję na Polskę, anektując rdzennie polskie tereny! Według prawa międzynarodowego był to zbrodniczy czyn, który nie posiada żadnych prawnych skutków na późniejsze bezprawne kroki najeźdźców i kolaborantów, współpracującymi z nim! A Konstytucja RP (ponoć) broni interesy każdego jednego obywatela RP!
Oczywiście z tym bronieniem jest różnie! Bo mnie osobiście na równi z węgierską bezpieką, prześladowała mnie Ambasada PRL w Budapeszcie! Spisali wieleset fałszywych donosów o mnie, z różnymi niewiarygodnymi bujdami na resorach, zniesławiali mnie i podjudzali przeciwko mnie węgierskich i polskich czerwonych nazistów! Bowiem po jednym egzemplarzu szło do MSZ i MSW PRL, a drugi do węgierskiej bezpieki! Po upadku komuny rząd mojego kuzyna dr.Józsefa Antalla juniora powołał do życia tak zwany Urząd Historyczny (Történeti Hivatal), gdzie przeniesiono znaczną część akt węgierskiej bezpieki. Te, które w przededniu upadku komuny nie zniszczono! A zainteresowany obywatel mógł spokojnie studiować swoje akta i prosić o ksero z każdego jednego egzemplarza. U mnie zebrało się kilka tysięcy stron takich papierków! Między nimi mnóstwo made in PRL z Ambasady w Budapeszcie! W Polsce również upadła komuna, ale w Ambasadzie RP w dalszym ciągu od czasu do czasu pojawiają się te same gęby esbeckie i pezetpeerowskie!!! Może i w Mińsku tak jest???!!!
Jako obywatel węgierski mam te same problemy z Ambasadą WRL - Republiki Węgierskiej w Warszawie! Wrabiają mnie, zniesławiają, gdzie tylko jest to możliwe! Oczywiści po wejściu w życie nowej Konstytucji Węgier (już bez "Republika") 1 stycznia 2012 r oraz ustaw konstytucyjnych, te "panie" i ci "panowie" bardzo szybko poznikają! Ale co będzie z Ambasadami PRL - RP??? Jak długo esbecy zagnieżdżeni w najróżniejszych urzędach państwowych RP, będą śmiać się, nabijać, drwić z nas - opozycjonistów, podkładać nam nogę, a pomagać wrogom i zdrajcom Narodu?!? Na przykład w byłym WOP - Straży Granicznej RP? Bo z WOP-em również miałem różne kłopoty. Bezprawnie zatrzymywano mnie przy wjeździe do PRL, sadzano na kilka dni do kaceru przypominającego melinę bezdomnych, odbierano paszport, który potem musiałem odbierać w odległej Warszawie! Oczywiście przy różnych obelgach i zastraszaniu! Do dzisiaj nikt nie przeprosił mnie za te insynuacje, bezprawie! A wogóle eks WOP: Straż Graniczna RP jakim prawem kłamie powołując się na Prokuraturę? Innymi słowami: popełnia przestępstwo kryminalne, zwane nadużycie władzy, samosąd! Dlaczego Prokuratura nie wszczyna śledztwa w tej sprawie i nie wyprowadzi w kajdankach z pomieszeń SG na Okęciu odpowiedzialnych urzędasów Straży Granicznej RP? Ponoć (chociażby wg Konstytucji RP) oni również są równoprawnymi obywatelami RP, a więc muszą odpowiadać za swoje uczynki przed organami ścigania i sprawiedliwości tak, jak każdy inny obywatel odpowiada za podobny czyn!!!
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj 1956 r. , pon., 12/12/2011 - 23:18
(Niezależna - 13/12/2011)
Ta cała sprawa Premier Julii Tymoszenko przypomina mnie koniec lat czterdziestych, a dokładniej proces czerwonych nazistów wytoczony ks.Prymasowi Królewstwa Węgier, Józsefowi kardynałowi Mindszentyemu! Był on wielkim Przyjacielem Polski i Polaków!!! (Prymasowi Polski - Stefanowi kardynałowi Wyszyńskiemu też chcieli wytoczyć taki proces, ale w Polsce było to niemożliwe! Bo doprowadziłoby to do upadku komuny!) Jest rzeczą obojętną co Premier Julia Tymoszenko zrobiła, czy "zrobiła", a raczej nie zrobiła! Trzeba ją "na amen" uwięzić! Ta dyktatura niejakiego Janukowicza żywo przypomina grasowanie podobnego ekskomunisty: niejakiego Łukaszenki na Białorusi czy syna generała KGB i I.sekretarza Komunistycznej Partii Azerbajdżanu, niejakiego Heydara Aliyeva — niejakiego Ilhana Aliyeva! Albo niedawno zmarłego "Turkmenbaszi" w Turkmenistanie! Istny Dom Wariatów! Ale po byłych "państwach członkowskich" (czytaj: kolonii) Związku Sowieckiego innego nie można spodziewać się! Wszędzie (z Rosją włącznie) w dalszym ciągu bandyci - zbrodniarze wojenni i ludobójcy są "bohaterami", a opozycjonista, czy inaczej myślący "wrogiem klasowym", "zdrajcą", "zdeklasowanym społecznie" itd!
Julia Tymoszenko wreszcie zaczęła coś robić w interesie zeuropeizowania Ukrainy! Ale widocznie jest tam jeszcze wielu takich mądralów, którzy nie pamiętają, albo nie chcą pamiętać, ilu Ukraińców Stalin, a więc ZSSR zamordował przez wywołanie "wielkiego głodu"!!! Ukraińcy przywykli do terroru i widocznie ani im się śni marzyć o demokracji, wolnym i lepszym życiu! Można Julię Tymoszenki oskarżyć o wszystko! Nawet o spowodowanie wybuchu Wojny Dziesięcioletniej, czy nieudanych Wypraw Krzyżowych! Specjaliści z KGB dobrze znają się na produkcji sfingowanych dokumentów i dyrygowaniu procesów koncepcyjnych! Widocznie nie chcą wyjść z wprawy, więc teraz ćwiczą na Julii Tymoszenko! A jak będzie z tego światowa draka, postarają się, ażby zmarła tak, jak zmarł w Londynie niejaki Litwinienko! Albo "zachoruje" na ebolę, AIDS, czy zarazę morową! Przecież tajne laboratoria KGB nie zamknął ani Gorbaczow, ani Jelcyn, ani Putin! I "produkcja" tych laboratoriów wymaga doświadczeń, kontroli technicznej itd!
Czerwono nazistowskie władze Ukrainy najbardziej boją się przedstawicieli dwóch żyjących tam mniejszości narodowych: Polaków i Ormian, bo oni są inni! Oni są Patriotami, również lokalnymi (na Węgrzech, w Polsce też tak jest!), ich nie można zastraszyć, tak jak to robiła ze mną przez długie dziesięciolecia węgierska, polska i sowiecka bezpieka! Bo Polak i Ormianin mają Honor! I za ten Honor gotowi są oddać nawet życie! Powszechnie wiadomo, że Julia Tymoszenko jest Ormianką! I tu jest pies pogrzebany! A Ormianie — jeden z najstarszych narodów świata, chorobliwie cierpią na poczucie sprawiedliwości, miłości do bliźnich i prawdziwej demokracji! (To co jest w państwach członkowskich UE, w USA itd, to tylko pseudodemokracja!) Właśnie z tego powodu Polska i Armenia tyle razy w historii straciły niepodległość! Bo przesadna demokracja prowadzi albo do anarchii, albo do dyktatury, no i utraty niepodległości!
Historia powtarza się, ale na wyższym, spiralnym szczeblu! Wielu zapomniało, co stało się we Francji po upadku Bastylii i zwycięstwa rewolucyjnych haseł "Wolność, Równość, Braterstwo" (Liberté, Égalité, Fraternité)! Dyrektorki komuny: Marat, Robespierre, Danton, Desmoulins , wicehrabia Louis-Marie de Noailles, książę Armand d'Aiguillon, Jean Sylvain Bailly, Talleyrand i inni najpierw wytrzebili połowę arystokracji, a potem zaczęli wzajemnie wyrzynać siebie! Wszystko to pod hasłem Wolność, Równość, Braterstwo! Potem przyszedł Napoleon Bonaparte, dokończył ich dzieła i przywrócił monarchię! Oczywiście nie z królami-Bourbonami, a z sobą jako cesarzem! I wprowokował Francję do takiej wojny światowej, która stała się początkiem systematycznych klęsk i utraty wojen!
Takich przykładów w historii jest wiele! Ale widocznie z historycznych błędów nikt nie uczy się, bo jest "mądrzejszy"! Inna sprawa, że na Węgrzech trzeba "Premiera" Gyurcsánya postawić przed sąd! I nie tylko dlatego, bo sam cynicznie przyznał się do tego, że władzę zdobyli podstępnie, przez oszustwo! Gyurcsany popełnił całą serię przestępstw kryminalnych. W swoim życiorysie z czasów komuny, jako głowa węgierskiego komsomołu, dumnie podkreślał, że urodził się w rodzinie bardzo ubogiej! To skąd ma grube miliardy?!!! Nie odziedziczył ich ani od tajemniczej ciotki z USA czy Izraelu, ani nie wygrał w totolotka czy na rulecie w Monte Carlo! To skąd te pieniądze?!
Odpowiedź wszystcy domyślają się! I po to jest sąd, ażeby tego dowiódł. Ale nie po to, ażeby statystował dyktatorom i czerwonym nazistom w sfingowaniu winy!
Unia Europejska powinna wreszcie stać się pełnoletnią i być konsekwentną! Tak jak znakomity niemiecki polityk, mąż stanu Konrad Adenauer potrafił być człowiekiem Honoru i konsekwentnie wyprzątać cały przegniły hitlerowsko-stalinowski śmietnik z życia publicznego RFN! UE powinna wreszcie wyprzątnąć z życia publicznego resztki czarnych nazistów i wszystkich czerwonych nazistów, a za popełnienie przez nich przestępstw przeciwko ludzkości i swoim narodom, pociągnąć do odpowiedzialności karno-sądowej! Potrzebna jest dobra wola, opowiednia unijna Konstytucja, która rzeczywiście broni praw człowieka, oraz artykuły skazujące czołowych ekskomunistów i esbekowców na utratę praw obywatelskich! Bramy Spandau i Trybunału Norymbergskiego ponownie trzeba otworzyć! Dla komunistów, którzy popełnili i popełniają tysiąckrotnie więcej przestępstw przeciwko ludzkości, niż hitlerowcy! Julia Tymoszenko powinna otrzymać honorowe obywatelstwo unijne z pełnymi prawami obywatelskimi oraz unijny paszport dyplomatyczny! I wtedy sprawa już zupełnie inaczej wygląda! UE nie powinna targować się ani z Łukaszenką, ani z Putinem, ani z Janukowiczem czy Ilkhanem Aliyewem! Wszelkie dyktatury trzeba systematycznie bojkotować! Antanta popełniła błąd, że przyjęła do koalicji Stalina! Ojca chrzestnego Hitlera i niemniej podłego Mustafy Kemala (bandycki pseudonim "Atatürk")! Tego błędu żaden rozsądnie i trzeźwo myślący polityk nie może powtórzyć!
Szczęść Boże!
Roland von Bagratuni-zweryfikowany inwalida woj.1956 r , wt., 13/12/2011 - 16:40
Projekty PiS w rocznicę stanu wojennego
(Niezależna - 13/12/2011)
Taką inicjatywę należy bezwzględnie popierać! O wspaniałej inicjatywie szefa klubu PiS, Pana Posła Mariusza Błaszczaka napisałem już w przypisie do Waszego artykułu "PiS: usunąć symbole komunistyczne". Chciałbym jednak zwrócić uwagę na małą nieścisłość związaną z trzecim projektem PiS. Projekt unieważnia również ordery, odznaczenia, odznaki, tytuły honorowe, dyplomy i wyróżnienia imiennie przyznane w latach 1944–1989 przez organy państwowe za działanie na rzecz ideologii komunistycznej.
Te działanie na rzecz ideologii komunistycznej trzeba z naciskiem podkreślić a wykluczyć tych, którzy całym swoim życiem aż do śmierci podkreślili swoją patriotyczność i polskość! Bowiem było bardzo wielu niezmiernie uczciwych Patriotów polskich, którzy odznaczenie otrzymali tytułem uhonorawania ich niepolitycznej działalności zawodowej, kulturalnej, czy uznaniu zasług za udział w walce z najeźdżcami hitlerowskimi (i stalinowskimi!) oraz udziale w prolondyńskim ruchu oporu! A więc nie tylko AK! Bo na Węgrzech w latach 1939-1945 działał polski ruch oporu, bezpośrednio kierowany przez Ambasadora RP w Londynie (1934-1945), Ministra Spraw Zagranicznych RP (1941–1943) hrabiego Edwarda Bernarda Raczyńskiego, późniejszego Prezydenta RP (1979–1986)na uchodźctwie!
Tak jak to miało miejsce z odznaczeniami mojego ojca, który w Polsce był znany jako red.Zdzisław Antoniewicz. (Pełne nasze nazwisko uznane, ale zatajone przez J.C.M. cesarzową Austrii i królową Węgier Marię Teresę von Habsburg-Lothringen brzmi: W.Książę Ormiański von Bagratuni-Antonian-Antoniewicz z Bołozów Anijskich [Հայ Մեծ իշխան ֆօն Բագրատունի Անտոնեան Անտոնիեւիչ Բողոզի Անիեցի]. Ormiańskie Antonian podkreślało przynależność do głównej - cesarskiej linii genealogicznej Bagratunich w ślad za starorzymskim-łacińskim Antoninus - cesarz. Panujący Imperium Armenii nosili cesarski tytuł "Król królów, książę książąt") Otrzymał odznaczenie Zasłużony Działacz Kultury, Zasłużony Dziennikarz i Zasłużony Sportowiec, odznaczenia wojenne (w 1939 otrzymał od dowódctwa: gen. bryg. Wacława Stachiewicza Krzyż Walecznych, a w 1943 otrzymał od Rządu RP w Londynie Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia RP): Medal Zwycięstwa i Wolności 1945 (1972) oraz Medal Za udział w wojnie obronnej 1939 (1982) i Krzyż Kawalerski Polonia Restituta (1978). Każda kolejna głowa głównej linii ks.ks.Bagratunich tradycyjnie upoważniona jest do noszenia Orderu Czerwonego Lwa (herb Iłowa-Lwowa przez nich założonego!!! = Ի-Ղով [I-Łuv]= banita), Orderu Świętego Grzegorza Oświeciciela, Order Króla Abgara, a od 1927 r Order gen.Andranika Ozanjana.
Mój ojciec, dziad, pradziad itd figurują w najróżniejszych spisach zasłużonych Ormian Polskich, m.in. emigracyjnego literata Ormianina polskiego Zbigniewa Herberta. Razem ze mną był przyjacielem księcia Jerzego Giedroyća - wydawcy i redaktora naczelnego przeklinanego przez komunę paryskiej Kultury, Dokumentów, Zeszytów Historycznych i inn. Oboje z narażeniem wolności korespondowaliśmy z ks.Jerzym Giedroyćiem i innymi czołowymi osobistości Patriotycznej Emigracji Polskiej na Zachodzie. (Bardzo wiele listów Giedroyćia udało mnie się uratować przed węgierską bezpieką, która stale robiła u mnie rewizje, obserwowała mnie, nasłuchiwała moje telefony. Inne zmuszony byłem zniszczyć w obawie przed dekonspiracją.)
Z komuną mój ojciec absolutnie nic wspólnego nie miał. Od 1947 do 1950 siedział w areszcie śledczym bezpieki za to, że był sekretarzem (II-im, a potem I-ym sekretarzem Poselstwa RP w Budapeszcie - wicedyrektorem) Instytutu RP w Budapeszcie (Z ramienia Instytutu, który od stycznia 1941 r przejął wiele zadań Poselstwa RP, odpowiadał m.in. za oświatę uchodźczej młodzieży polskiej. Był założycielem jedynego wówczas w Europie polskiego gimnazjum w Balatonboglár oraz szkoły podstawowej i internatu w Vác dla polskich dzieci żydowskich. Był także delegatem na Węgry Ministra Opieki Społecznej polskiego rządu emigracyjnego. W tym samym czasie należał do kierownictwa polskiego ruchu oporu na Węgrzech.), redaktorem prawicowych gazet uchodźczych Wieści Polskie, Tygodnik Polski - Materiały Obozowe, Słowo oraz Rocznik Polski - Kalendarz Polaka na Węgrzech. (Jako jeden z kierowników prolondyńskiego polskiego ruchu oporu odpowiadał za kontrwywiad, wywiad oraz działalność tajnych kurierów, przewożących szlakami tatrzańskimi tajne przesyłki AK i Rządu RP w Londynie na trasach: Zakopane-Budapeszt i Budapeszt-Londyn. Minister Spraw Wewnętrznych rządu RP w Londynie Stanisław Mikołajczyk awansował mojego ojca do stopnia majora WP, a potem podpułkownika.)
Po zakończeniu działań wojennych, mój ojciec kierował sekcją polskiej Delegatury Międzynarodowego Czerwonego Krzyża na Węgrzech, odpowiadając za repatriację Polaków powracających z hitlerowskich obozów w Austrii, Bawarii i obozów internowania na Węgrzech. Na wniosek Edwarda Bernarda Raczyńskiego w styczniu 1947 roku został attaché prasowym Poselstwa RP w Budapeszcie). Jego ojciec a mój dziad (ppłk.Zygmunt Antoniewicz) był oficerem Powstania Wielkopolskiego i I.Brygady legionów marszałka Piłsudskiego, Zginął na Polu Chwały pod Lwowem w wojnie polsko-bolszewickiej. Mój pradziad a jego dziad (ppłk.Walenty Antoniewicz) był oficerem Powstania Styczniowego i Powstania Wielkopolskiego. Mojego dziada i pradziada oznaczono bardzo wysokimi odznaczeniami wojennymi jeszcze w Pierwszej RP! Pradziad i prapradziad byli podobnie patriotycznie nastawieni do Polski, chociaż (a może właśnie dlatego!) z pochodzenia byli Ormianami!
(Sprawa tożsamości polskich Ormian jest jeszcze sprawą długu Polski w stosunku do Nich! Przez stulecia wnieśli do polskiego życia naukowego, kulturalnego, gospodarczego i politycznego bardzo wiele pozytywumów, ale próżność polska stale starała się wydziedziczyć ich z ich rzeczywistego pochodzenia! Bo Ormianinem był generał Józef Bem, Ignacy Łukasiewicz, Stanisław Moniuszko, Henryk Sienkiewicz, Zbigniew Herbert, są: m.in. Anna Dymna, Krzysztof Penderecki, Jerzy Kawalerowicz i wielu-wielu innych!) Jakiegokolwiek zadośćuczynienia czy odszkodowania jako bardzo poważne ofiary wystąpień wolnościowych nie otrzymałem ani ja, ani mój ojciec! Chciaż oboje z narażeniem życia kontynuowaliśmy tą walkę, którą rozpoczął mój dziad, a ojciec mojego ojca, do ostatniej kropli krwi walcząc na frontach wojny polsko-bolszewickiej!)
Szczęść Boże!
red.Roland von Bagratuni-zweryfikowany inwalida woj.1956 r , wt., 13/12/2011 - 21:49
(Gazeta Polska - 2011-12-14)
Zbigniewa Herberta (Հեռ/Her =zawiść, բերդ/bert = twierdza) szanowałem i osobiście znałem bardzo dobrze z różnych przyczyn. Podobnie do mnie był on Ormianinem, bardzo dumnym ze swojego pochodzenia. Należał do grupy tych bardzo dawnych Ormian polskich, których przodkowie wyemigrowali na tereny Polski Wschodniej po upadku stolicy Imperium - Ani oraz Armenii Wielkiej (okres lat 900-1025). Ówcześni emigranci - we większości arystokraci, po uwięzieniu w 1025 r cesarza Kakiga/Gagika II (Գագիկ Բ - Gagik/Kakig B) przez bizantyjskiego cesarza Bazylego II Bułgarobójcę (Βασίλειος Β΄ Βουλγαροκτόνος - Wasileios B Bulgaroktonos) oraz po zamordowaniu jego w 1080 r przez Nicefora III Botaniatesa (Νικηφόρος Γ΄ Βοτανειάτης - Nikephoros G. Botaneiates), w kilku falach opuścili Krym i po drodze w kierunku Lwowa, który założyli jeszcze jako Iłów (I-Łow = Ի Ղով = banita, więzień po staroormiańsku).
Arystokratyczni uchodźcy z Armenni Wielkiej, po drodze obok Lwowa, założyli szereg miast: Kamieniec Podolski, Kuty, Brzeżany, Mankerman (obecny Kijów, tu już wcześniej pojawili się ormiańscy osadnicy - kupcy, którzy założyli pokaźną faktorię, posiadającą nawet kościół), Zamość, Kraków i Warszawę. Ormianie już od W.Księcia Litewskiego Kunigasa otrzymali pełną autonomię, którą później, po przyłączeniu Halicza do Polski, kolejno zatwierdzili Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło, Zygmunt Stary i na końcu Maria Teresa.
Podstawą tej autonomii było niepodleganie Ormian polskiemu sądownictwu królewskiemu, a posiadanie własnego sądu z siedzibą we Lwowie - Forum Nobilium. Lwów swoją nazwę otrzymał od tzw.małego godła ks.ks.Bagratunich (Բագրատունիներեն) oraz godła stolicy Cesarstwa Armenii, Ani (Անի) - wspinającego się czerwonego lwa na złotym tle, który stał się godłem Lwowa i Ziemii Lwowskiej. Kolejnymi Prezesami Forum Nobilium była rodzina Bemów (po ormiańsku Բեմ = Bem/Pehm = ambona, podwyższenie sędziowskie, scena). Z tej to rodziny wywodził się Bohater Ostrołęki i Węgierskiej Wiosny Ludów gen.Józef Bem.
Bemem był także wielki przyjaciel Polski i Polaków: József Pehm (w okresie II wojny światowej jako proboszcz w Zalaegerszeg, regularnie odwiedzał leżące na terenie jego parafii polskie obozy uchodźcze, w tym największy w Zalaszentgrót), Prymas Węgier József kardynał Mindszenty! To dzięki kierownictwu polskiego ruchu oporu na Węgrzech i mojemu ojcu chrzestnemu - dobroczyńcy rzeszy 140 tys polskich uchodźców, komisarzowi Rządu JKM d/s uchodźców, ministrowi dr.Józsefowi Antallowi seniorowi, po śmierci Prymasa Węgier Jusztiniána kardynała Serédi, on został kolejnym władyką Ostrzychomia!
Podobnie do bardzo wielu Ormian polskich, rodzina Herbertów była bardzo wrogo nastawiona do najeźdźców carskich, do bolszewickich tym bardziej. Chociaż cały czas mieszkali we Lwowie, wzięli udział w Powstaniu Listopadowym i Powstaniu Styczniowym, a ojciec Zbigniewa, Bolesław wstąpił do I.Brygady marszałka Piłsudskiego i razem z innymi Ormianami, pod dowódctwem Poległego na Polu Chwały pod Lwowem mojego dziadka - ppłk.Zygmunta Antoniewicza - wzięli udział w wojnie polsko-boszewickiej. Ormianie nigdy nie lubili żadnych tytułów, nic więc dziwnego, że większość z nich zataiła swoje książęce pochodzenie.
Powodem tego zatajenia pochodzenia był fakt, że na mocy ustaw Republiki Szlacheckiej, szlachcic, a tym bardziej arystokrata pod groźbą utraty szlachectwa, nie mół zajmować się "podłą" robotą - kupiectwem! Oczywiście wielcy magnaci z Kresów Wschodnich nie przejmowali się tym i handlowali przede wszystkim zbożem, ale Ormianin nie lubił naruszać prawa i wolał spokój! Po Pierwszym Rozbiorze (1772) ormiańscy książęta tłumnie udali się do Wiednia, do Cesarzowej Austrii i Królowej Węgier, Marii Teresy von Habsburg-Lothringen z prośbą o skrócenie i spolszczenie ich nazwiska i zatajenie ich pochodzenia ("na pewien czas") poprzez przyznanie skromniejszego herbu rodowego. Tak więc jako jedyni z polskiej szlachty, posiadali indywidualne herby, przeważnie fragment "wielkiego" herbu książęcego. (Armenia była od tysiącleci konfederacją kilkuset niepodległych i samorządnych królewstw, księstw, hrabst, a nawet republik i miast-państw. Poszczególne królewstwa i księstwa również były konfederacjami mniejszych królewstw i księstw. Stąd Cesarz Armenii nosił tytuł "króla królów, księcia książąt" — թագավոր թագավորաց, իշխան իշխանաց!)
W okresie przedrozbiorowym i rozbiorów ormiańscy arystokraci przyjęli następujące polskie nazwiska: Abgarowicz , Abrahamowicz , Agopsowicz , Amirowicz , Antoniewicz, Axentowicz , Bogdanowicz, Boguszowicz , Bohosiewicz , Domanasiewicz , Donigiewicz, Isakowicz , Jaśkiewicz , Kajetanowicz , Kawalerowicz, Krzeczunowicz , Krzysztofowicz , Łukasiewicz, Makłowicz , Manugiewicz , Minasowicz , Mojzesowicz , Nikorowicz , Ohanowicz , Penderecki, Petrowicz , Piramowicz , Piotrowicz , Rosochacki , Sarkisiewicz , Sienkiewicz , Słowacki, Solikowski , Stefanowicz , Szymonowic , Teodorowicz , Tumanowicz , Wartanowicz , Zimorowic , Zarugiewicz i inni, jak Amirian, Barącz , Bem, Herbert, Mikuli, Moniuszko, Moszoro, Romaszkan przyjęli nazwiska w rzeczywistości będącymi fonetycznie napisanymi ormiańskimi przezwiskami.
Zbigniew Herbert był z wykształcenia ekonomistą i prawnikiem, bardzo dumnym ze swojego ormiańskiego pochodzenia. W czasie II wojny światowej był żołnierzem Armii Krajowej. Jako poeta zadebiutował na łamach prasy w 1950 r. Jego debiutem książkowym był tom wierszy "Struna światła", który ukazał się w 1956. Bardzo dobrze znał nas, często przyjeżdał do mojego ojca do Poznania, albo przyjmował jego u siebie. Dwa razy był również z wizytą u mnie w Budapeszcie. O komunie i czerwonych nazistach wypowiadał się zawsze obelżywie. Zresztą jak każdy Ormianin, nie znosił ich. Do najbardziej cenionych dzieł Zbigniewa Herberta należy cykl utworów o "Panu Cogito", postaci zanurzonej we współczesności, a jednocześnie mocno zakorzenionej w europejskiej tradycji kulturowej. W latach osiemdziesiątych Zbigniew Herbert stał się wiodącym poetą polskiej opozycji. Po ogłoszeniu Stanu wojennego uciekł z Polski do francji i natychmiast nawiązał osobisty kontakt z księciem Jerzym Giedroyćiem, z którym podobnie do mnie, długo korespondował. W 1986 mieszkał w Paryżu, gdzie współpracował z Zeszytami Literackimi. Do Polski powrócił dopiero po upadku komuny - w 1992 roku. 10 lipca 2007 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwalił rok 2008 Rokiem Zbigniewa Herberta.
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj.1956 r , śr., 2011-12-14 15:39
(Niezależna - 14/12/2011)
Mimo, że nie byłem członkiem Solidarności (jeszcze jako ministrant J. E. ks. arcybiskupa-metropolity poznańskiego Antoniego Baraniaka, złożyłem ślubowanie Matce Boskiej Częstochowskiej, że nie będę członkiem żadnej partii czy organizacji politycznej), ale bardzo długo byłem w stałym kontakcie z wielu jej czołowymi osobistościami. Chociażby dlatego, że byli przyjaciółmi mojego ojca - red.Zdzisława Antoniewicza - więźnia UB w latach 1947-1950, nas obu, czy moimi. Takim był ks.Jerzy Popiełuszko, którego poznałem na spotkaniu ministrantów w Częstochowie i skontaktowałem Jego z wieloma węgierskimi opozycjonistami - polonofilami, czołowymi osobistościami życia kulturalnego, sportowego, naukowego i kościelnego Węgier. Należeli do nich zamordowani przez bezpiekę: poetka Grácia Kerényi (w tych dniach Samorząd Budapesztu nazwał o Niej ulicę w dzielnicy Óbuda), literat, krytyk i dramaturg, kierownik katedry Wyższej Szkoły Teatralno-Filmowej w Budapeszcie i dyrektor Instytut Teatralnego Prof.dr.János Elbert, poeta i powieściopisarz, sekretarz Związku Literatów Węgierskich Zoltán Fábián, mój i Jurka rówieśnik - wspaniały reżser Gábor Bódy i inni.
Podczas wspólnego pobytu w Warszawie, przedstawiłem Jurkowi mojego przyjaciela-duchownego ks.hrabiego Istvána Keglevicha, który był moim spowiednikiem. przez 15 lat byłem przy nim kościelnym i ministrantem-lektorem. Przesiedział on prawie dziesięć lat we więzieniu Kádára za to, że był "reakcyjnym" księdzem. Razem z księdzem hr.Keglevichem, podczas naszej wspólnej podróży do Gdańska, odwiedziliśmy ks.kanonika Henryka Jankowskiego. U niego poznałem Lecha Wałęsę. Do dzisiaj strzegę jak skarbu Jego książkę i kilka fotografii z Jego dedykacjami. Podobnie do mnie również Ormianin Zbigniew Herbert, był przyjacielem mojego ojca i naszego wspólnego przyjaciela, wydawcy i redaktora naczelnego paryskiej Kultury, Dokumentów i Zeszytów Historycznych - księcia Jerzego Giedroyća, z którym latami korespondowałem i współpracowałem.
Innym razem Jurkowi Popiełuszce przedstawiłem Grácję Kerényi, Prof.dr.Jánosa Elberta, reżsera Gábora Bódy, Zoltána Fábiána i innych opozycjonistów. Do śmierci współpracowali z nim i z Solidarnością. W Poznaniu byłem w kontakcie z Wiceprezesem Regionu Wielkopolska Jackiem Szynakiewiczem. Otrzymałem wtedy od niego bardzo piękny proporczyk Solidarności z datą 28 czerwca 1981. Strzegę go jak oczu w głowie. Zaprosiłem jego nawet do siebie na Węgry, ale po ogłoszeniu Stanu Wojennego, zamiast niego wpadła do mnie bezpieka. Szybko pozbyłem się ich stereotypową odpowiedzią: "skąd mogę wiedzieć, kto kim jest w Poznaniu, kiedy wyjeżdam tam raz w roku do moich rodziców i to 'z kupą' moich dzieci!"
Od 1979 r byłem reżyserem-redaktorem programowym Telewizji Węgierskiej (MTV), gdzie trafiłem dzięki "protekcji" czołowych węgierskich filmowców i telewizorów, którzy nie potrafili przetrawić faktu, że bez powodu wyrzucono mnie (na żądanie bezpieki) z wytwórni filmowej MAFILM. W kilka minut po ogłoszeniu stanu wojennego, wpadł do mnie Prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Węgierskich i Redaktor Naczelny tygodnika Magyarország dr.József Pálffy, który w węgierskim Dzienniku Telewizyjnym (MTV Híradó) był akurat dyżurnym wiodącym redaktorem. Oznajmił mnie, że po konsultacji z Prezesem MTV, wyznaczono mnie nonstop dyżurnym redaktorem newsów polskich. Innymi słowy: wszystko co w wymianie Interwizyjnej i Eurowizyjnej nadchodziło łączami do MTV o wydarzeniach w PRL, przez kilkanaście dni musiałem przebierać wspólnie z nieznającą polskiego kol.red.Beą Siklósi i po opatrzeniu komentarzem, czy tłumaczeniem, zatwierdzić do puszczenia w eter.
Chciałem - nie chciałem, od razu powiedziałem TAK! Bowiem doskonale wiedziałem, że materiały interwizyjne będą kłamać, prawdę przedstawią w krzywym zwierciadle! Oczywiście puszczałem prawie wszystko, co nadchodziło z TVP, ale z takim komentarzem, w którym "między linijkami" była ukryta prawda. W tym wszystkim dolewałem oliwy do ognia tym, że wmontowywałem w całość migawki z eurowizyjnych materiałów otrzymanych od ZDF, West-Deutsche Rundfunk und Fernsehe, Agence France Press, Anténne 1, ORF, RAI, Televiziunea Espaňola itd. A nawet wygrzebałem z archiwum zdjęcia z odsłonięcia Pomnika Solidarności na Placu Mickiewicza w Poznaniu, gdzie byłem zaproszonym gościem! Na Węgrzech nie było Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Wydawnictw, rolę cenzora spełniał dyżurny wiodący redaktor, czyli dr.József Pálffy, który był moim przyjacielem (jego bratanek, również telewizor István Pálffy jest obecnie Posłem Parlamentu Węgier z ramienia chadecji). Puszczał wszystko, nic nie kwestionował.
Dzięki mojemu amokowi, telewidzowie węgierscy (i nie tylko - MTV w bardzo wysokiej jakości można było odbierać na południu Słowacji, w Siedmiogrodzie, Rusi Zakarpackiej, w Burgenlandzie i Vojvodinie) otrzymali najbardziej obiektywną relację o Stanie Wojennym! Czesi i Rumuni już nazajutrz ostro protestowali, że MTV "podważa zasady internacjonalizmu", psuje ich propagandę, bo inaczej przedstawia to, co dzieje się w PRL! Sowieci milczeli. Austriacy klaskali. Nazajutrz wpadł do pomieszczenia przegrań edycji Interwizji i Eurowizji MTV Híradó Prezes Richárd Nagy. Najpierw udawał oburzonego, widocznie otrzymał przez wecze (na Węgrzech "K-vonal") kilka nieprzyjemnych telefonów nie tylko od posłów "bratnich" państw socgrajdołka, ale także z KC partii. Potem uspokoił się i powiedział tylko tyle: "my nie jesteśmy zobowiązani znać co puszcza Československa Televize, a tym bardziej co puszcza NRD albo Rumunia, bo nikt z nas nie zna czeskiego i rumuńskiego, a telewizję NRD wogóle nie łapiemy"! Potem dodał: "bądźcie ostrożni, ostrych rzeczy nie puszczajcie. Ale tradycyjna przyjaźń węgiersko-polska i nas obowiązuje!" Wiosną 1984 r razem ze mną i on stracił swoją posadę w MTV.
Richárd Nagy mimo iż był partyjniakiem (wcześniej był I.sekretarzem KD partii w Józsefváros), był bardzo "miękki". Wiedział, że "za moimi plecami stoi" Wiceprezes MTV i Naczelny Reżyser Miklós Szinetár, który zawsze zaciekle mnie bronił. A on nie chciał z nim konfliktu. Reż.Szinetár był prorektorem Wyższej Szkoły Teratralno-Filmowej w Budapeszcie, wspólnym przyjacielem Miklósa Jancsó (wspólnego przyjaciela Andrzeja Wajdy) i Prof.dr.Jánosa Elberta, którzy byli zapalonymi polonofilami. Wiedział, że w razie głębszego konfliktu sprawę złagodzą, bo "pan życia i śmierci" węgierskiej oświaty, kultury i nauki - członek Biura Polityczneg, sekretarz KC i wicepremier György Aczél był ich przyjacielem. A wiadomo: "przyjaciel mojego przyjaciela"... Oczywiście ja z komuną nic nie miałem wspólnego i nie chciałem mieć! Aczél kilkakrotnie spóbował rzucić na mnie swoje lasso i złagodzić mnie, ale nie udało się. W 1985 r "wybłem jego z siodła" razem z nowym prezesem MTV a jego prawą ręką - Mihályem Kornideszem, ale to już inny temat.
Wszystko to opisałem po węgiersku w trzech obszernych tomach (pierwszy to historia Armenii od zarania dziejów oraz Ormian polskich i węgierskich i wielutysięczno-letnia rodu Bagratunich) wspomnień, ilustrowanych ponad 3000 zdjęciami i dokumentami, w tym z akt węgierskiej bezpieki. Książka czeka na śmiałego wydawcę! Zdaniem wielu może stać się światowym bestsellerem! Jako Ormianin polski cieszyłbym się raczej z polskiej światowej premiery! Trylogia jest Aktem Oskarżenia przeciwko czerwonym nazistom - bolszewizmowi!
Szczęść Boże!
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj.1956 r , śr., 14/12/2011 - 22:41
Roland von Bagratuni
(Historycznie 14 grudnia 2011 – 12:12)
Jako Polak, Ormianin i Węgier-wróg komuny, serdecznie pozdrawiam wszystkich działaczy historycznej Solidarności! Byłem z nią związany z wieloma nitkami, chociaż formalnego wniosku o członkowstwo nigdy nie wnosiłem. Poprostu jeszcze jako ministrant ks.arycybiskupa-metropolity poznańskiego dr.Antoniego Baraniaka, złożyłem ślubowanie Matce Boskiej Częstochowskiej, że nigdy w życiu nie będę członkiem żadnej partii politycznej! Ale w interesie upadku komuny porządnie napracowałem się! Bo jestem wnukiem oficera I.Brygady marszałka Józefa Piłsudskiego, Poległego na Polu Chwały pod Lwowem w wojnie polsko-bolszewickiej ppłk.Zygmunta Antoniewicza z Bołozów Anijskich.
Jestem także zweryfikowanym inwalidą wojennym Poznańskiego Czerwca 1956 r. Przed polską bezpieką musiałem uciekać z PRL. W przyrzeczeniu, złożonym jeszcze w dzieciństwie mojemu przyjacielowi i rówieśnikowi spod granicy z ZSSR — Jurkowi Popiełuszce, chciałem za wszelką cenę zostać księdzem, ale jako Ormianin - ormiańskim, więc wiosną 1967 r, po kilku aresztowaniach przez SB, zdecydowałem się uciekać z PRL i wybrałem się w daleką nielegalną podróż do Wenecji (gdzie na wyspe St.Lazaro [Św.Łazarza] znajduje się klasztor OO Mechitarystów [Մխիթարեան] z seminarium duchownym), ale dotarłem tylko do Węgier. I co za wstyd! On został księdzem, a ja "tylko" ministrowałem...
Po miesiącach "odpoczynku" we więzieniu bezpieki przy Gyorskocsi utca, deportowano mnie do PRL. Znów uciekłem i szybko ożeniłem się z Węgierką, co uniemożliwiło ponowne deportowanie mnie. Na wniosek bezpieki, trzykrotnie skazano mnie "za nic" (czytaj: działalność antybolszewicką), ale wielokrotnie bezskutecznie stale chciano wytoczyć mnie sprawę karną, czy deportować. W 1968 r agresorów UW,którzy napadli na Czechosłowację nazwałem faszystami.
W 1970 r rozpocząłem zakładanie Towarzystwa Przyjaźni Węgiersko-Polskiej, mobilizując ponad 1500 znakomitych Węgrów - śmietankę węgierskiej kultury i nauki. Komuna była zupełnie bezradna a bezpieka wścieka, bo stale wymykałem się z ich rąk, byłem cichociemnym. Nie potrafili znaleźć czy sfabrykować przeciwko mnie żadnych dowodów "winy"! Miesiącami korespondowali ze sobą szefowie węgierskiego MSW i KC Partii, w interesie osadzenia we więzieniu, albo deportowania gdziekolwiek. Strasznie bali się mnie. Ale nawet PRL oznajmiło: z moją deportacją do Polski nie zgadzają się!
Bożyszcza komuny bali się "awantury na całego", bo raz już zrobiłem wariatów z polskich esbekowców, których przysłano po mnie, kiedy w 1967 r, kiedy Węgrzy nie wydali mnie! Przekazałem tych zbirów w ręce węgierskiej policji jako "jugosławiańskich przestępców". No bo wariaci z polskiego MSW przysłali facetów nie znających nie tylko węgierskiego ale żadnych innych języków, a w węgierskiej policji nikt nie znał polskiego i drugich języków obcych! Wstyd i poruta dla obu bezpiek! Chcieli-nie chcieli, musieli to połknąć!
Oczywiście Matka Boska, Pan Bóg stale mnie obronili! Może dlatego, że nie tak dawno obchodziłem 50-lecie ministrantury, służyłem przy ołtarzu m.inn. przy takich osobach, jak †Stefan kardynał Wyszyński i †Karol kardynał Wojtyła! A także przy boku wielu podobnych węgierskich księży, których węgierska komuna posadziła na wiele lat więzienia!
Na Węgrzech za komuny nie mogła powstać żadna "oddolna" organizacja społeczna, a tym bardziej propolska! Bo Polaków i Węgrów-polonofilów strasznie bali się! Bali się "wywrotowych" polskich prądów społecznych i ideologii, nie mogli przetrawić faktu, że w Polsce kościoła nie upokorzono tak jak to zrobili na Węgrzech, rozwiązując zakony, upaństwawiając budynki kościelne i ściśle kontrolując duchowieństwo, do którego wbudowali wiele swoich wtyczek. Chłopów zagnali do PGR-ów i kołchozów, za wyjątkiem stale prześladowanych rzemieślników, inicjatywę prywatną zupełnie zlikwidowano. Bez jakiegokolwiek zaznajomienia się z nią, z jej programem, Solidarność natychmiast uznali za "organizację wywrotową". Wielu moich powszechnie znanych przyjaciół pomordowano. Również za współpracę z Solidarnością.
Przeciwko mnie dokonano kilkanaście spudłowanych zamachów! Włos nie spadł mnie z głowy! Te dwie ulotki, które pokazujecie, to ja wykonałem i kolportowałem na Węgrzech. I wiele innych, które nie odnalazłem. Ale mam bardzo wiele innych oryginalnych dokumentów oraz kopie z moich akt z węgierskiego MSW, które przeniesiono do założonego przez mojego kuzyna - Premiera dr.Józsefa Antalla juniora Urzędu Historycznego (Történeti Hivatal), skąd natychmiast przysyłano mnie proszone przeze mnie kserokopie z moich akt z bezpieki. Nagromadziła się już z nich pokaźna sterta! Chociaż jest to tylko ułamek moich "grzechów", bo wiele dokumentów z moich akt nie znaleziono, bo kompromitowały komunę i bezpiekę!
Chętnie udostępnię te dokumenty w fajlach jpg-bmp. Zresztą wiele z nich na internecie tak, jak powyżej opublikowane dwie moje ulotki Solidarnościowe. Kilka z nich dałem ks.kanonikowi Henrykowi Jankowskiemu jeszcze w okresie Stanu Wojennego, ale ostatnio podczas mojej wizyty w Gdańsku nie znalazł ich. a to otrzymałem od Leszka Wałęsy jego świeżo wydaną książkę "Lech Wałęsa" z własnoręczną dedykacją. Na elektronicznych łamach Gazety Polskiej i Niezależnej znajdziecie wiele moich przypisów. Częściowo podpisanych Węgier-wróg komuny, a częściowo Roland von Bagratuni.
Szczęść Boże!
Roland von Bagratuni-Antonjan-Antoniewicz
em.dziennikarz, telewizor i kościelny, złoty ministrant
zweryfikowany inwalida wojenny Poznańskiego Czerwca 1956
Polak-Węgier-Ormianin
na Facebook znajdziecie mnie
Roland von Bagratuni - zweryfikowany inwalida wojenny 1956 r, opozycjonista
(Historycznie - śr., 12/14/2011 - 21:52 )
Mimo, że nie byłem członkiem Solidarności (jeszcze jako ministrant J.E.ks.arcybiskupa-metropolity poznańskieg Antonigo Baraniaka, złożyłem ślubowanie Matce Boskiej Częstochowskiej, że nie będę członkiem żadnej partii czy organizacji politycznej), ale bardzo długo byłem w stałym kontakcie z wielu jej czołowymi osobistościami. Chociażby dlatego, że byli przyjaciółmi mojego ojca, nas obu, czy moimi.
Takim był ks.Jerzy Popiełuszko, którego poznałem na spotkaniu ministrantów w Częstochowie i którego skontaktowałem z wieloma węgierskimi opozycjonistami - człowymi osobistościami życia kulturalnego, sportowego, naukowego i kościelnego Węgier. Należeli do nich zamordowani przez bezpiekę: poetka Grácia Kerényi, literat, krytyk i dramaturg, kierownik katedry Wyższej Szkoły Teatralno-Filmowej w Budapeszcie i dyrektor Instytut Teatralnego Prof.dr.János Elbert, poeta i powieściopisarz, sekretarz Związku Literatów Węgierskich Zoltán Fábián, mój i Jurka rówieśnik - wspaniały reżser Gábor Bódy i inni.
Podczas wspólnego pobytu w Warszawie, przedstawiłem Jurkowi mojego przyjaciela-duchownego ks.hrabiego Istvána Keglevicha, który był moim spowiednikiem. przez 15 lat byłem przy nim kościelnym i ministrantem-lektorem. Przesiedział on prawie dziesięć lat we więzieniu Kádára za to, że był "reakcyjnym" księdzem. Razem z księdzem hr.Keglevichem, podczas naszej wspólnej podróży do Gdańska, odwiedziliśmy ks.kanonika Henryka Jankowskiego. U niego poznałem Lecha Wałęsę. Do dzisiaj strzegę jak skarbu książkę i kilka fotografii z Jego dedykacjami. Podobnie do mnie również Ormianin Zbigniew Herbert, był przyjacielem mojego ojca i naszego wspólnego przyjaciela, wydawcy i redaktora naczelnego paryskiej Kultury, Dokumentów i Zeszytów Historycznych - księcia Jerzego Giedroyća, z którym latami korespondowałem i współpracowałem.
Innym razem Jurkowi Popiełuszce przedstawiłem Grácję Kerényi, Prof.dr.Jánosa Elberta, reżsera Gábora Bódy, Zoltána Fábiána i innych opozycjonistów. Do śmierci współpracowali z nim i z Solidarnością. W Poznaniu byłem w kontakcie z Wiceprezesem Regionu Wielkopolska Jackiem Szynakiewiczem. Otrzymałem wtedy od niego bardzo piękny proporczyk Solidarności z datą 28 czerwca 1981. Strzegę go jak oczu w głowie. Zaprosiłem jego nawet do siebie na Węgry, ale po ogłoszeniu Stanu Wojennego, zamiast niego wpadła do mnie bezpieka. Szybko pozbyłem się ich stereotypową odpowiedzią: "skąd mogę wiedzieć, kto kim jest w Poznaniu, kiedy wyjeżdam tam raz w roku do moich rodziców i to 'z kupą' moich dzieci!"
Od 1979 r byłem reżyserem-redaktorem programowym Telewizji Węgierskiej, gdzie trafiłem dzięki "protekcji" czołowych węgierskich filmowców i telewizorów, którzy nie potrafili przetrawić faktu, że bez powodu wyżucono mnie (na żądanie bezpieki) z wytwórni filmowej MAFILM. W kilka minut po ogłoszeniu stanu wojennego, wpadł do mnie Prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Węgierskich i Redaktor Naczelny tygodnika Magyarország dr.József Pálffy, który w węgierskim Dzienniku Telewizyjnym (MTV Híradó) był akurat dyżurnym wiodącym redaktorem. Oznajmił mnie, że po konsultacji z Prezesem MTV, wyznaczono mnie nonstop dyżurnym redaktorem newsów polskich. Innymi słowy: wszystko co w wymianie Interwizyjnej i Eurowizyjnej nadchodziły do MTV o wydarzeniach w PRL, przez kilkanaście dni musiałem przebierać wspólnie z nieznającą polskiego kol.red.Beą Siklósi i po opatrzeniu komentarzem, czy tłumaczeniem, zatwierdzić do puszczenia w eter.
Chciałem- nie chciałem, od razu powiedziałem TAK! Bowiem doskonale wiedziałem, że materiały interwizyjne będą kłamać, prawdę przedstawią w krzywym zwierciadle! Oczywiście puszczałem prawie wszystko, co nadchodziło z TVP, ale z takim komentarzem, w którym "między linijkami" była ukryta prawda. W tym wszystkim dolewałem oliwy do ognia tym, że wmontowywałem w całość migawki z eurowizyjnych materiałów od ZDF, WDRF, Agence France Press, Anténne 1, ORF, RAI, Televiziunea Española itd. A nawet wygrzebałem z archiwum zdjęcia z odsłonięcia Pomnika Solidarności na Placu Mickiewicza w Poznaniu, gdzie byłem zaproszonym gościem! Na Węgrzech nie było Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Wydawnictw, rolę cenzora spełniał dyżurny wiodący redaktor, czyli dr.József Pálffy, który był moim przyjacielem (jego bratanek, również telewizor István Pálffy jest Posłem Parlamentu Węgier z ramienia chadecji). Puszczał wszystko, nic nie kwestionował.
Dzięki mojemu amokowi, telewidzowie węgierscy (i nie tylko - MTV w bardzo wysokiej jakości można było odbierać na południu Słowacji, w Siedmiogrodzie, Rusi Zakarpackiej, w Burgenlandzie i Vojvodinie) otrzymali najbardziej obiektywną relację o Stanie Wojennym! Czesi i Rumuni już nazajutrz ostro protestowali, żw MTV "podważa zasady internacjonalizmu", psuje ich propagandę, bo inaczej przedstawia to, co dzieje się w PRL! Sowieci milczeli. Austriacy klaskali. Nazajutrz wpadł do pomieszczenia przegrań edycji Interwizji i Eurowizji MTV Híradó Prezes Richárd Nagy. Najpierw udawał oburzonego, widocznie otrzymał przez wecze (na Węgrzech "K-vonal") kilka nieprzyjemjnych telefonów nie tylko od posłów "bratnich" państw socgrajdołka, ale także z KC partii. Potem uspokoił i powiedział tylko tyle: "my nie jesteśmy zobowiązani znać co puszcza Československa Televize, a tym bardziej co puiszcza NRD albo Rumunia, bo nikt z nas nie zna czeskiego i rumuńskiego, a telewizję NRD wogóle nie łapiemy"! Potem dodał: "bądźcie ostrożni, ostrych rzeczy nie puszczajcie. Ale tradycyjna przyjaźń węgiersko-polska i nas obowiązjuje!" Wiosną 1984 r razem ze mną i on stracił swoją posadę w MTV.
Richárd Nagy mimo iż był partyjniakiem (wcześniej był I.sekretarzem KD partii w Józsefváros), był bardzo "miękki". Wiedział, że "za moimi plecami stoi" Wiceprezes MTV i Naczelny Reżyser Miklós Szinetár, który zawsze zaciekle mnie bronił. A on nie chciał z nim konfliktu. Reż.Szinetár był prorektorem Wyższej Szkoły Teratralno-Filmowej w Budapeszcie, wspólnym przyjacielem Miklósa Jancsó (wspólnego przyjaciela Andrzeja Wajdy) i Prof.dr.Jánosa Elberta, którzy byli zapalonymi polonofilami. Wiedział, że w razie głębszego konfliktu sprawę złagodzą, bo "pa życia i śmierci" węgierskiej kultury - członek Biura Politycznego, sekretarz KC i wicepremier György Aczél był ich przyjacielem. A wiadomo: "przyjaciel mojeho przyjaciela"... Oczywiście ja z komuną nic nie miałem wspólnego i nie chciałem mieć! Aczél kilkakrotnie spóbował rzucić na mnie swoje lasso i złagodzić mnie, ale nie udało się.
Szczęść Boże!
ROLAND VON BAGRATUNI-ANTONJAN-ANTONIEWICZ
(Gazeta Polska - 2011-12-17)
Panie koleżanki redaktorki Katarzyna Pawlak i Dorota Kania napisały wspaniały artykuł. Oglądając zdjęcia dwóch uroczych pań, zapominam o tym, ża to wszystko dzieje się w Polsce! Przypominają mnie się podobne scenki z życia Węgier. Jako "wspaniałych fachowców", do nowo powstałego w 1988 r, to jest po upadku komuny Nemzetbiztonsági Hivatal (Urząd Bepieczeństwa Narodowego) przyjęto całą chmarę byłych esbeków. Do dzisiaj większość tam siedzi, chociaż w minionym dwudziestoleciu wielu z nich było podmiotami najróżniejszych poważnych i niepoważnych afer. Jest takie węgierskie przysłowie: "z psa nigdy nie będzie słoniny"! Czyli esbek nigdy nie będzie uczciwym człowiekiem i patriotą! Bo za dużo świństwa nauczył się i przywykł do niego!
Nie lepsza jest sytuacja w węgierskim resorcie spraw wewnętrznych! Większość generałów i pułkowników policji, to albo byli esbecy, albo oficerowie kádárowskiej milicji! Wyrzucają ich na łeb-na szyję dopiero po skandalu, który nie udało się zatuszować! Był taki generał policji, któremu tak bardzo chciało się, że ...podlał gmach komendy głównej policji! Oczywiście kamery wszystko nagrały i prostacy-funkcjonariusze mieli porządną uciechę! Pana generała nie zdegradowano, a tylko przeniesiono do jednej z komend dzielnicowych na stanowisko ...komendanta! ("Niech tam sobie i innych na uciechę siusia!")
Na kilka miesięcy siusiający pan generał "zginął w sinej dali", bo komendami dzielnicowymi media raczej nie zajmują się, mimo iż tu mają najwięcej pracy policjanci, których jest mniej, niż być powinno, podczas kiedy w gmachu komendy głównej aż się mrowi od znudzonych, ziewających oficerów... Aż tu nagle sensacja: "ktoś ukradł samochód" siusającemu generałowi! I na dodatek wszystkiego rozgniótł kilka parkujących, bogu ducha winnych samochodów! Oczywiście siusający generał wypierał się, że cokolwiek wspólnego miałby z tą dewastacją, ale znów wpadł przez kamery telewizyjne! Bo centralne dzielnice Budapesztu już naszpikowano nimi prawie na każdym narożniku. Generała posłali, nie wysiusiać się, a na emeryturę. Oczywiście bez degradacji, czy jakichkolwiek innych kar. "Zarabia" tyle, co otrzymywał jeszcze przed osiusianiem gmachu Komendy Głównej Policji.
Rząd Viktora Orbána oczywiście zabrał się do likwidacji paradoksu, że na jednego posterunkowego przypada ...dwóch oficerów, o chorobliwym nadmiarze generałów już nie mówiąc...! Tylko w tym roku podwojono stan liczebny policji, przyjmując nawet do służby Cyganów (bo oni lepiej dogadają się ze swoimi - z przestępcami o ciemniejszej skórze...) Latami na ulicach Budapesztu policjanta nie było na lekarstwo, chyba, że trzeba było rozpędzić jakiś wiec, czy demonstrację, krytykującą rządy II Komuny - oficerów bezpieki Horna-Medgyessyego-Gyurcsánya-Bajnaiego! Dzisiaj policyjne patrole znów powróciły na ulice i place nie tylko stolicy! Z placów i parków poznikali bezdomni, którzy zaśmiecali je czym tylko potrafili, odstraszając turystów i przybyszy. Trafili do kulturalnych hoteli "robotniczych" i zajmują się sprzątaniem stert śmieci, które zostawiali. Mniej jest kieszonkowców i gwałtów na samotne panie wracające późnym wieczorem z pracy do domu.
Inną aferą była sprawa podrzucenia przez "nieznanych" oficerów Urzędu Bepieczeństwa Narodowego dyskietki CD prezesowej prawicowej partii Węgierskie Forum Demokratyczne o jakobych bezprawnych krokach przeciwko niej jej konkurenta na stanowisko prezesa partii, założonej w 1987 r przez mojego kuzyna Józsefa Antalla juniora. W końcu okazało się, że również pani prezes jest po uszy zamieszana w tą sprawę razem z b.kierownikiem frakcji poselskiej partii. Partia rozleciała się i nie powróciła do parlamentu. Pytanie tylko, czyim interesem było rozwalenie tej partii? Oczywiście domyślamy się! A pani prezes i jej wspólnicy odpowiadać będą przed sądem.
Podobnie do Węgierskiego Forum Demokratycznego, właściwie już prawie wszystkie partie prawicowe, które doszły do głosu po upadku komuny, poznikały z życia politycznego. Nie ma Niezależnej Partii Drobnych Rolników, nie ma "skrajnie prawicowej" (zdaniem czerwonych nazistów i ich szczekaczek) partii MIÉP i innych. Nawet liberalny SZDSZ (Związek Wolnych Demokratów) rozleciał się w mak. FIDESZ i koalicyjną chadecką KDNP nie udało się rozwalić, a Jobbik (również wcale nie "skrajnie prawicowy"!!!) z roku na rok zdobywa coraz więcej wyborców. Bo tu politykami są ludzie młodzi, których nie można posądzić o "tajemniczą przeszłość" okresu dyktatury bolszewikofaszystów Rákosiego i Kádára!
FIDESZ z ponad 76% wyborców za plecami postanowił zrobić wreszcie porządek. Jak podkreślił Premier Viktor Orbán "Nie można budować demokracji na zgliszczach bezprawia"! A więc zgliszcza trzeba usunąć! I to bez pardonu! Powstała nowa Konstytucja, która 1 stycznia wejdzie w życie i każdy obywatel, który tego zażyczy sobie, otrzyma bezpłatnie jeden egzemplarz z osibistym podpisem Marszałka Parlamentu dr.László Kövéra. Co dzień rodzi się kilka ustaw konstytucyjnych, do przyjęcia których potrzebne jest 75% +1 głosów poselskich! Ale te przemiany bardzo nie podobają się czerwonym nazistom - byłym funkcjonariuszom Węgierskiej Partii Komunistycznej - "firmy-córki" Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, która później przeliniła się w Węgierską Partię Pracujących, a ta w 1957 r w Węgierską Socjalistyczną Partię Robotniczą, a po upadku komuny w Węgierską Partię Socjalistyczną. Oczywiście z tymi samymi "towarzyszami" o tajemniczej przeszłości i nieznanym stażu w rodzimej bezpiece i sowieckim KGB.
Odebrane zostaną wysokie emerytury byłych funkcjonariuszy partyjnych i bezpieki, a w ogóle to staż pracy w partii nie zostanie wliczony do emerytury! Jako pierwsze MSZ Pana Martonyiego wyrzuciło na ulicę pięciu urzędasów z esbecką przeszłością, ale powoli polecą dalsze główki, bo wiadomo: za komuny MSW, MSZ i MS zatrudniało najwięcej panów w skórzanych kurtkach i z ciemnymi okularami! No i oczywiście nastąpi weryfikacja wykształcenia, bo za komuny byli tacy "towarzysze" którzy z czterema klasami szkoły powszechnej i kursikiem partyjnym, zasiedli przy pulpitach sędziowskich czy w fotelikach dyrektorskich. Bo najważniejsze było to, że są "dobrymi towarzyszami" i "posiadają przeszłość w ruchu robotniczym". Oczywiście przezorne płotki i kameleonki już zawczasu zaczęły produkować o sobie różne mity o ich prawicowości i patriotyczności, ale i tu tylko kwestią czasu będzie ich zdemaskowanie...
Tymczasem (co odczuwam na własnej skórze z emeryturą równą niektórym napitkom kelnerskim - nieco ponad sto euro na miesiąc...) osoby, w zasadzie już pod siedemdziesiątką, albo starsze, którzy byli w twardej opozycji za komuny, byli stale represjonowani przez bezpiekę, tworzono o nich zniesławiające bajki na resorach (jak to miało miejsce w moim przypadku), karano za byle co, albo za nic - umierają z głodu! Właśnie w tych dniach media podały, że znakomity aktor z nagrodą państwową Béla Paudits schudł już do mniej niż 50 kg i nie może wyżyć z emerytury do grosza równej mojej i myśli o samobójstwie! Ale Premier Viktor Orbán obiecał poprawić naszą sytuację! Odbiorą renty inwalidzkie bumelantom, poddając ich kontroli i weryfikacji bezstronnej komisji lekarskiej (w ostatnich latach wielu członków komisji lekarskich tutejszego PZU trafił za kratki, bo za "odpowiednio grubą kopertą" z mistrza świata w judo czy takewono zrobiono niepełnosprawnego ...bez rąk i nóg.), odbiorą wysokie emerytury esbekom i decydentom partyjnym, a różnica powiększy emerytury tych, których prześladowano.
Wracając jeszcze do tematu artykułu pań koleżanek Katarzyny Pawlak i Doroty Kania: na Węgrzech za czasów kadencji czerwonego nazisty Gyuli Horna prywatyzowano co tylko było możliwe. Towarzystwo lotnicze MALÉV sprzedano Rosjanom i ...splajtowało. Odkupiono za horrendalną sumę. Sprywatyzowano, czy rozwalono w drobny mak wszystko co tylko posiadało wartość i tradycje. Ganz-Mávag, Ikarusa, Orion i tak dalej. Specjalny komisarz rządowy w randze ministra bez teki nie nadąża z pracą i pisaniu wniosków do prokuratury o wszczęcie postępowania karnego. Już kilku posłom z mafii czerwonych nazistów Parlament zawiesił immunitet poselski, trwa postępowanie śledcze czy karne przeciwko kilkudziesięciu dygnitarzom Węgierskiej Partii "Socjalistycznej" za różne przestępstwa. Przeciwko byłej głowie węgierskiego komsomołu Ferencowi Gyurcsányowi trwa już kilka postępowań karnych. W nielepszych sytuacjach jest wieli byłych bolszewickich ministrów. Na Węgrzech nie ma Trybunału Stanu. Może i lepiej, bo tak ci przestępcy będą odpowiadać za swoje sprawki na równi z innymi obywatelami!
Urząd Ochrony Państwa. Jak to powiedział mnie jeden z moich przyjaciół z Solidarności po upadku komuny: "Stara prostytutka z nowyą pupcią!" Na Wschodzie bez zmian! Ten burdel trzeba byłoby wreszcie zupełnie rozwalić, powołać do życia nowy i tam przyjmować zupełnie nowych ludzi bez przeszłości! Bez żadnej przeszłości i przynależności politycznej! Warunek: polski patriota z wykształceniem najmniej wyższym, znający języki (najmniej trzy!!!), posiadający ponadprzeciętne IQ, wierzący i praktykujący - i nie będzie żadnych kłopotów! A wymiar sprawiedliwości powinien być kontrolowany przez specjalny organ, podległy Prezesowi Sądu Konstytucyjnego i Ministrowi Sprawiedliwości! Bo człowiek jest istotą omylną i sędzia czy prokurator też może "zwichnąć nogę"!
Tak nam dopomóż Bóg!
Szczęść Boże!
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj.1956 r , sob., 2011-12-17 22:46
Poseł z ruchu Palikota
(Gazeta Polska - 21/12/2011)
Ja nie wiem, czy Palikota można traktować poważnie. Nie znam jego, nigdy nie słyszałem o nim. Ale docierają do mnie z Polski różne, niezbyt pochlebne plotki. Ja kamelonów strasznie nie lubię! Bo taki jak raz zdradził, zdradzi drugi i trzeci raz! A "cyrk" zawsze dobrze przychodzi, bo to - w dzisiejszych mediach! - przynosi "popularność"! Bo większość ludzi staje się ofiarą jakiejś dobrze wyreżyserowanej zbiorowej hipnozy! Nie ważne, kogo "reklamują", byle tylko zwiększyć ilość widzów, czytelników, prenumeratorów! A szaraczek lubi awanturę, bo "cały świat jest wielką błazenadą“! "Nie rozumiem Kaczyńskiego - niewazne, tamten porządnie mu przypali!" Zgoda, jest demokracja, wolność słowa. Ale... Czy rzeczywiście Kaczyński jest "winny za wszystko"?! Wątpię. Jestem przekonany, że nie!
Przypominają się rządy mojego kuzyna - nieodżałowanego dr.Józsefa Antalla juniora. Jego ojciec, a mój ojciec chrzestny był dobroczyńcą rzeszy 140 tys uchodźców polskich, którzy w czasie wojny znaleźli na Węgrzech nie tylko schronienie, ale dom, braci, przyjaciół! Józek Antall miał związane ręce! Bo związały jemu postanowienia Okrągłego Stołu, a przede wszystkim fakt, że jego rząd był mniejszościowy! Nie mógł dokonać tych reform, które chciał on i chciał naród węgierski! Z I rządem Viktora Orbána było to samo! Dopiero teraz może wreszcie "pokazać pazury"!
Większość ludzi strzela "z kieszeni" opinią, nie zastanawiając się, czy czasami nie padł ofiarą oszukania! Rządy PiS-u to był okres związanych rąk, spotęgowanych zamachem stanu w postaci pseudokatastrofy pod Smoleńskiem! Ale pytam się: czyim interesem mogła być ta katastrofa?! Bo każdy jeden prokurator czy śledczy policyjny właśnie to pytanie zadaje sobie przed rozpoczęciem śledztwa! I kiedy wspomniany "interes" wychodzi z worka - wszystko jest już wiadome!
Jak wspomniałem już: II rząd Orbána posiadając w portfelu zweryfikowaną wyborami wolę druzgocącej większości Narodu, może sobie pozwolić na to, co nie mógł zrobić w okresie swojego I rządu! I wiadomo: czerwono nazistowskiej opozycji to strasznie niepodoba się! Bo wiedzą doskonale, że ich czas minął bezpowrotnie! Nie będzie już więcej kradzieży setek miliardów przez wysoko postawionych dygnitarzy, morderstw politycznych i zniesławiania prawicy! A wszystcy winni trafią przed sąd! Wszystcy.
Był w Stanach Zjednoczonych taki gangster, którego FBI nie potrafiło aresztować, bo stale wymykał się z ich rąk. No i oczywiście miał "wspaniałych" adwokatów, którzy - za dobre pieniądze, zrobili z niego "anioła". I co zrobiło FBI? - wsadzili go za kratki za numery podatkowe! A resztę dokończyła "konkurencja". Ci "towarzysze" z brudną, czerwonokrwawą przeszłością są wieokrotnie gorsi od wspomnianego gangstera! Nie należy ich ani żałować, ani im współczuć! Tak, jak generała w okularach (i jego wspólników!) ogłaszającego Stan Wojenny, dzisiaj zdrowy umysłowo człowiek nie żałuje! Ale porównywać Kaczyńskiego z tym obłąkanym, to jakieś nieporozumienie... (czytałem takie wypowiedzi, ponoć "poważnych" ludzi...)
Jak już pisałem: nie znam obecnej polskiej prawdy, bo - chwała bezpiece - od 1967 r mieszam na Węgrzech. Nie zawsze mam czas śledzić wydarzenia w Polsce. Na szczęście internet dużo pomaga mnie w tym, ażebym wreszcie na bieżąco dogonił siebie w tych sprawach. Ale ponieważ Polak - Węgier dwa bratanki... czuję za obowiązek przedstawić to, co dzieje się na Węgrzech! Bo obawiam się, że "koledzy" wychowani w owczarni Trybuny Ludu i Polityki Urbana, nie zawsze to donoszą, co powinni! Tak, jak polscy politycy nie zawsze otrzymują o Węgrzech te informacje, które powinni otrzymywać! Bo Oni nie znając węgierskiego, potrafią skontrolować jakość i wagę informacji!
Wracając do Radomia i Prezydenta z PiS. Obawiam się, że tu rozchodzi się o zupełnie coś innego! O brak podstawowych środków, które maisto powinno otrzymać, a może nie otrzymuje! Bo na Węgrzecz za II komuny pritegowano te wszystkie miasta i samorządu, gdzie zagnieździło się czerwone bydło, a od tych, z kierownictwem prawicowym wszystko, co tylko można było - odbierano! "Zapominano" na czas przesyłać obowiązkowe dotacje itd. Właśnie w tym celu, ażeby nie zanający zakulisowej prawdy obywatel, był zły nie na przestępców w rządzie, ale na tych z prawicy! I gdyby Premier - prezes exbolszewickiej partii Ferenc Gyurcsány w 2006 r nie popełnił tej serii kardynalnych błądów, które "wymknęły się" spod jego kontroli, nie wykluczam, że II komuna do dzisiaj grasuje! Gyurcsánya dobiły dwie rzeczy: latem 2006 r w Balatonöszöd cynicznie i dumnie powiedział na spotkaniu egzekutywy partyjnej: "Kłamaliśmy rano, w południe, wieczorem, w dzień i w nocy, miesiącami, całymi latami i wszystkich oszukaliśmy, nic nie robiliśmy i przez oszustwo dorwaliśmy się do władzy"! Kiedy naród oburzył się z powodu tego skrajnego cynizmu, popełnił drugi błąd: kłamał dalej, szukając nieistniejącego na Węgrzech "zagrożenia skrajne prawicy" i spróbował wprowadzić stan wyjątkowy, do którego a'propos miały być krwawo stłumione "rozruchy skrajnej prawicy". Sam strzelił sobie gola!
Szczęść Boże!
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj.1956 r , śr., 21/12/2011 - 15:05
Protest przeciw prywatyzacji przedszkoli - na Węgrzech odwrotnie
(Niezależma - 21/12/2011)
Protesty te należy nie tylko poważnie wziąść pod uwagę, ale także popierać! Sprawa warta zachodu i sięgnięcia po wzory węgierskie! Po upadku komuny monopol państwa na polu wychowania przedszkolnego dzieci - naszej przyszłości, oczu w głowie rodziców, gruntownie zmienił się! Powróciły wreszcie wyklęte przez komunę przedszkola kościelne, których chwała Bogu jest coraz więcej! Te według nowej koncepcji oświatowej II rządu Viktora Orbána pozostaną niezmienione. A jeszcze dokładniej: znów otrzymują te same, a nawet wyższe dotacje, które odebrała im II komuna podczas rządów czerwonych nazistów - agentów bezpieki i KGB Horna-Medgyessyego-Gyurcsánya-Bajnaiego, którzy okracali finansowo kościół jak tylko mogli, podczas kiedy skradli setki miliardów. Za przestępstwa te odpowiadać będą przed sądem. "Zwykłym", bo na Węgrzech Trybunału Stanu nie ma. Parlament zawiesił już immunitety poselskie Ferenca Gyurcsánya i trzech jego ministrów: Györgya Szilvásyego, Ferenca Juhásza i Imre Szekeresa, przeciwko których trwa już zaawansowane postępowanie karne. Ale to tylko początek bardzo długiej i niekończącej się listy byłych dygnitarzy - kolaborantów obcego imperium! (Węgierska Partia Socjalistyczna uznana została jako spadkobierca prawny, moralny i finansowy Komunistycznej Partii Węgier - filii wiodącej siły wrogiego państwa: Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego!)
Obok przedszkoli i szkół kościelnych pojawiło się coraz więcej przedszkoli oraz szkół prywatnych i fundacyjnych, które nie zawsze spełniały kryteria oświatowe wyznaczone przez państwo. Nowa Konstytucja Węgier, która z dniem 1 stycznia 2012 r wejdzie w życie (akurat wczoraj przyniósł mnie listonosz piękny egzemplarz nowej Konstytucji, nadesłany i pięknie zadedykowany dla mnie przez Marszałka Parlamentu, Jego Ekscelencji László Kövéra, którego jeszcze nie zdążyłem dogłębnie przestudiować). Ale jedno jest pewne: w jej centrum znajduje się człowiek-obywatel i rodzina-najmniejsze, ale najważniejsze ogniwo społeczeństwa oraz wartości moralne reprezentowane przez chrześcijaństwo! Pederaści, lesbijki i ateiści oraz inni zboczeńcy nie mają w niej żadnego miejsca! Właśnie dlatego dyskutowana w tych dniach na forum Parlamentu nowa koncepcja oświatowa przewiduje upaństwowienie wszystkich instytucji oświatowych za wyjątkiem kościelnych! A więc również przedszkoli i szkół samorządowych. Co więcej: od trzeciego roku życia dziecka przedszkole stanie się obowiązkowe i będzie ważnym stopniem przygotowania dziecka do roli ucznia szkolnego! Innym novum będzie wprowadzenie w przedszkolu nauczania najmniej jednego języka obcego (angielskiego). A praktycznie oznacza to nauczanie dwóch-trzech języków obcych, gdyż w przedszkolach mniejszościowych język danej narodowości (polski, zachodnio-ormiański, słowacki, ukraiński, starorusiński, niemiecki-austriacki, rumuński, chorwacki, serbski lub cygański) stanie się obowiązkowy! Może dojść polski, niemiecki, hiszpański, włoski, francuski, szwedzki, holenderski, duński, japoński, chiński, rosyjski itd.
Sprawa nauczania obcych języków jest na Węgrzech zagadnieniem newralgicznym. W okresie komuny rosyjski był językiem obowiązkowym, ale prawie nikt nie nauczył się jego, bo nienawidzili i w dalszym ciągu nienawidzą okupantów - Rusków! W związku z tym upadło zainteresowanie w kierunku uczenia się innych języków, co obecnie jest bardzo poważnym problemem. Bo brak dobrych nauczycieli, takich, którzy bezbłędnie władają danym językiem. A to stanowi coraz większą przeszkodę na polu rozwoju stosunków kulturalnych, gospodarczych i kulturalnych.
Człowiek wścieka się, kiedy w Poselstwie Węgier (bez epitetu "Republika"!) zagranicą spotyka tumanów-dyplomatów, nie tylko nie znających historii danego kraju, w tym historii obustronnych kontaktów, przyjaźni itd, ale na dodatek wszystkiego niemiłosiernie kaleczących język danego kraju, wystawiając przez to Węgrom nie najlepsze świadectwo. Nie mówiąc już o "zapomnianych" w dyplomacji byłych agentach bezpieki i sowieckiego KGB, którzy na każdym kroku zniesławiają, wrabiają stekiem bujd na resorach byłych opozycjonistów z czasu komuny — prawicowych patriotów, jak to już niejeden raz doświadczyłem! (Bo ludzie dobrej woli od razu ostrzegają mnie, prawie sporządzając protokół czy stenogram z dokładnymi danymi takiego esbeka i miejscem, czasem, genezą rozmowy!) Na tym polu przejęte przez państwo wychowanie przedszkolne wprowadzi istną rewolucję! Bo obcy język najlepiej i najszybciej można nauczyć się jako dziecko, albo od rodziców, albo w przedszkolu, a potem w szkole i na studiach!
Innym problemem jest nierównomierne infrastrukturalne zaopatrzenie przedszkoli! Są olbrzymie różnice między przedszkolami prowincjonalnymi i miejskimi, narodowościowymi, prywatnymi, fundacyjnymi i kościelnymi. Wszystkie środki zostaną zrównoważone, gdyż konstytucyjne równouprawnienie obywateli dotyczy również najmłodszego pokolenia! Przedszkola i szkoły będą bezpłatne, włącznie z dożywianiem. A to jest już coś więcej, jak novum! Głodne dziecko nie będzie dobrze uczyło się! Państwo zwróci także większą uwagę na komfort życiowych tych najbiedniejszych, bo anachronizmem jest fakt, że te najbiedniejsze dzieci czasami boso idą do szkoły, bo rodziców nie stać na zakup coraz droższych butów! Skończy się także "zabawa" będących przeważnie w obcych rękach firm komunalnych, wyłączających w przedszkolu-szkole światło, wodę, gaz, lub nie dostarczających prowiantu dlatego, bo samorząd gminy czy miasta zbankrutował z powodu coraz większych ciężarów nałożonych na nie przez II komunę! Parlament właśnie w tych dniach przyjął ustawę zabraniającą takie praktyki! Ustawa dotyczy także szpitali i ośrodków zdrowia, które również przejmie państwo.
Wracając do Radomia i tamtejszych przedszkoli! Prywatyzacja to absurd! Na Węgrzech nie sprawdziła się i dlatego zostaną upaństwowione. Władze Radomia powinny jedną zasadniczą rzecz wziąść pod uwagę: Konstytucja RP (Rozdział II) mówi wyraźnie: Art. 32. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Tymczasem prywatne przedszkole nosi w sobie kiełki dyskryminacji, gdyż właściciel będzie segregował w interesie osiągnięcia najwększego zysku! A więc będzie przyjmował dzieci najbogatszych rodziców, a tych biednych pozbędzie się przy każdej nadarzającej się okazji! Czasami zupełnie sfingowanej "przyczynami obiektywnymi"! Nie wolno także lekceważyć dwóch innych artykułów Konstytucji RP, o których prywatny właściciel może "zapomnieć": Art. 47. Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym. Art. 48. Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania. Ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu. A ponieważ Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, mają konstytucyjne prawo nie tylko zakwestionować, ale także storpedować wszelkie takie poczynania samorządowe, które zagrażają temu prawu!!!
Zupełnie innym problemem jest sprawa nieodpłatnego (gratisowego) przekazania całego mienia społecznego czy państwowego w ręce osób prywatnych! Prywatyzacja minionych dwudziestu lat nie tylko na Węgrzech, ale także w Polsce dokazała, że jest bardzo wielu kombinatorów, przejmujących w "arendę" w bardzo dobrym stanie fabrykę, nieruchomość, szkołę, sklep, hotel itd, potem nagle "plajtuje" czy znika "w siną dal". Oczywiście w zamieszaniu zostawiając za sobą tylko puste, obdrapane ściany! Bo wszystko, co tylko można było sprzedać - w międzyczasie "dziwnym trafem poznikały". Na przykład bo ochroniacz - szwagier właściciela, akurat "nie widział", że ktoś wynosi coś (czasami kilkoma ciężarówkami), bo akurat załatwiał "bardzo ważny telefon", "ze zmęczenia zdrzemnął się", czy "miał atak ślepej kiszki", którą wyoperaowano jemu już w dzieciństwie! Oczywiście na Węgrzech czerwono-nazistowska opozycja szaleje, bo coraz bardziej traci grunt pod nogami! Więc napuszczają na Baroso swojego towarzysza, komisarza unijnego - czerwonego nazistę, który podstępnie i kłamliwie referuje "sprawę" i Baroso żąda wyjaśnień od rządu Orbána, nie zauważając, że komunista zrobił jego w konia! Inni czerwoni naziści, którzy za pierwszej komuny zdobyli "wykształcenie" wyższe z czterema klasami szkoły powszechnej (czasami nawet nie chodząc na wykłady i egzaminy semestrowe!), obrzucają w prasie unijnej i amerykańskiej stekiem zaciekłych bujd na resorach nie tylko Węgry i rząd, ale także jego obywateli, którzy mieli czelność w ostatnich wyborach aż w ponad 80% wypowiedzieć się przeciwko ich przestępczej działalności, stawiając swoje głosy na prawicę! Jest demokracja i wolność słowa. Zgoda! Tylko pytanie: gdzie jego granice?! Bo to, co oni robią (również w kuluarach brukselskich i strasbourgskich), to nic innego, jak ZDRADA STANU! A w demokratycznym państwie stanowi to przestępstwo najwyższej kategorii na równi ze szpiegowstwem i z perfidnym morderstwem!
Szczęść Boże!
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj.1956 r , śr., 21/12/2011 - 12:03
Białoruskie władze rozprawiają się z opozycją - Protestuje poseł
(Niezależa - 22/12/2011)
To, co dzieje się na Białorusi żywo przypomina okres dyktatury ludobójcy i przestępcy wojennego Josifa Wisarjonowicza Dżugaszwili (იოსებ ბესარიონის ძე ჯუღაშვილი, Иосиф Виссарионович Джугашвили, bandycki pseudnim "Stalin" - "იოსებ სტალინი" - "Иосиф Виссарионович Сталин") - towarzysza broni i przyjaciela Adolfa Schlickgrubera (bandycki pseudonim "Hitler") oraz Mustafy Kemala (bandycki pseudonim "Atatürk")! Dwójka spośród tych bolszewicko-nazistowskich bandytów (Atatürk i Stalin) w dniu 1 września 1920 r wspólnie dokonali agresję na Konfederację północnej Republiki Armenia (Հայաստանի Հանրապետություն) i zachodniego Królewstwa Armenii Zachodniej (Արեւմտյանտյան Հայաստանի Արքայություն), a w dniu 1 września 1939 r (Hitler i Stalin) na Rzeczpospolitą Polską (Druga Wojna Światowa de facto rozpoczęła się agresją turecko-sowiecką na Armenię!!! - gdyby wtedy Świat powiedział "NIE!" - nie doszłoby do agresji na Polskę!). Ten niejaki Łukaszenko (Алякса́ндр Рыго́равіч Лукашэ́нка) jest albo psychopatą, albo posiada inne dolegliwości psychiczne. Ale co się dziwić: podobnie do ukraińskiego Janukowicza, wychowywał się w Związku Sowieckim i doskonale nauczył się swojego "zawodu" bezwzględnego dyktatora!
W ostatnich wyborach prezydenckich na Białorusi, kontrkandydatem Łukaszenki był Wital Rymaszeuski (Віта́ль Анатольевіч Рымашэ́ўскі), współprzewodniczący komitetu organizacyjnego na rzecz stworzenia partii Białoruska Chrześcijańska Demokracja. Wital Rymaszeuski niedawno przedstawił prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence scenariusz pokojowego oddania władzy. Rymaszeuski oświadczył, że scenariusz przewiduje trzy punkty: bezwarunkowe uwolnienie i rehabilitację więźniów politycznych, przeprowadzenie wolnych i uczciwych wyborów oraz finansową pomoc od państw europejskich na przezwyciężenie przez Białoruś kryzysu gospodarczego.
W odpowiedzi bezpieka Łukaszenki niedawno uprowadziła i aresztowała Witala Rymaszeuskiego.
Węgierski Sekretarz Stanu Ministerstwa Administracji Państwowej i Sprawiedliwości oraz Poseł do Parlamentu Minister Bence Rétvári - Wiceprezes węgierskiej partii rządowej Kereszténydemokrata Néppárt (KDNP - ChDPL - Chrześcijańsko-Demokratyczna Partia Ludowa) przedwczoraj wezwał do siebie ambasadora Białorusi w Budapeszcie z żądaniem udzielenia jemu szczegółowych informacji w sprawie uprowadzenia i uwięzienia Witala Rymaszeuskiego. Sekretarz Stanu, Poseł Bence Rétvári do dzisiejszego dnia nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Dla informacji czytelników życiorys tego wspaniałego węgierskiego polityka.
Minister Dr.Bence Rétvári urodził się 10 grudnia 1979 r w Budapeszcie. W 1998 r ukończył budapeszteńskie ginazjum OO Pijarów, a w 2003 r zdobył dyplom ukończenia studiów prawnych na Uniwersytecie Katolickim im. Prymasa Pétera kardynała Pázmány w Budapeszcie, gdzie był stypendystą i Przewodniczącym Samorządu Studenckiego. Po złożeniu wszystkich koniecznych egzaminów fachowych, w 2008 r uzyskał uprawnienia adwokackie.
W latach 2002—2010 był Prezesem Ifjúsági Kereszténydemokrata Szövetség (Młodzieżowy Związek Chrześcijańskich-Demokratów). W latach 2006—2010 jest radnym stołecznego samorządu (Fővárosi Közgyűlés), w 2008 r wybrano jego Posłem w międzykadencyjnych wyborach uzupełniających w okręgu wyborczym Budapest XI.kerület—Újbuda. Jest członkiem obu partii rządowych — FIDESZ oraz KDNP, od 2010 r jest Wiceprezesem KDNP oraz Prezesem Okręgu Wyborczego Partii FIDESZ XI.kerület—Újbuda. W 2008 oraz w 2010 roku wstąpił do frakcji poselskiej KDNP. Od 2010 roku jest Sekretarzem Stanu Ministerstwa Administracji Państwowej i Sprawiedliwości Węgier (Közigazgatási és Igazságügyi Minisztérium).
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj 1956 r , czw., 22/12/2011 - 12:01
(Niezależna - 23/12/2011)
Redakcji Niezależnej serdeczne Bóg Zapłać za ten artykuł! Szkoda, że dopiero teraz go odkryłem! Ale na Węgrzech (gdzie żyję od 1967 r po ucieczce przez "zieloną granicę" przed zbytnią "czułością" esbeków), niestety prasa polska zupełnie już nie dociera, bo Kulturze Polskiej nie opłaci się sprowadzać ją! Gęsto odwiedzaną przez Polonię i Braci Węgrów - polonofilów Księgarnię OIKP w Budapeszcie zamknęli już kilkanaście lat temu. "Strach przed odrodzeniem historycznych tradycji wielkopolskiego patriotyzmu" ( - cytuję Niezależną), to strach przed odrodzeniem się postępowych tradycji w całej Polsce! Po upadku komuny byłem kilka razy z kurtuazyjną wizytą w redakcji Głosu Wielkopolskiego, gdzie wszystcy doskonale znają mnie, bo ojciec - Zasłużony Działacz Sportu (poznańskiego), Zasłużony Sędzia Sportowy, Zasłużony Działacz Kultury (na rzecz przyjaźni polsko-węgierskiej), Zasłużony Dziennikarz (prasy poznańskiej i wielkopolskiej), Zdzisław Antoniewicz (cytuję stwierdzenia z jego nekrologów, opublikowanych w prasie polskiej) "był nestorem dziennikarstwa polskiego". Przez lata pracował również w Głosie Wielkopolskim i Expressie Poznańskim, w gmachu RSW Prasa na ul.Grunwaldzkiej 19!
Absolutnie nikt nie interesował się mną, chociaż moje burzliwe życie złożone ze stałej walki z bezpieką kilku sowieckich agend i ich przechytrzania, oraz moje silne powiązania z Kościołem (już od wielu lat jestem Złotym Ministrantem), oraz z J.E. arcybiskupem-metropolitą poznańskim, ks.dr.Antonim Baraniakiem i jego wspaniałymi przyjaciółmi - ks. arcybiskupem warszawsko-gnieźnieńskim - Stefanem kardynałem Wyszyńskim i ks.arcybiskupem krakowskim - Karolem kardynałem Wojtyłą - późniejszym papieżem Janem Pawłem II, a także z ks.kanonikiem Henrykiem Jankowskim i ks.Jerzym Popiełuszką, a przede wszystkim z Solidarnością Regionu Wielkopolska (Wiceprezesem Jackiem Szynakiewiczem), jak również mój udział w Poznańskim Czerwcu '56 i zdobyte inwalidztwo wojenne w walkach pod gmachem Komendy Wojewódzkiej UB na ul. Kochanowskiego, był powszechnie znany nie tylko wśród dziennikarzy, ale i wielu Poznaniaków!
Natomiast zupełnie nieznany jest fakt ile to dokonano przeciwko mnie spudłowanych zamachów (bo znalazłem się "na niebezpiecznych wodach"), latami korespondowałem i współpracowałem ze stale przeklinanym przez "towarzyszy" klasy Urban "Wrogiem Nr.1" komuny — księciem Jerzym Giedroyciem, wydawcą i redaktorem naczelnym paryskiej Kultury, Dokumentów, Zeszytów Historycznych i wieloma innymi postaciami zachodniej (i węgierskiej!) opozycji, albo, że to ja przyczyniłem się najbardziej do upadku komuny na Węgrzech, a przez to w całym grajdołku "socjalizmu" przez wybicie z posady Prezesa MTV dr.Michała Korindesza i jego szefa - członka biura Politycznego, Wicepremiera odpowiedzialnego za kulturę, naukę i oświatę Györgya Aczéla, co wywołało "efekt domino", grzebiący "na amen" dyktatora Jánosza Kádára razem z jego "dworem"! I o tym mam wiele do powiedzenia, ilustrując to pokaźną stertą dokumentów, w tym "ściśle tajnych" z archiw węgierskiej bezpieki, oraz drugą stertą, niekiedy pożółkłych już fotografii...
Przez blisko dwadzieścia lat mieszkałem w Poznaniu — rodzinnym mieście ojca i dziadka, prawie każdą niedzielę poszedłem na Cytadelę, na parcelę Powstańców Wielkopolskich Cmentarza Bohaterów, gdzie pochowano mojego dziadka - ppłk. Zygmunta Antoniewicza, który jako żołnierz marszałka Piłsudskiego, Zgniął na Polu Chwały pod Lwowem w Wojnie polsko-bolszewickiej. Jego pośmiertną wolą było pochowanie jego wśód tych żołnierzy, którymi dowodził w Powstaniu Wielkopolskim razem z moim pradziadem, pochowanym w Mosinie ppłk.Michałem-Wacławem Antoniewiczem! (Skandal, że byli esbecy wyrzucili notkę o nim z Wikipedii, bo nie doczytali się jego w nekrologu mojego ojca, red.Zdzisława Antoniewicza, opublikowanym w numerze 256/12.032 z dnia 26 października 1984 r Ilustrowanego Kuriera Polskiego, pióra red.Władysława Andersa - cóż, nie nauczyli się czytać po polsku...)
Jesienią 2010 r po kilkunastu latach przerwy, znów odwiedziłem Poznań i oczywiście grób mojego dziadka i jego towarzyszy broni. Bo druhowie mojego dziadka "byli moimi druhami", chociaż osobiście nie spotkałem ich, nie mogłem spotkać, jak i dziada osobiście nigdy na oczy nie widziałem (oprócz dwóch fotografii, których strzegę jak skarbu). A w dzieciństwie bardzo brakowało mnie, ażeby to właśnie On posadził mnie na swoje kolana i powiedział: "wnuku mój ukochany! Kochaj Polskę, bo to również Twoja Ojczyzna! Ale kocham i bez tego! Mimo iż jestem i Węgrem i Ormianinem. Oczywiście bez podkreślania kolejności, bo wszystkie trzy narody są bratnimi! I tak powino być i dzisiaj i w przyszłości! Bardzo wielu Węgrów i Ormian oddało życie za Polskę! Ale też Polaków za Węgry i Armenię i oczywiście Węgrów za Polskę i Armenię! Bo losy tych narodów zespoliła ta sama historia, te same problemy ze stratą niepodległości i uciskiem ze strony obcych!
Podczas ostatniej wizyty na Cytadeli Poznańskiej, aż moje serce strasznie radowało się: grób dziadka pięknie uporządkowało wdzięczne Jemu miasto. Nagrobek wypolerowali, napisy przywrócili do porządku. Szkoda, że napisu "+ na wskutek ran pod Lwowem" nie uzupełniono: Na Polu Chwały w Wojnie polsko-bolszewickiej, dowódca jednego z oddziałów Powstania Wielkopolskiego, odznaczony postumus przez marszałka Józefa Piłsudskiego Orderem Virtuti Militari. Bo i to należy do tej prawdy, którą za czasów komuny trzeba było zataić, trzeba było z tego wstydzić się. (A jeszcze większym gestem dla Bohatera byłoby uzupełnić nagrobek napisem w języku zachodnio-ormiańskim! Bo podobnie do mnie, wszystcy moi przodkowie dumni byli z tego, że są Ormianami!) Ale do prawdy i to należy, że wiele tamtejszych grobów — Bohaterów, jest nieuporządkowanych, nagrobki nie są w najlepszym stanie, podczas kiedy - o ironio - pochowanych w pobliżu sowieckich żołnierzy (dzięki zbytniej trosce komuny i ich straży tylniej) są w dalszym ciągu wzorowo uporządkowane. Trzeba szanować groby obcych żołnierzy i to bez względu na to, czy był wrogiem, czy przyjacielem! Bo Jezus Pan nasz przykazał nam: "Kochaj bliźniego, jak siebie samego"!
Tak, trzeba szanować groby obcych żołnierzy, ale nie na szkodę własnych Bohaterów! Stan całego Cmentarza Bohaterów jest - delikatnie mówiąc - nie taki, jak powinien być! Szczególnie w porównaniu z częścią sowiecką! Kiedyś pięknie wykute ogrodzenia rdzewieją, rozpadają się, brak ławek, takich, jak na paryskim Cmentarzu Père-Lachaise... A ten, kto nie szanuje historii, jej pamiątek, pamiętnikw, no cóż... Lepiej o tym nie mówić - dobrze wiemy, o co i o kogo chodzi! Bo bez historii nie ma teraźniejszości i przyszłości! Prawdziwym Patriotą jest ten, kto nie tylko szanuje przeszłość swojej Ojczyzny, ale chlubi się nią potomności! Tak, jak to dzień w dzień robili moi rodzice, opowiadając mnie – dziecku, a potem podrostkowi, młodzieńcu, piękne karty z niemniej burzliwego swojego życia!
Powstanie Wielkopolskie 1918-1919 roku było jednym z najchlubniejszych kart Historii Polski! Polska wiele zawdzięcza Powstańcom! A Poznań szczególnie! Kiedy jeszcze mieszkałem w Poznaniu (do 1967 r, kiedy musiałem "dawać nogę" przez "zieloną" przed coraz bardziej zawziętymi atakami bezpieki), był Pomnik Powstańców Wielkopolskich na Osiedlu mieszkaniowym, nazwanym wówczas od bolszewickiego awanturnika, który na czele czerwonych internazistów, walczył przeciwko czarnym nazistom w odległej Hiszpanii. Ostatnio nie znalazłem i nikt nie potrafił powiedzieć "gdzie się podział"! Nie rozumiem, dlaczego przynajmniej jakaś mniejsza tabliczka, czy jakiś skromny kamień pamiątkowy na dawnym miejscu pomnika, nie poinformuje przybysza z dalekich stron, gdzie go szukać, albo nie szukać! Wstyd. Zresztą Poznań, a właściwie władze Poznania... Lepiej nie mówić!
Niewiele pozostało już mnie z tego życia, czeka na mnie te drugie, piękniejsze u boku Najwyższego — dobiegam już do siedemdziesiątki... Jestem zweryfikowanym Inwalidą Wojennym Poznańskiego Czerwca 1956! Wiedzą o mnie, bo dzięki ojcu, a przede wszystkim matce - Ormiance węgierskiej, całą naszą rodzinę bardzo dobrze znano. Jeszcze ani razu nie zaproszono mnie (za wyjątkiem I zrywu Solidarności, kiedy Jacek Szynakiewicz z ramienia Solidarności Region Wielkopolska, zaprosił mnie na odsłonięcie cudownego pomnika Dwóch Krzyży splecionych pętami niewoli na placu Mickiewicza) na jakiekolwiek uroczystości Czerwca '56. Bo biurokracja zawaliła, a byli esbecy jeszcze dodali swoje! (I do dzisiejszego dnia dodawają! - całą książkę mogę o tym napisać i chyba napiszę! Bo moje wspomnienia, gotowe już do druku, kończą się na upadku komuny. Ale tak naprawdę komuna jeszcze nie upadła, jeszcze prowadzi partyzanckie podchody przeciwko takim członkom walczącej opozycji, jak ja... Również w Poznaniu, zniesławiając za poradą byłych esbeków polskich i węgierskich...)
Szczęść Boże!
Posiadacz Odznaki Honorowej m.Poznania i Odznaki Za Zasługi dla Wielkopolski
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj 1956 r , pt., 23/12/2011 - 12:54
Հայոց Ցեղասպանություն կամ Մեծ Եղեռն
(Niezależna - 23/12/2011)
Państwa, które ratyfikowały Deklarację Praw Człowieka oraz unijny Traktat Nicejski i twierdzą, że są demokratyczne, już dawno powinny były zrobić to, co Francja wreszcie zrobiła! Vive la France!!! No i zrobiły Stany Zjednoczone z Barackiem Obamą na czele! Na wschód od Łaby, Ráby, Drawy, Dunaju i Oltu niestety bardzo wielu ludzi nie wie, o co tu chodzi! Bo nazistowska stalinowsko-hitlerowska propaganda i cenzura uczyniła wszystko, ażeby przez prawie sto lat tak było! Turcja z genocydem Ormian wyczynia to samo, co Rosja z Katyniem! Słyszałem tłumnie takie paranoiczne głosy: "Turków kochamy, to porządni ludzie, zostawcie ich w spokoju". Debilizm! Zacznijmy od tego, że Turcy już w XVIII wieku dokonowali całą długą serię masowych masakr mniejszości, a więc nie tylko Ormian, ale Greków, Albańczyków, Bułgarów, Kurdów, Arabów, Syryjczyków itd! Ale Ormian szczególnie nie lubili dlatego, bo są uczciwi, prawdomówni, nie owijają prawdy w "bawełnę", a przede wszystkim nie można ich oszukać i dlatego na każdym kroku, z byle przyczyny tłumnie ich mordowali! W okrutny sposób. Bez przesady stukrotnie prześcigając w barbarzyńskim zewie mordu Hilera i Himmlera!
A to nazywa się ludobójstwem! Okrucieństwo jest we krwi Turków! Wystarczy tylko przeczytać Trylogię Henryka Sienkiewicza — Ormianina z pochodzenia, albo Franza Werfela 40 dni Musa Dagh! Albo cały szereg wspomnień i raportów europejskich dyplomatów, którzy w 1915 roku na własne oczy upewnili się, co wyrabiała na początku XX wieku młodoturecka banda paszy Kemala Mustafy (bandycki pseudonim "Atatürk"!) Radzę przeczytać wydaną w Krakowie w 1994 r wspaniałą książkę Jerzego S. Łątki, znanego polskiego pisarza, etnologa, orientalisty, dziennikarza, dr nauk humanistycznych z zakresu historii kultury — Ojciec Turków - Kemal Atatürk! Nawet autorzy pozytywnych relacji o Turcji i Turkach, jak na przykład wspaniały węgierski orientalista Gyula Germanus, który "pół życia" spędził w Turcji i napisał o niej wiele książek, albo znany polski orientalista i hungarolog Jan Reychman — z wzdryganiem realcjonują o tych genocydach! I dosłownie cytują debilno-cyniczne wypowiedzi swoich tureckich "przyjaciół" z otoczenia Kemala Mustafy!
Łatwo wyrabiać sobie pozytywną opinię o jakimkolwiek państwie, narodzie, jeżdżąc li tylko do dobrze strzeżonych i ogrodzonych wysokimi murami ekskluzywnych ośrodków wczasowych, zamkniętych przed tubylczymi "szaraczkami"! Albo jeżdżąc li tylko po zakupy na bazar w Istambule, gdzie kupiec jest uprzejmy, dobrotliwy, usłużny, bo to jego interes, buble chce dobrze sprzedać! Na Węgrzech tygodniami szedł turecki seriał telewizyjny Ezel na kanale RTL Klub. Bez przesady ilustruje współczesne warunki tureckie, gdzie świat przestępczy likwiduje wszystkich, o których potknie się i jest związany wieloma niciami z tureckimi urzędnikami państwowymi, do komendanta głównego policji, ministrów i prokuratorów generalnych! Raz pies merda ogonem, ale przeważnie ogon merda psem! Bo pragnący względny spokój (czytaj: likwidację szaraczków-kieszonkowców) urzędnicy za milczenie i zniszczenie dowodów przestępstw, kasują olbrzymie bakszysze!!! A pieniądze ma tylko gangster, który już wcale nie wygląda na złego człowieka! Ezel ubiera się jak biznesmen na Wall Street, jeździ Rolls Roycem czy BMW i udając manier angielskiego czy niemieckiego fabrykanta, przymilnie i dobrotliwie uśmiecha się niczym Don Juan, a przy tym w każdym jednym odcinku okrutnie sprzątaja na amen kilka tuzinów swoich wrogów!
Zacznijmy od tego, że Turcy w XV-XVI wieku nieproszeni wpakowali się do połowy Europy (od narodów której niczym ogień od wody różnią się mentalnością i sposobem życia) i dopiero ogromne zwycięstwo Jana III Sobieskiego rozpoczął ich, do dzisiaj trwający odwrót, bo z Kurdystanu i Zachodniej Europy prędzej czy później również będą musieli wynosić się. Tym bardziej, że Turcję zobowiązuje do dzisiaj będący w mocy Traktat z Sèvres z wiosny 1920 r! No i Kemal Mustafa za wszelką cenę spróbował odmienić ten traktat, słuchając nader kiepskich rad Josifa Wisarjonowicza Dżugaszwili (bandycki pseudonim "Stalin"!) W interesie sukcesu, stał się nawet "100%-owym" bolszewikiem i (czytaj dosłownie!) przewodniczącym Rady Komisarzy Ludowych "komunistycznej" Turcji, podpisując pierwszy na świecie sowieckiego typu Układ o Internacjonalistycznej Przyjaźni itd, narzucony później Polsce, Czechosłowacji, NRD, Węgrom, Bułgarii... (Rumuni, Albańczycy i Jugosłowianie marszałka Tito byli jednak mądrzejsi!!!)
Oczywiście w biznesie za towar należy dać towar! Bo Stalin był wściekły, że razem z jego "rodzinną" (ale od tysiącleci będąca w symbiozie z Armenią!) Gruzją, Wielka Armenia otrzymała niepodległość mocą Traktatu w Sèvres, a Ruskom bardzo zależało i do dzisiaj zależy na Zakaukaziu! No i co wymyślił idiota z sześcioma palcami u rąk i nóg i (dosłownie!) z karłowatym ogonem nad zadem, z fajką w gębie i z dobrotliwym uśmieszkiem, kryjącym prawdziwe oblicze Mefistofelesa?! Stalin powiedział, że to co należało do Rosji to wróci do ZSSR, ale bierz sobie towarzyszu Mustafo resztę, ale... Ale Mustafa był jednak sprytniejszy i w końcu Stalin musiał zrezygnować jeszcze z ormiańskiego Karsu i w prawie międzynarodowym absolutnie nieważnym dekretem partyjnym powołać do życia nigdy nieistniejący "Azerbajdżan", wykroić go z terenów od tysiącleci rdzennie ormiańskich! Ale zarówno w Turcji jak i w "Azerbajdżanie" tylko 10% ludności to Turcy! Bo w statystykach sprytnie wymieniają poszczególne narodowości (w Azerbajdżanie spokrewnionych z Ormianami Lesginów, Rutułów, Cachurów, Tałyszów, Tatów i innych, w Turcji Greków, Ormian, Żydów i innych) na podstawie relacji władz kościelnych, nie wymieniających tych, których na siłę wepchnięto w macki Islamu! Bo ci jako "muzułmanie" figurują razem z Turkami jako "większość"! Sprytne, co? 80% tych muzułman to Ormianie i Kurdowie!
Dopiero po dobiciu interesu, Stalin dał całe wagony broni Kemalowi no i oczywiście całą sforę "doradców wojennych" (i czekistowskich)! Turecki wywiad MIT (Millî İstihbarat Teşkilâtı) to najtrwalsza firma-córka KGB. Do dzisiaj! "Nowoczesna" armia turecka (Türk Kara Kuvvetleri - Kara Kuvvetleri Komutanlığı), to najsolidniejsza firma-córka sowieckiej Armii Czerwonej. Do dzisiaj. Tylko nazwy zmieniły się tak, jak ze skonstruowanej przez polskich inżynierów Warszawy zrobili Pobiedę, a z morderców polskich oficerów w Katyniu "hitlerowców"! A wynik: udział tureckiego MIT i Szarych Wilków (a także polskiej bezpieki!!!) w zamachu na Ojca Świętego Jana Pawła II. Albo po wstąpieniu Turcji do NATO wszystkie najtajniejsze raporty najpierw lądowały (via MIT - KGB) na stole Breżniewa, o wiele wcześniej, niż u premierów rządów - członków NATO! I dzisiaj tak jest! Zbigniew Brzeziński, którego poznałem dzięki mojemu paryskiemu przyjacielowi księciu Jerzemu Giedroyciowi poufnie powiedział "WTEDY innego wyjścia nie było! Sowietów trzeba było hermetycznie otoczyć!" Ale z Sowietami już koniec!
Wróćmy do agresji na Armenię Wielką (wschodnia połowa Turcji, północna część Syrii — z rdzennie ormiańskim Aleppo, i Iraku — Kurdystan: Kurdowie to krewni Ormian, potomkowie Medów, oraz z zachodnim skrawkiem Iranu – Tabryz, jez.Urmia). A więc jesienią 1920 r. wojska sowieckie i tureckie wpadły do Armenii tak, jak w 1939 r Hitler i Stalin do Polski. Razem z nimi z pieniącymi mordami sfory łaknących krwi czekistów i mitowców! Wrócił teror, setki tysięcy Ormian (i nie tylko) albo uciekało jak tylko mogli, albo bronili się do ostatniej krwi, jak bohaterowie mjr. Henryka Sucharskiego na Westerplatte. Ale ormiańskich bohaterów zarżnięto jak psy, podczas kiedy Sucharski z honorem i szablą przy boku mógł pójść do Oflagu! Po tej agresji Atatürk i Stalin wymordowali dwa razy tyle Ormian, co w 1915 r sam Atatürk ze swoimi kundlami! Lista ofiar - Ormian jest wielotomowa! I tak jak Stalin poróżnił się później z Hilerem w sporze o łup, dokładnie to samo stało się z "internacjonalistyczną" przyjaźnią Atatürka i Stalina!
A Europa milczała, chociaż doskonale wiedziała, co tam dzieje się! Gdyby wtedy powiedziała stanowcze NIE!, pakując Stalina i Atatürka do Spandau - do wybuchu II wojny światowej nie dojdzie! Ale Europa poszła na targi z sowietami w Rapallo, a potem na cyrk w Lozannie, który miał odmienić traktat w Sévres! Ale nie odmienił! Stalin popełnił kardynalny błąd: zapomniał "zerbować" grupę ormiańskich aktorów, którzy potem udawaliby "delegację 'Wolnej Armenii' nie uznającej sowietów", ale w imieniu Armenii podpisującej wszystko, co podsunie im pod nos "sekretarz"-czekista! A Traktat w Sèvres tylko sygnatariusze mogą odmienić! A Ormianie nigdy na to nie pójdą! Może marionetka Putina - samozwaniec Serż Sarkisjan (to samo zrobił z opozycją, co Łukaszenka na Białorusi!) to zrobi, ale tego EU już nie "połknie"!
EU nie może połknąć, bo popełni ten sam kardynalny błąd, który popełniła idąc na rękę nazistowskim samozwańcom i hochsztaplerom w Rapallo i Lozannie! Natomiast jeżeli teraz wszystkie państwa unijne pójdą śladem USA i Francji, wypowiadając historyczną prawdę: w 1915 r Kemal Mustafa i jego banda zamordowali 1,5 miliona niewinnych Ormian, przeważnie starców, kobiety i dzieci - jako drugi krok musi potępić wdeptanie w błoto Traktatu w Sèvres i zażądać opuszczenia przez turecką armię i administrację terenów Armenii Zachodniej i Kurdystanu (które nie proszą również z Republiki Armenia i Putinowskiej Rosji!). Trzeci krok, to wypowiedzenie członkowstwa NATO Turcji! Bo Armenia Zachodnia w konfederacji z pełnoprawnym Kurdystanem, stokrotnie lepiej spełni to, co Turcy zawsze spełniali tylko z ociąganiem i za zbyt wygórowaną cenę! A bez Ormian nigdy nie będzie pokoju na Bliskim Wschodzie! Arabów i Żydów tylko Ormianie potrafią ze skutkiem zaprosić ich do Okrągłego Stołu! Również przedstawicieli Iranu!
Do demokratycznego i nie dyskryminującego nikogo Okrągłego Stołu! Ormianie Zachodni są szanowani i przez Arabów i przez Żydów i przez Persów, bo żyją między nimi i rozumieją ich! Najlepszymi dyplomatami Rzeczpospolitej Szlacheckiej w okresie wojen polsko-tureckich byli właśnie Ormianie! Bo Ormianie nie są nazistami i nacjonalistami, a są niezmiernie uczulonymi wrogami wszelkiej dyskryminacji i bezprawia! Ormianie Zachodni gotowi są również - na neutralnym terenie - przeprowadzić rozmowy z Turcją. Oczywiście kiedy zaprzesta dalszego mordowania i więzienia Ormian, Greków, Kurdów i innych i wreszcie przyzna się do wylania morza niewinnej krwi tak, jak to zrobiła Adenauerowska RFN! Konrad Adenauer doskonale wiedział: Europa nigdy nie zapomni tego, co Dolfi ponarozrabiał, ale przebaczy wówczas, jeżeli po mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa Niemców, wszystcy hitlerowcy znajdą się albo we więzieniu, albo na samym marginesie społeczeństwa! I nie pomylił się! Był wspaniałym politykiem, jakich mało!
Szczęść Boże!
Roland von Bagratuni-zweryfikowany inwalida woj.1956 r , pt., 23/12/2011 - 01:04
Niektórzy panowie zapominają tego, że w trzecim tysiącleciu, w wieku internetu, komórki itd, w polityce nie można już odstawiać takie hocki-klocki, jakie robiło się za Stalina i Hitlera i nie tylko! A przede wszystkim dzisiejszy polityk zapomina o tym, że NIE JEST NIETYKALNYM! Przed obliczem Konstytucji jest takim samym obywatelem, jak pani Marynia z Pikutkowa, czy pan Józio z Psiej Wólki! Skończyły się już takie czasy, kiedy „głupiej opinii publicznej“ jakiegokolwiek państwa można wmówić takie prowokacje, jak „napad 'polskich' żołnierzy na Radiostację Deutsche Sender Gleiwitz w Gliwicach“!
Na Węgrzech podobna prowokacja spowodowała nie tylko plajtę polityczną pseudosocjalistycznego eks bolszewika — Premiera i Prezesa Węgierskiej Partii Socjalistycznej Ferenca Gyurcsánya, za I komuny byłego szefa węgierskiego komsomołu: KISZ, członka KC WSPR, ale efektem domino plajty całej Węgierskiej Partii Socjalistycznej, która dogorywa, wije się w strasznych konwulsjach przedmiertnych! Pseudosocjaliści w wyborach 2010 r otrzymali od Węgrów odpowiednią nagrodę: sromotnie przegrali wybory! Nie zdarzyło się dotychczas, to, co teraz musieli z ogromnym wstydem doświadczyć: że ani jeden z ich kandydatów na posła, w indywidualnych okręgach wyborczych nie zdobył mandatu poselskiego!
WPS nie tylko rozpada się na drobny mak, ale czeka na nią kasacja jako organizacji mafijnej, podczas kiedy już kilkuset jej dygnitarzy: wielu ministrów i szefów organizacji wojewódzkich znalazło się lub wkrótce znajdzie się na ławie oskarżonych za popełnienie całego szeregu pospolitych przestępstw kryminalnych! Jeden z nich - były poseł i szef wojewódzkiej organizacji partyjnej Bács-Kiskun w Kecskemét, oraz Prezes organizacji młodzieżowej WPS, niejaki János Zuschlag, prawomocnym wyrokiem skazany został przez sąd węgierski na 9 lat zaostrzonego więzienia! Posiedzi sobie w towarzystwie wielokrotnych morderców, rabusi bankowych itp!
Bezpośrednia przyczyna porażki była tylko KATALIZATOREM przyspieszającym bieg rzeczy! Naród węgierski sam widział wszystko to, do czego Gyurcsány w przypływie szczerości przyznał się, kreując tym samym z siebie i swojej partii Wrogów narodu Nr.1! Bo nawet prostemu człowiekowi rzucały się w oczy i uszy takie sprawy, które „chłopskim rozumem nie potrafił pojąć“! Dla przykładu: przed wyborami na ulicach, na każdej latarni, na ścianach domów, jak zwykle pojawiły się plakaty wyborcze. Te, reklamujące Gyurcsánya i WPS były czasami aż za duże! Jedna pokryła całą ścianę 20-piętrowego wieżowca na placu Kassai w Budapeszcie, przy wjeździe autostrady M-3! Te, przymocowane na latarniach ulicznych, były dwa razy większe i było ich 5 x więcej, jak wszystkich pozostałych partii! „Skąd mieli na to pieniądze?“ - pytali się wszystcy! I po krótkim rachunku w głowie wypadały horrendalne sumy, nie pasujące do oficjalnego budżetu tej partii! A naród skwitował to bardzo prosto: ukradli! Tylko skąd!? Do tej kradzieży jeszcze powrócę.
Bezpośrednią przyczyną porażki czerwonych nazistów Gyurcsánya i jego spółki sięgają 2006 r, kiedy w nadbalatońskiej miejscowości Balatonöszöd, na ściśle zamkniętym, kontrolowanym przez setki ochraniaczy i urzędasów Urzędu Ochrony Państwa, odbyło się walne zebranie egzekutywy gyurcsányowskiej partii. Nogę podłożyli jemu jego najbardziej zaufani "towarzysze" i przyjaciele — były kontrkandydat na stanowisko Premiera, minister - szef Urzędu Rady Ministrów Péter Kiss, Minister bez teki zarządzający tajnymi służbami György Szilvásy, Minister Obrony Narodowej Imre Szekeres, oraz uznany za największego terrorystę świata niejaki György Eduárdó Rózsa-Flores. Za I komuny wszystcy oni byli wysoko postawionymi funkcjonariuszami KISZ-u! A więc „starymi przyjaciółmi, kumplami“! O tym ostatnim jeszcze będzie mowa.
Gyurcsány, nie domyślając się tego, że jego przemowę nagrywają, z dumą i skrajnym cynizmem powiedział: „kłamaliśmy rano, w południe, wieczorem, w dzień i w nocy, całymi miesiącami, latami, nic nie robiliśmy, wszystkich oszukaliśmy, do władzy dorwaliśmy się przez oszustwo! […] zajebaliśmy to. Wcale nie mało, a porządnie. [...] Jest wiadome, że całe minionych półtora roku, dwóch lat porządnie nakłamaliśmy. [...] Przyszło paru gnojków, którzy już nie srali na to, co będzie w wojewódzkim samorządzie, czy będą mieli tam miejsce, czy nie, a zrozumieli, że ten kurewski kraj już o czymś innym mówi. [...] Jest chyba już powszechnie wiadome, że w ostatnich półtora-dwóch latach porządnie nakłamaliśmy. Było już zupełnie jasne to, że cokolwiek mówimy, jest to nieprawda. [...] To, co można było zrobić w minionych miesiącach, zrobiliśmy. To, co w tajemnicy w minionych miesiącach można było zrobić tak, ażeby w ostatnich tygodniach kampanii wyborczej, nie wydobyły się na światło dzienne takie papiery, do czego szykujemy się, to zrobiliśmy. Tak strzegliśmy tej tajemnicy, że w międzyczasie dobrze wiedzieliśmy o tym, że jak przyjdzie zwycięstwo wyborcze, po nim trzeba będzie porządnie zabrać się do dzieła, ażebyśmy już nigdy więcej nie mieli takich problemów!“
Cytując słowa „pana-towarzysza“ Gyurcsánya, starałem się omijać cały stek jeszcze wulgarniejszych wyrażeń, które zazwyczaj słyszymy od dwóch łapsterdaków, kłócących się ze sobą w knajpie na narożniku! A „kurewski“ naród słusznie oburzył się, kiedy w radiu, w telewizji usłyszał ten prymtywny stek obelg pod jego adresem! Rozpoczęły się coraz większe demonstracje, początkowo żądające tylko dymisji Gyurcsánya, który jednak gwizdał na wszystko, jak Führer gwizdał na ostrzeżenia, że ta prowokacja w Gliwicach może przynieść odwrotny skutek! Krytykantów pomysłu kazał zamordować! A Gyurcsány zabrał się do organizowania szeregu prowokacji, podczas kiedy razem ze wspomnianym już Péterem Kiss, bez przerwy krzyczeli o jakobym „skrajnie prawicowym zagrożeniu“! Kocioł przygadał garnkowi! Bo na Węgrzech skrajnej prawicy nie ma, jeżeli nie traktujemy nią Węgierskiej Partii Socjalistycznej Ferenca Gyurcsánya — prawnego, finansowego i moralnego spadkobiercy Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej!
Pierwszym niewypałem Gyurcsánya było zorganizowanie pseudo napadu „skrajnej prawicy“ na gmach telewizyjny Magyar Televízió (MTV) przy placu Szabadság, gdzie nie omieszkano nawet dwie ulice dalej „zapomnieć“ dwie ciężarówki policyjne z odkrytymi tylnimi klapami i plandekami, po brzegi załadowane bronią! Cud, że nie znaleźli ich jacyś pijani awanturnicy, którzy potem strzelaliby „na wiwat“! A cel: Gyurcsány miałby świetną okazję do OGŁOSZENIA STANU WYJĄTKOWEGO Z POWODU ZAGROŻENIA DEMOKRACJI PRZEZ SKRAJNĄ PRAWICĘ, której nie ma! Kilka tygodni później ktoś z kałasznikowa obstrzelił gmach Komendy Głównej Policji! Oczywiście „sprawcy“ i sprawcy dotychczas mie znaleziono! A już perfidnym szczytem gyurcsányowskich prowokacji było napędzenie przez policję członków głośnej demonstracji niby skrajnej prawicy na uczestników wiecu partii FIDESZ i KDNP, po czym rozpędzenie wszystkich pod gradem kul plastikowych, świec dymnych i brutalnego terroru niby policjantów. Niby dlatego, bo byli w nieprzepisowym umundurowanie, nie posiadali obowiązkowych znaków rozpoznawczych i numerów służbowych!
W tej prowokacji krwawo pobito kilku posłów, księży, ciężarne kobiety, matki z dziećmi, turystów zagranicznych (w tym również polskich!) i tak dalej. A szczytem było wytoczenie procesów o chuligaństwo ofiarom! Pisałem już o tych rzeczach, nie chcę powtarzać się, chociaż temat ten niestety jeszcze wielokrotnie powróci pod moje pióro, bo... - wiemy, o co chodzi! W państwie członkowskim Unii Europejskiej już i to stanowi skandal, że Ferenc Gyurcsány i jego poprzednik w fotelu Premiera — Péter Medgyessy, na wczasy corocznie jeżdżą na ...Kubę! Gdyby coś takiego zrobiła Angela Merkel, albo Sárközy, Berlusconi — okrzyczanoby ich ZDRAJCAMI NARODU, a politycy USA głośno protestowaliby! (Tymczasem były Ambasador USA w Budapeszcie, Mark Palmer, który porządnie zaprzyjaźnił się z tymi perzstępcami, bluźni perzeciwko Węgrom z nut napisanych przez WPS!) Nie rozumiem, dlaczego akurat w ich przypadku do tego nie doszło! Putin. Medgyessy i Gyurcsány z nim również trochę porozrabiali. Nie będę wyliczał i wymieniał szczegóły haniebnej sprzedaży linii lotniczych MALÉV Ruskom, czy próby wdarcia się Rosjan do strategicznie ważnej firmy naftowej MOL, bo to również „ogryziona kość“. Ale takich spraw jest za wiele! A dzięki telewizji i internetowi, dzisiaj ludzie już wszystko widzą, słyszą, rozumieją i komentują!
Na zakończenie. Padło nazwisko Györgya Eduárdó Rózsy-Floresa. W „tajemniczych“ okolicznościach niedawno zamordowano jego w Boliwii. Domyślamy się już: na czyje zamówienie! Był „złotą ręką“ reżymu czerwonych nazistów. Wychowankiem i przyjacielem Szakala — Iljicha Ramireza Sancheza, kumplem całej plejady szerwono nazistowskich terrorystów, oficjalnie i nieoficjalnie major Gwardii Robotniczej (węgierskiego bolszewickiego SS), podpułkownikiem KGB, agentem MOSAD, kubańskich i irackich tajnych służb, „dziennikarzem hiszpańskim“, „muzułmańskim duchownym“, mordercą Olofa Palme itd. I onim pisałem już kilka razy. Szkoda, że węgierskie przakazy prasowe niekiedy nie docierają do Polski, albo nadchodzą wykrzywione. Ale nic dziwnego: za komuny aż 95% etatowych (i to podkreślam! — bo ja też byłem dziennikarzem węgierskim, ale nieetatowym!) dziennikarzy to byli agenci bezpieki albo/i propagandyści partyjni! I wielu z nich do dzisiaj mąci jeszcze wodę! I nie tylko dziennikarze komuny, ale podobnego kroju literaci (na przykład Ákos Kertész), uczeni (na przykład Ágnes Heller), którzy stekiem kłamstw dosłownie podjudzają zachodnią opinię publiczną i władze przeciwko prawowitemu rządowi Węgier! A to jest już nic innego, jak ZDRADA STANU! Nie mówiąc już o tym, że tacy fałszywi prorokowie szkodzą nie tylko Węgrom, ale także Polsce, Słowacji, Czechom, Bułgarii itd! Nie kontynuuję, bo zanosi mnie się na wymioty.
Szczęść Boże!
red.Roland von Bagratuni, zweryfikowany inwalida woj. 1956 r , pt., 2012-01-06 09:29
Észrevételeket, javaslatokat erre a címre kérjük: inacio.angelos@yahoo.com
Nincsenek megjegyzések:
Megjegyzés küldése